Artykuły

"Niehistoryczna komedia" Durrenmatta

OD dawna zdarzenia historyczne w utworze dramatycznym lub epickim bywają przedstawiane nie tylko dla nich samych, lecz by mówiły również o sprawach teraźniejszego świata. W tym celu au­torzy trawestują antyczne mity lub w odległej epoce, na przykład sta­rożytnego Rzymu, wystukują boha­terów i z ironicznym dystansem roz­ważają raz jeszcze ich losy. Czynią je przedmiotem komedii lub podno­szą do rangi metafory.

Szczególna moda na tego rodzaju intelektualny teatr panowała w kresie międzywojennym (Jean Giraudoux) oraz w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej (Jean Anouilh, Jean Paul Sartre). Z tego też czasu, a dokładniej z 1949 roku, pochodzi sztuka Friedricha Durren­matta "Romulus Wielki". Choć uwa­żana jest do dzisiaj za jedną z naj­wybitniejszych sztuk szwajcarskie­go dramatopisarza, wydaje się, że pokryła ją już patyna czasu. A może cały teatr Durrenmatta nieco się ze­starzał? W każdym razie wiele pa­radoksów i celnych dowcipów, na­wet obserwacje społeczne, przestało zaskakiwać, tracąc na sile wyrazu; mimo, że ujęte zostały w świetnych dialogach. Dzisiaj ogląda się Durrenmatta już inaczej. Jego sława też zresztą przygasła, choć wciąż jest autorem akceptowanym przez pub­liczność.

Taka aktualna recepcja dramatur­gii Durrenmatta, a zwłaszcza "Romulusa Wielkiego", wynika być może stąd, iż kostium historyczny został tutaj w wyjątkowy sposób potraktowany jako pretekst (sam autor określa ów utwór jako "komedię niehistoryczną"), istotna zaś problematyka bardzo mocno związana była z okresem jego powstania. Takie sprawy, jak upadek Cesarstwa Rzymskiego, ekspansja germańska albo kwestia sprawowania władzy absorbowały zachodnich Europejczyków z końcem lat czterdziestych i na początku piędziesiątych. Wynikało to zarówno z dosiadczeń minionej wojny, jak i z poczucia zmierzchu kultury europejskiej.

Trudno powiedzieć, czym kierował się Kazimierz Dejmek biorąc dzisiaj na warsztat właśnie sztukę Durrenmatta. Być może zadecydo­wały o tym dawne jego sentymenty do twórczości autora "Wizyty star­szej paru". Premierą tego właśnie utworu w Teatrze Nowym w Łodzi w 1958 roku wprowadził Dejmek dramaturgię Durrenmatta na polskie sceny. Później też reżyserował jego utwory w kraju i za granicą. Z dru­giej jednak strony sentyment do szwajcarskiego dramaturga spowodował, że reżyser potraktował go w sposób zbyt akademicki. Dejmek który rozumie bardzo serio i ma ambicje stworzenia z Teatru Polskiego wzorcowej sceny w kraju stawia na klasyczne inscenizacje dramatów. O ile jednak jest to zasadnione w odniesieniu do kanonu polskiej klasyki teatralnej, o tyle w przypadku sztuki takiej jak "Ro­mulus Wielki" nie zdało chyba eg­zaminu.

W spektaklu nobliwie potraktowa­no przede wszystkim samą historię, czy raczej jej kostium. Znalazło to odbicie w scenografii Jana Polewki i grze większości aktorów. Na dużej scenie zabudowanej klasycyzującą dekoracją, w której dominuje zgaszona biel marmurów, ożywiona za­ledwie kilkoma czerwonymi akcen­tami, przedstawiono monumentalne wnętrza cesarskiej wilii w Kampa­nii. W podobnej tonacji, z elemen­tami czerwieni i ciemnego brązu, utrzymane są stylowe kostiumy ak­torów, z których część gra w san­dałach na koturnach. Wszyscy nie­mal, poczynając od kamerdynerów, a skończywszy na cesarskiej córce i jej narzeczonym wracającym z nie­woli, są śmiertelnie poważni. Akcja też zaczyna się rozwijać powoli, jak­by z odpowiednią dozą hieratyczności. Jedynie wejścia Romulusa lekko ironicznie mieszają spokojny rytm przedstawienia. A przecież Durrenmatt tylko parodiuje wzięty z an­tyku temat o upadku rządów ostat­niego z cesarzy, który to fakt historcy uznają za koniec starożyt­ny czasów. I jeśli - jako dra­maturg - usiłuje znaleźć jakąś inną płaszczyznę dla sceny i rzeczywistości, to odnajduje ją nie w naśladownictwie życia, lecz - jak określił to sam - w "nierzeczywistości ich obu". Owa nierzeczywistość powinna zrealizować się w kształcie komediowym, bo tylko komediowe paradoksy według niego są w stanie wyrazić groteskowość naszych czasów. Ale tylko dwóch ak­torów w obecnej inscenizacji "Romulusa Wielkiego" wydaje się poj­mować, jakie zadania stawia przed nami Durrrenmalit i gra zgodnie z konwencją sztuki: Gustaw Holo­ubek i Jan Matyjasikiewicz.

Ten ostatni ma rolę epizodyczną. Starannie ucharakteryzowany, jest starym antykwariuszem skupującym zabytkowe popiersia od ostatniego z cesarzy, który w ten spsób próbuje ratować katastrofalny stan swej kasy. Z komediowym zacięciem Matyjaszkiewicz przerysowuje postać i momentami popada w umotywowane tekstem rezonerstwo. Ironicznymi zawieszeniami głosu wyraża świadomość przekraczającą ramy starożytnego świata, w jaką wyposażył tę postać autor. Matyjaszkiewicz jest też w przedstawianiu naj­lepszym partnerem Holoubka. Jako Romulus Gustaw Holoubek dosko­nale potrafi oddać dystans do rozgrywającej się na scenie akcji i wpi­sane w tę rolę doświadczenie czło­wieka dwudziestego wieku czując się równocześnie swobodnie w an­tycznym kostiumie.

"Romulus Wielki" jest sztuką tak skonstruowaną, że wszystkie jej po­staci i wątki koncentrują się wokół tytułowego bohatera. Holoubek jest zatem niemal cały czas na scenie. Monologuje i dyskutuje, opowiada historyjki, dowcipkuje, prawi mora­ły, rzuca celne riposty nasycone iro­nią. Tej postaci Durrenmatt kazał być rezonerem osądzającym rzeczy­wistość nie tylko starożytną. Holo­ubek znakomicie wyważa dystans do wydarzeń, którym nie jest w stanie zapobiec, i niezależność człowieka pogodzonego ze śmiercią. Zręcznie przechodzi od stylu komediowego do gry serio, w jakiej utrzymuje się np. podczas rozmów z Emilianem i żoną Julią, by z powrotem w finale wziąć wszystko w ironiczny nawias. Szcze­gólnie wyraziście podkreśla prywat­ność cesarza, który od togi woli szlafrok, a bohaterstwo uważa za pozę. Ten Romulus wie, że dla pod­danych jest zdrajcą Rzymu i zwariowanym hodowcą kur, którym nadaje imiona cesarzy i germańskich wodzów. Ucieczka w błazeństwa z kurami i pozorna niefrasobliwość wobec Germanów zbliżających się do Rzymu jest krokiem świadomym, powziętym dla ocalenia własnego człowieczeństwa. Holoubek wyposaża bohatera w psychologiczne niu­anse, ale zarazem daje do zrozumie­nia, że wszystko tu jest intelektu­alną grą, zabawą wręcz. W ten spo­sób stwarza specyficzny klimat te­atru Durrenmatta, którego trochę zabrakło w grze innych aktów.

Jednoznacznej konwencji sztuki nie poddaje się także Jadwiga Jan­kowska Cieślak, grająca Reę, córkę Romulusa, i Krzysztof Nowik jako Emilian, jej narzeczony. Ta para wyróżnia się ponad uwspółcześnionymi znacznie kostiumami. Chociaż kreowane przez nich postacie nie ro­zumieją - jak Romulus - ironii hi­storii, ale jest w nich tragizm i nie­pokój przeniesiony z teraźniejszości. Otrzymaliśmy zatem spektakl pęk­nięty, w którym brzmią różne style. Być może wynika to stąd, że teatr Durrenmatta proponujący intelektu­alną zabawę z antycznym kostiu­mem nie jest w stanie w swej pa­radoksalnej nierzeczywistości objąć całego skomplikowania ludzkiego istnienia w historii tak, jak my je pojmujemy prawie w czterdzieści lat od napisania utworu. Jeśli zatem traktować "Romulusa Wielkiego" tylko jako ironiczną komedię (co prawda "z myszką"), to wszystko w porządku, jeśli natomiast - co było, zdaje się, intencją Kazimierza Dejmka - przykładać do tego utwo­ru ambicje szersze, ujawnia się, nie­stety, płytkość propozycji myślo­wych głośnego niegdyś pisarza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji