Artykuły

Kubek Ulissesa- Fantazja w 3 aktach (5 odsłonach) Mieczysława Lisiewicza

Okazuje się że lotnicy nie tylko sięgają chmur, ale pragną również zgłębić dno morza...

Mieczysław Lisiewicz, poeta i autor dramatyczny z zamiłowania, człowiek teatru z fachu, a lotnik czasu wojny, napisał był przed kilku laty, wśród licznych nowel, powieści i komedii, utwór sceniczny p.t. "Kubek Ulissesa" który 22 grudnia wystawił polski teatr w Londynie w sali Ogniska. Utwór ten... "quasi una phantasia", jest istotnie dziełem poetyckiej fantazji. Artysta muzyk, odosobniwszy się w nadmorskiej willi w Bretanii, tworzy swe muzyczne dzieło pod wtór huczących fal morza, które potęgą swego żywiołu budzi grozę i zarazem pociąga. Córka rybaka, urodzona w Bretanii, posługująca mu z matczyną miłością, przestrzega go przed niebezpieczeństwem morskiej głębi, która czy huczy rozbijając się o skały, czy uśmiecha się połyskiem fali, wciąga zawsze człowieka w przepaść swej toni, nawet gdy razem z przypływem morza wyrzuca na brzeg swe skarby.

Albowiem muzykowi objawia się w srebrnej kaskadzie, wśród dwóch akordów, wodnica, Talassa! Przybrawszy kształt jego marzenia rozbudza w nim natchnienie. On rozpłomienia ją swym pocałunkiem, ona więzi go urokiem niesamowitości...

Lecz życie codzienne, przyziemne, światowe, nie łatwo wypuszcza człowieka ze swych kleszczy! O swe prawa upomina się dawna kochanka muzyka, jego sława i przyszłość, a rusałce trudno znaleźć miejsce na ziemi. Choć przebrana w suknie współczesne, plącze się wśród ludzi jak obca, oni zaś rażą ją swą banalnością, fałszem, łatwością zgody na kompromisy. Jest jej na świecie duszno i ciasno i tęskni do głębi wodnych. Oczywiście, wiedzieliśmy od początku, że tak będzie. Bo takie jest prawo życia, że marzenie, natchnienie i szczęście nie są z tego świata...

Utwór Mieczysława Lisiewicza jest więc jednym z tych, które przedstawiają odwieczną i wciąż toczącą się walkę duszy ludzkiej z rzeczywistością, ułudy z brutalną prawdą życia, porywu ludzkiego ducha z jego przykuciem do ziemi. Walkę tę Lisiewicz ubrał w "legendę morza" niczym Ibsen w swej "Oblubienicy morza" lub Giraudoux w "Ondine", ujęty urzekającym i tajemniczym działaniem księżyca na przypływ i odpływ fal!

Ponadto u Lisiewicza przewija się inny jeszcze motyw, nadający jego utworowi akcenty komediowe: spotkanie wyobrażeń i wierzeń dziewicy z dna wód z dzisiejszą obyczajowością, czyli konflikt natury z cywilizacją, konflikt, w którym natura ustępuje z pola walki wobec narostu i nacisku kultury fałszywej, jednocześnie topiąc w głębi morza ludzką duszę, dla której poza prawdą nie ma na świecie miejsca.

Mieczysław Lisiewicz balansuje więc w swej sztuce między poezją i ironią, między scenami lirycznymi a groteską. Zyskują na tym bogactwo i zmienność nastrojów komedii. Razem z postaciami utworu przenosimy się w wyobraźni z bretońskiej willi do hotelu Ritza w Paryżu, albo do wodnej jaskini, zmuszeni do uwierzenia w nią, dzięki kubkowi Ulissesa, który wodnica pozostawia po odejściu, na dowód swego materialnego istnienia.

Te akcenty bajki i satyry przewijają się przez cały utwór, wymagając podwójnego jego ujęcia. Dał sobie z tym radę inscenizator komedii, Stanisław Szpiganowicz, reżyser bogaty w pomysły, pilny i pieczołowity, umiejący się wspomóc dobrze dobraną oprawą muzyczną, grającą w tym wypadku na tle wnętrza bretońskiej willi, skomponowanego z poczuciem artyzmu przez Jana Smosarskiego.

Postacie komedii też krzyżują się wzajem, wnosząc ze sobą odrębność swych światów. Świat zewnętrzny - to wydawca muzyczny, Włoch, łowca wrażeń i pięknych kobiet, którego zagrał z temperamentem i charakterystycznym zacięciem Józef Opieński. Drugą postacią światową była Janina Jakubówna. Dała kreację podwójną: aktorską i od Diora. Po niedawnej złej Babie Jadze z Teatru "Syrena" tym razem Jakubówna ukazała się jako wykwintna i pełna wdzięku paryżanka, umiejąc każdej swej kwestii nadać lekkość, pogłębić ją dowcipnym podaniem, zainteresować jej treścią. Sztuka Lisiewicza pozwoliła Jakubównie ujawnić nieoczekiwaną rozpiętość jej aktorskiego talentu.

Światem wierzącym w bajkę była, jako Bretonka urodzona nad morzem, Maryna Buchwaldowa, która zdołała narzucić nam lęk przed jego potęgą i grozą, przy czym skandowała swe prawdy z takim przekonaniem i sugestią, że z biegiem akcji dorosła do roli niby greckiego chóru głoszącego ludzkości nieodwracalne fatum! Witold Scheybal bił się zaś przez całych 5 odsłon ze swoim losem, niczym z falami morza, borykając się z najcięższą rolą całego zespołu. Tym samym wykazał, że mimo swych pierwocin scenicznych wrodzone zdolności aktorskie pozwalają mu unieść na swych barkach najodpowiedzialniejszą postać sztuki.

Wreszcie - sama bajka, Talassa, uosobiona w Krystynie Dygat! Poza swym urokiem osobistym miała ona czar zjawiska nie z tego świata, która w swej rusałczanej czy ziemskiej aparycji zniewalała ludzkie stwory, niezdolne oprzeć się jej urodzie.

Więc polski Londyn przeżył dzięki sztuce Lisiewicza interesujący wieczór teatralny. Miałbym tylko jedno zastrzeżenie jeśli chodzi o samą sztukę: wolałbym nie oglądać na własne oczy starożytnego kubka Ulissesa, pozostawionego przez wodnicę na ziemi, gdyż realne stwierdzenie rzeczywistości morskiej zjawy obciąża poezję bajki... Powinny wystarczyć wizja i słowo poety!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji