Artykuły

Teatr mój widzę prywatny i widownię pełną publiczności

Do stołecznych scen idzie nowe. Teraz prywatne teatry, których w stolicy jest coraz więcej, wyznaczają trendy - pisze Natalia Bugalska w Polsce Metropolii Warszawskiej - Warszawie.

Już na sobotę zapowiedział pierwszą premierę nowy teatr Marii Seweryn i Krystyny Jandy Och-Teatr [na zdjęciu przygotowania do otwarcia Och-Teatru]. Pierwszy spektakl teatru 6. Piętro w Pałacu Kultury i Nauki zapowiada na marzec Michał Żebrowski. Czy Warszawa ma szansę stać się nowym Brooklynem? Teatr w stolicy przeżywa złoty okres. Widownie są pełne, w ubiegłym roku do teatru poszło ponad 800 tys. osób, czyli prawie co drugi warszawiak. Teatry miejskie nie mają już monopolu na sztukę, coraz częściej wyręczają je sceny prywatne i niezależne, których w Warszawie mamy ponad 15. Te najbardziej znane to Polonia, Capitol, Kamienica, ale ciągle powstają nowe. Już jutro startuje Och-Teatr Krystyny Jandy i Marii Seweryn, a w marcu zacznie działać 6. Piętro Michała Żebrowskiego i Eugeniusza Korina. Czy prywatne teatry będą w stanie się utrzymać, ale też utrzymać poziom, do którego nas przyzwyczaiły?

"Och" Marii Seweryn

Stary teatralny dowcip brzmi: "Teatr najwięcej zarabia, kiedy nie pracuje". Trudno jest na nim w Polsce zarobić - to ciągle rozrywka elitarna, ceny biletów są niskie, a koszty produkcji spektakli wysokie. Żeby cztery lata temu otworzyć Polonię, Krystyna Janda sprzedała dom. Potem, gdy wycofał się główny sponsor, musiała jako cegiełki sprzedawać teatralne fotele. Kiedy Polonia wreszcie ruszyła, to z wielką pompą. W 2009 roku odwiedziło ją 175 tys. widzów, a na widowni jest tylko 270 miejsc. - W teatrze Polonia jest granych prawie 30 tytułów, chętnie oglądanych przez publiczność. Kiedy po premierze spektakl grany był przez miesiąc, inne tytuły musiały czekać. Dlatego zaczęłyśmy szukać nowej sceny - mówi Maria Seweryn. Wybór padł na zabytkowy budynek kina Ochota.

"Och" miał wystartować już w październiku ubiegłego roku, w czwartą rocznicę istnienia teatru Polonia. Jednak okazało się, że budynek jest w fatalnym stanie. Przeciekał dach, przy każdym deszczu woda lała się po ścianach, pękały tynki. W pierwszej kolejności trzeba było przygotować go do przetrwania zimy: wymienić dach, okna, a dopiero potem martwić się o adaptację. Powstała scena i widownia na 400 osób, ściany są wyciszone 300 mkw. płyt akustycznych, fotele odrestaurowane, wymieniono instalację elektryczną, wyremontowano toalety, zmieniono okna, a garderobę umieszczono w miejscu kinowego mieszkania.

- Przez te pięć miesięcy remontu ogromnie zżyłam się z tym miejscem, spędzałam tu większość czasu. Znam je dobrze. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa - opowiada. Jeszcze w niedzielę robiła zakupy do teatralnej garderoby: deska do prasowania, lustra, żarówki. W tym samym czasie robotnicy przy ul. Grójeckiej dokręcali śruby, malowali korytarze, ustawiali i montowali światła. To ostatnie szlify przed jutrzejszą premierą.

Emocjami po głowie

Nowa scena startuje spektaklem "Wassa Żeleznowa" Gorkiego, wyreżyserowanym przez debiutanta Waldemara Raźniaka. - Dlaczego "Wassa"? Dlaczego nie coś lekkiego, nie komedia? Bo jesteśmy odważni. I nie boimy się ryzykować. Traktujemy też naszą publiczność poważnie - opowiada Maria Seweryn. - Ta historia chodziła po głowie Krystynie od dawna, marzyła, żeby w tym zagrać. Jest mocna, trudna, ale też świetnie napisana. Widzowie dostaną po głowie, ale kto powiedział, że sztuka ma być łatwa i przyjemna? To telewizja jest od tego, żeby traktować widzów jak idiotów, my szanujemy i lubimy naszą widownię. Krystyna Janda zagra w sztuce główną rolę. Nad spektaklem pracuje już drugi miesiąc, głównie nocami, bo w ciągu dnia przeszkadza hałas wiertarek i robotnicy.

Sceny teatru Polonia i Och-Teatru będą się uzupełniały. Repertuar sceny przy ul. Grójeckiej będzie bardziej kontrowersyjny, młody, odwołujący się do doświadczeń współczesnego widza, ten przy ul. Marszałkowskiej bardziej konserwatywny. Takie myślenie o repertuarze wymogła też budowa przestrzeni w tych dwóch miejscach. Polonia ma klasyczną pudełkową scenę, tę w teatrze "Och" widownia będzie otaczać z dwóch stron. To nowoczesne rozwiązanie, wymaga innego podejścia do inscenizacji, gry, scenografii... Dlatego na Ochotę trafią spektakle z Polonii - "Ucho, gardło, nóż", "Darkroom", "Kobiety w sytuacji krytycznej" oraz "Miss HIV". W ciągu roku pojawią się też cztery nowe tytuły. Z kolei na przełom stycznia i lutego zapowiadany jest II Festiwal Teatru Montownia - "The Best Of". W ramach festiwalu zobaczymy sześć spektakli, m.in. "Szelmostwa Skapena" i "Utwór sentymentalny na czterech aktorów".

Jednak świetny repertuar to niejedyna ambicja Krystyny Jandy i Marii Seweryn. Chcą w budynku dawnego kina Ochota stworzyć miejsce kultowe, tętniące życiem od rana do wieczora i promieniujące na całą dzielnicę. Och-Teatr będzie działał od rana. Pierwsza otworzy się kawiarnia, przed południem odbywać się będą warsztaty teatralne dla dzieci, a po południu inne projekty edukacyjne poświęcone teatrowi, tańcowi, operze i filmowi. Będzie to możliwe, ponieważ podczas remontu odnowiono ekran kinowy i kupiono projektor. Wieczorami odbywać się będą spektakle i koncerty. W połowie lutego na Ochocie ruszy scena muzyczna, od razu z wielkim hukiem i wielkimi nazwiskami. Zagrają m.in. Urszula Dudziak, Katarzyna Nosowska, Gaba Kulka i Fisz.

Nowe kontra stare

Na kulturę w Polsce narzekają wszyscy: młodzi na starych, aktorzy na reżyserów, twórcy na publiczność. W jednym tylko się zgadzają, w tym, że kultura jest niedofinansowana. Przykład Polonii Krystyny Jandy i Marii Seweryn pokazuje, że można w Warszawie robić teatr komercyjny, ale dobry i ambitny. Polonia realizuje misję, której często nie spełniają stare i uznane miejskie sceny. - Niektóre teatry instytucjonalne w Polsce toczy rak. Aktorzy zadowoleni ze swoich ciepłych etatów nie wymagają od siebie twórczej pracy. Teatry prywatne oczywiście podlegają koniunkturze, ale konkurencja wymusza walkę o widza, podnoszenie poziomu i dopływ świeżej krwi. Na Zachodzie prywatne teatry to standard, niestety, nam do tego standardu jeszcze daleko - mówi Marcin Kwaśny, dyrektor powstającego prywatnego Teatru Praskiego i popularny aktor. Mówi o sobie: dyrektor cyrku w budowie. Narzeka na małe wsparcie instytucji samorządowych w finansowaniu niezależnych teatrów.

Warszawski ratusz wspiera teatry, ale głównie miejskie. W ubiegłym roku na dotacje dla nich przeznaczył 94 mln zł. Jeśli już szuka partnerów zewnętrznych, to wybiera fundacje, a nie prywatnych przedsiębiorców, którzy chcą realizować swoje pasje, wzbogacać ofertę kulturalną miasta, ale i zarabiać.

- Do konkursów na dotacje nawet nie można startować, jeśli nie ma się statusu fundacji - mówi Marcin Kwaśny. - Ja z miasta na żaden spektakl nie dostałem nawet złotówki, ale nie narzekam, bo inwestycja w kulturę mi się zwróciła - dodaje. Miasto nie udostępnia pod taką działalność specjalnych lokali, a dotacje wydawane są w trybie rocznym bądź trzyletnim, a potem cała zabawa zaczyna się od początku. I choć zapewnia, że z radością wita każdą inicjatywę dotyczącą działalności w zakresie kultury, to też nie zamierza nic ułatwiać. Opory urzędników budzi głównie formuła partnerstwa publiczno-prywatnego, która choć w polskim prawodawstwie istnieje, to nikt nie wie, jak z niej korzystać. Tymczasem większość instytucji kultury na świecie funkcjonuje właśnie dzięki niej.

Tańcząc z CBA

Właśnie taką formułę chce warszawskim urzędnikom zaproponować Piotr Duda, dyrektor Centralnego Basenu Artystycznego. Chce, by przy Wiejskiej powstała pierwsza po wojnie scena tańca. Dostał na ten cel dotację z Unii Europejskiej - 700 tys. zł. Twierdzi, że mogłaby zacząć działać prawie od zaraz. Na górze sala ćwiczeń, niżej dwie sceny, na których można pokazywać spektakle. Przeniesienie bramy wejściowej od strony Skarpy umożliwiałoby też wyjście ze spektaklami na zewnątrz.

- Mamy bardzo piękny park w wąwozie. Latem moglibyśmy tam organizować koncerty, wystawy i spektakle w przestrzeni miejskiej - opowiada Duda. Pieniądze z UE wystarczą jeszcze na remont multimedialnej kawiarni, która mogłaby stać się bazą dla warszawskiego środowiska tancerzy i miejscem pokazów kultowych filmów o tańcu. Ten projekt zakłada ścisłą współpracę ze środowiskami twórczymi, rezydencje zespołów z zagranicy i działalność edukacyjną.

Jednak by to robić na szeroką skalę, potrzebujemy mecenasa. Naturalnym partnerem wydaje się miasto. Basen zajmowałby się głównie stroną produkcyjną i organizacyjną, ze strony miasta powstałaby rada artystyczna odpowiedzialna za program. Podobnie działa Stary Browar w Poznaniu. - Ciągle muszę przekonywać urzędników i środowiska twórcze, że prywatne przedsięwzięcie wcale nie oznacza obniżenia lotów. To naprawdę męczące - dodaje.

6 piętro wyżej sztuki

Zgadza się z nim Michał Żebrowski, który już w marcu z Eugeniuszem Korinem otwiera swój autorski teatr. - Mówi się, że to, co inteligentne, błyskotliwe i z radością przyjmowane przez widzów, to komercja, a to, co nudne, nieciekawe, przygnębiające, to tak zwana wielka sztuka. Ten podział jest bardzo krzywdzący i głęboko nieprawdziwy - mówi Michał Żebrowski i zapewnia, że on w swoim teatrze przynajmniej będzie próbował. Jego studio już od kilku lat produkuje spektakle, wystawiane potem na deskach innych teatrów. 6 marca zakończy swoją tułaczkę i startuje z nowymi pomysłami na szóstym piętrze Pałacu Kultury i Nauki.

Sala została wyremontowana i przystosowana do potrzeb teatru przez ratusz. - Miasto zainwestowało pieniądze, i to niemałe, bo aż 700 tys. zł, we własny majątek, a nasza spółka zobowiązała się w ciągu trzech lat zwrócić te nakłady. Mało kto odważyłby się ręczyć własną głową za uprawianie teatru. Podejście artystów w dalszym ciągu jest mocno roszczeniowe - mówi Michał Żebrowski.

Jaki to będzie teatr? Żebrowski i Korin, podobnie jak twórcy teatru Polonia, stawiają na kompleksowość oferty. Chcą nie tylko robić teatr, ale stworzyć centrum kultury. Jeszcze w tym roku teatr 6. Piętro wystawi tryptyk "Miłość, Zdrada i Przebaczenie wg Woody'ego Allena". Spektakle wyreżyseruje Eugeniusz Korin, a zagrają Małgorzata Socha, Anna Cieślak, Daniel Olbrychski, oczywiście Michał Żebrowski i Kuba Wojewódzki. - To był wybór artystyczny - przekonuje Żebrowski. - Dziś Woody Allen to raczej symbol określonego stosunku do świata i specyficznego poczucia humoru, a nie aktor czy reżyser. Szukaliśmy kogoś, kto tę samą funkcję spełniałby w Polsce. Wybierając Kubę, utrudniliśmy sobie zadanie, a nie ułatwiliśmy. Warto dodać, że Woody Allen, kiedy w 1969 roku debiutował w tej samej sztuce, też był amatorem.

W planach jest jeszcze cykl "Fredro Boyem", czyli kilka komedii Aleksandra Fredry, a także seria napisanych specjalnie dla teatru monodramów młodych twórców "O tym jeszcze nie było". - Staramy się zaprzeczyć obiegowej opinii, że teatr dla wszystkich jest teatrem dla nikogo. Nasz będzie miejscem bez wykluczonych. Coś dla siebie znajdą zarówno widzowie przyzwyczajeni do komedii, jak i ci, który wolą coś cięższego gatunkowo - dodaje Żebrowski.

Oprócz tego w miesiącach wakacyjnych twórcy teatru 6. Piętro będą prowadzić impresaryjną scenę muzyczną, a już niedługo ruszą Masterclasses. Transmitowane przez jedną z telewizji audycje, w trakcie których wybitni artyści różnych dziedzin sztuki będą tłumaczyli tajniki swojego zawodu.

Trzymać fason

Inny pomysł na teatr mają Emilian Kamiński i Anna Gornostaj. Ich ambicją jest raczej stworzenie ze swoich scen nowych salonów stolicy, miejsc, w których przyjemnie się spędza czas i gdzie spektakl jest początkiem, a nie końcem dobrej zabawy.

Emilian Kamiński o własny teatr zabiegał przez 7 lat. Wybrał dla niego miejsce trudne do adaptacji - zabytkową kamienicę w Śródmieściu w al. Solidarności 93. Najpierw przez 3,5 roku walczył o dotację z UE, potem okazało się, że mury są w o wiele gorszym stanie, niż myślano, a koszty znacznie przewyższają te, które szacował. Remont zakończył się dopiero w ubiegłym roku. Scena ruszyła w kwietniu.

Secesyjny budynek posiada bogatą przeszłość. Przed wojną mieściła się tutaj kawiarnia Pod Fontanną - miejsce koncertów i spotkań artystów, teatr Kamińskiego kontynuuje te tradycje. Do sceny prowadzi efektowny ceglasty hall, w środku historię podkreślają wzorzyste tapety, wzorowane na secesyjne malowidła i freski, lada moment ruszy teatralna restauracja. - To teatr zwrócony w stronę widza. Spektakl jest tu tylko początkiem towarzyskiego wieczoru - mówi Kamiński. W repertuarze spektakle różnorodne: komedia muzyczna Jakuba Przebindowskiego "Botoks" "Piękne panie i panowie" według świetnych tekstów z międzywojnia, "Ta cisza to ja", tragikomiczna opowieść o aktorze alkoholiku. - Moją ambicją jest tworzenie spektakli, które zajmują publiczność, ale przekazują też ważne treści - mówi Emilian Kamiński. Jeden z jego spektakli, "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" według Mirona Białoszewskiego, został wyróżniony w rankingu "Polityki" jako jeden z 10 najlepszych w Polsce w 2009 r.

- Po spektaklach podchodzą do mnie widzowie i mówią: panie Emilianie, niech pan trzyma ten fason i ten klimat, jaki jest w Kamienicy! I to jest moje największe szczęście i nagroda.

Prywatny teatr powstaje też w dawnym kinie Capitol przy ul. Marszałkowskiej. Anna Gornostaj, popularna aktorka, postanowiła zrealizować życiowe marzenie o własnej scenie, ale myśli długoterminowo. Liczy, że inwestycja w teatr zwróci się jej dopiero po 8-10 latach. Na tyłach pl. Bankowego jest sala widowiskowa, amfiteatralna widownia i loża VIP-owska przerobiona na małą scenę - to jest miejsce dla sztuki. Wystawiano tu m.in. świetnie oceniany przez krytykę spektakl "Pornografia" wg Gombrowicza w reżyserii Andrzeja Pawłowskiego.

Za to ogromne marmurowe foyer to przestrzeń zupełnie innego rodzaju: można tu robić festiwale, happeningi, ciekawe wydarzenia kulturalne. Przy teatrze działa też klub. - On jest po to, żebyśmy nie zbankrutowali jutro. Kiedy się wkracza na jakiś dziewiczy teren, trzeba być gotowym na niekonwencjonalne rozwiązania - przyznaje Anna Gornostaj.

Choć daleko nam choćby do czeskiej Pragi, która - choć mniejsza - ma 400 teatrów i trzy opery, to teatry autorskie wyznaczają dobre praktyki. Warszawiacy, kiedy przedstawi się im różnorodną ofertę, chodzą do teatrów. Na szczęście coś się jednak zmienia również w mentalności stołecznych urzędników. Dwa autorskie teatry w najbliższym czasie zyskają nowe siedziby, dwa kolejne zostaną wyremontowane.

Na Euro gotowy będzie budynek Teatru Rozmaitości. Sama obrotowa scena z widownią będzie miała 1 tys. mkw. powierzchni. Jej wymiary robią wrażenie: 20 m na 50 i 12 m wysokości. Są to proporcje, które można bardzo różnorodnie wykorzystać. Będzie tam można wystawiać spektakle, robić koncerty i wystawy. Zadbano też o nowoczesny sprzęt: lampy halogenowe i lasery.

W tym samym roku powstanie siedziba teatru Krzysztofa Warlikowskiego. Jego Nowy Teatr zajmie użytkowany do niedawna przez Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania budynek na starym Mokotowie. Nie do poznania zmieni się też Teatr Powszechny na Pradze-Południe. Od października trwa w nim generalny remont. Placówka ostatnią modernizację przechodziła aż 34 lata temu i budynek zaczął się dosłownie sypać. Odnowione i unowocześnione zostaną sceny, ale też elewacja. Zawiśnie na niej telebim, na którym będzie można oglądać m.in. fragmenty spektakli. Pojawi się także nowy neon z logo i nazwą teatru. Oby władzom miasta starczyło zapału do forsowania nowych pomysłów. - O teatr bym się nie martwiła. Przechodzi swoje kryzysy, ale ma się dobrze - śmieje się Maria Seweryn. - Warszawa pod tym względem się rozwija, goni za standardem zachodnioeuropejskim. Tam chodzenie do teatru jest obowiązkiem, tak jak przeczytanie głośnej książki. Jest w tym coś ze snobizmu, ale taki akurat mi nie przeszkadza. Mam nadzieję, że tak będzie i w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji