Artykuły

Antybohater, który wyprzedził swój czas

8 stycznia 1967 roku, o świcie, ZBIGNIEW CYBULSKI, wskakując w biegu do pociągu na stacji Wrocław Główny, spadł ze stopnia i dostał się między osie wagonów. Zmarł godzinę później - wspomnienie o aktorze.

Minęła 43. rocznica śmierci Zbigniewa Cybulskiego, jednego z największych polskich aktorów. Za życia był artystą popularnym, ale niewykorzystanym, co boleśnie odczuwał, bezskutecznie czekając na interesujące propozycje. Prawdziwe uznanie dla jego talentu przyszło dopiero po tragicznej i bezsensownej śmierci, gdy nagle okazało się, że pewnych postaci nikt nie potrafi zagrać tak, jak on.

To była zresztą nie tyle kwestia warsztatu, co jego silnej i niepowtarzalnej osobowości.

Nie uciekł od postaci Maćka

Zbigniew Cybulski zagrał w trzydziestu pięciu filmach, kilkunastu przedstawieniach teatralnych i telewizyjnych. Przyjaciele wspominali go jako człowieka o wielkim poczuciu humoru i wielbiciela surrealistycznych żartów. Lubił żyć chwilą i raczej nie nadawał się na symbol wypalonego wojną pokolenia. A jednak na zawsze pozostał Maćkiem Chełmickim z "Popiołu i diamentu" Andrzeja Wajdy, choć długo i z determinacją walczył o przełamanie wizerunku straceńca na śmietniku dziejów. Mimo że stworzył potem kilka ról wybitnych - m.in. w "Salcie" i w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" - oraz kilkanaście bardzo dobrych postaci komediowych, Maciek przylgnął do niego na zawsze.

Ale też w Polsce końca lat 50. XX wieku postać rozchwianego emocjonalnie młodego mężczyzny o wojennej przeszłości była na ekranie całkowitą nowością. Dodatkowo zadziałała silna indywidualność Zbyszka (tej formy imienia używał najczęściej) i jego oryginalny sposób budowania roli. A dokładniej: antygrania, Cybulski był bowiem jednym z pierwszych polskich aktorów przełamujących na ekranie teatralny sposób mówienia i działania bohatera.

Aktor urodził się 3 listopada 1927 w Kniażach koło Stanisławowa (dziś Ukraina), zaś lata wojny - która rozdzieliła go z rodzicami - spędził głównie w Warszawie.

Katowice, jedno z miejsc na ziemi

Przed przeprowadzką do Katowic, gdzie rodzina aktora zapuściła korzenie na długo, był jeszcze Dzierżoniów, w którym Zbyszek zdał maturę. Na miejsce studiów wybrał Kraków, ale nie mógł się zdecydować na konkretny kierunek. Najpierw była Akademia Handlowa (wydział konsularny), potem dziennikarstwo. W końcu zdecydował się na wydział aktorski (anegdota głosi, że na egzamin wstępny przyszedł w krótkich spodenkach). Szkołę teatralną skończył w 1953 roku.

Tuż po studiach wyjechał na Wybrzeże wraz z grupą młodych ludzi, na czele której stała Lidia Zamkow. Debiutował w Teatrze Wybrzeże rolą Ferdynanda w "Intrydze i miłości" Fryderyka Schillera, ale wielka klasyka nie była jego powołaniem. Podobnie jak Bogumiła Kobieli, który był Cybulskiego największym przyjacielem; dosłownie do śmierci. Potwornym zrządzeniem losu, obydwaj aktorzy zginęli tragicznie w przeciągu kilkunastu miesięcy.

W Gdańsku przeżywali jednak najlepszy okres swojej młodości, związany ze słynnym Teatrzykiem BIM-BOM, o którym Cybulski napisał do Jerzego Afanasjewa: Gdybym umierał, co brzmi pompatycznie, to wierz mi (...) myślałbym tylko o naszym teatrze. BIM-BOM był wszystkim. I matką, i ojcem, i naszym nauczycielem.

Niedoceniony wizerunek amanta

Wykładowcy ze szkoły teatralnej przepowiadali Cybulskiemu karierę amanta. Ale choć w swojej karierze rzeczywiście grywał także romantycznych nieszczęśników (Mazepę na przykład), to jednak najlepiej czuł się w repertuarze współczesnym. Był jednym z nielicznych artystów swego pokolenia, który na scenę przenosił warsztat filmowy, co spopularyzowało jego nazwisko przede wszystkim wśród młodych widzów. Największą teatralną rolą Cybulskiego była postać narkomana Johnny'ego w "Kapeluszu pełnym deszczu", w reżyserii Andrzeja Wajdy. W podobny sposób zagrał potem Jerry'ego w "Dwojgu na huśtawce".

Znane wcielenie polskiego bohatera

Drugą jego specjalnością były role komediowe, a komikiem był pierwszorzędnym, co udowodnił choćby w filmie "Giuseppe w Warszawie". Swoim aktorstwem wyprzedził czas. Nie ma wątpliwości, że stworzył w polskiej kinematografii nowy typ bohatera, kontynuowany dziś choćby przez kreacje Bogusława Lindy czy Borysa Szyca. Nie przypadkiem więc nagroda dla najzdolniejszego polskiego aktora młodego pokolenia nosi imię Zbyszka Cybulskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji