Artykuły

Płock. Dyrektor Mokrowiecki wrócił do pracy

Płocki teatr cieszy się sukcesami w trwającym sezonie. Ale już szykuje się na trzy duże wydarzenia w 2010 r.: Rok Chopinowski, 100. rocznicę urodzin Stefana Themersona i swoje 35-lecie.

Rozmowa z Markiem Mokrowieckim [na zdjęciu], dyrektorem Teatru Dramatycznego w Płocku:

Rafał Kowalski: Po trzech miesiącach nieobecności znów zasiadł pan w fotelu dyrektora.

Marek Mokrowiecki: Odpukać w niemalowane, za sobą mam kłopoty wywołane kontuzją, której nabawiłem się podczas meczu piłki nożnej. Gdy leczyłem się, Mariusz Pogonowski, mój tymczasowy następca, przyjął ode mnie życzenia powodzenia i jednocześnie kondolencje. Bo dyrektorowanie to również, niestety, mnóstwo papierkowej roboty. Na szczęście Mariusz świetnie dał sobie radę. Jak zresztą cały teatr, który przeżywa najlepszy sezon od lat.

Proszę z ręką na sercu powiedzieć: spodziewałem się, że przedstawienia: "Mazepa", "Miłość... I więcej nic", "Opowieść wigilijna" i "Pinokio" będą cieszyły się dużym powodzeniem.

- Nie zrobię tego, bo nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze. Ktoś złośliwie może powiedzieć, że frekwencję robią same szkoły. Nieprawda. Owszem, szkoły przychodzą do teatru, ale popołudniowe spektakle też mają duże obłożenie. Przykładem jest choćby "Miłość... I więcej nic" Janka Jakuba Należytego. Sprzedaje się świetnie. Pewnego pięknego dnia w szpitalu otrzymałem telefon, że bilety na dwa sylwestrowe przedstawienia "Miłości..." sprzedały się w mgnieniu oka. A teatr jest bombardowany pytaniami i prośbami tych, którzy nie zdążyli z zakupem wejściówek. Wtedy cieszyłem się, że jestem w szpitalu. A co do "Mazepy", od stycznia chciałbym popracować nad wyeksportowaniem go w kraj, bo jest tego wart.

Nie wypada więc obniżać poprzeczki? Zwłaszcza że w 2010 r. czekają: Rok Chopinowski, 100. rocznica urodzin Stefana Themersona i jego 35-lecie?

- Rzeczywiście, wyzwania są duże. Jan Skotnicki, reżyser i zastępca dyrektora sceny dramatycznej stołecznego Teatru Narodowego, pracuje nad adaptacją "Lata w Nohant" Jarosława Iwaszkiewicza. Chciałbym ją ściągnąć. W ten sposób uczcilibyśmy 200. rocznicę urodzin naszego genialnego kompozytora. Jeśli chodzi o Themersona, na początku maja na małej scenie zagości spektakl na podstawie "Wykładu profesora Mmaa" w reżyserii Piotra Bogusława Jędrzejczaka. Niestety, planowane na marcowe obchody Międzynarodowego Dnia Teatru "Trzy siostry" Czechowa musimy przesunąć na co najmniej jesień. Powodem są zobowiązania reżysera Andrzeja Domalika. Ale mogę zapewnić, że znajdziemy godną alternatywę na uczczenie teatralnego święta. W tej kwestii toczą się rozmowy z kilkoma reżyserami. Nic nie zdradzę również w sprawie naszego 35-lecia.

Najbliższą premierą 12 lutego będzie "Prywatna klinika" Johna Chapmana i Dave'a Freemana w reżyserii Jerzego Bończaka. Czego możemy się spodziewać?

- Angielskiej farsy, kolejnej po sukcesie "Dzikich żądz", za którymi stał Stefan Friedmann. Próby do "Kliniki" ruszyły we wrześniu, zostały zawieszone i pełną parą powrócą w styczniu. Szykuje się dobra zabawa z gościnnym udziałem Magdaleny Margulewicz i naszych aktorów: Hani Chojnackiej, Doroty Cempury, Hani Zientary, Jacka Mąki oraz Marka Walczaka.

W lutym, poza "Prywatną kliniką", teatr szykuje coś ekstra?

- To prawda. 25 i 26 lutego przyjedzie do nas Teatr Cieszyński z Czeskiego Cieszyna ze spektaklem "Viva Verdi" Paula Barza w reżyserii Michaela Taranta. Przybędzie nie tylko ze świetnym przedstawieniem. Ale też po to, by świętować 50-lecie pracy twórczej dyrektora Teatru Cieszyńskiego, którym jest doskonale znany płockim teatromanom Karol Suszka. Szykuje się wielka feta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji