Artykuły

Janda jako kobieta z żelaza

"Wassa Żeleznowa" w reż. Waldemara Raźniaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Na otwarcie Och-Teatru w Warszawie przygotowała nie amerykański hit, lecz rzadko graną sztukę Maksyma Gorkiego "Wassa Żeleznowa" [na zdjęciu scena z próby].

Adaptatorka Krystyna Janda i reżyser Waldemar Raźniak uznali, że kiedy chce się opowiedzieć o zagrożeniach dla dzisiejszej rodziny, o szantażu i korupcji, nie trzeba przenosić sztuki w nasze czasy ani realia. Analogie nasuwają się same.

Rolę Żeleznowej mają w dorobku legendy polskiego teatru: Stanisława Perzanowska, Wanda Stanisławska-Lothe, Jadwiga Chojnacka czy Anna Dymna. Wassa grana przez Krystynę Jandę przypomina bezwzględną biznes-woman. Powtarza, że w interesach nie ma sentymentów, wobec pracowników jest okrutna i nieufna. Rozsiewa wokół siebie sieć intryg.

Jednak podczas spektaklu przekonujemy się, że ta kobieta czołg jest istotą tragiczną. Od dzieciństwa doznawała w życiu bólu i upokorzeń. Rodzina, o której zawsze marzyła, przyniosła jej same rozczarowania. Jedynym sensem istnienia pozostał wnuk Kola i rodzinna firma. Dla ich dobra gotowa jest na wszystko.

Janda gra bardzo oszczędnymi środkami. Jej Wassa jest kobietą zamkniętą w sobie, mówi niewiele. Wszystko i wszystkich stara się mieć pod kontrolą. Nie rozstaje się z kluczami do sejfu i szuflad, w których trzyma pieniądze i weksle pracowników. Jest dumna i odpychająca. Ale patrząc na jej rodzinę i znajomych, ma się wrażenie, że to królowa w ulu pełnym trutniów.

Wielki kunszt zaprezentował Jerzy Trela jako Żeleznow. Kiedy tanecznym krokiem wchodzi na scenę i za nic ma reprymendę żony, od razu wzbudza sympatię jako jedyny, któremu udaje się wyrwać z domowej tyranii. Szybko się jednak okazuje, że ten z pozoru dobroduszny człowiek jest łajdakiem i sadystą od lat terroryzującym rodzinę, który nie liczy się z obowiązującym prawem. Jego zdaniem każdą nikczemność można zatuszować odpowiednią łapówką.

Przedstawienie w stylowych kostiumach Doroty Kołodyńskiej z muzyką Zbigniewa Preisnera i w ascetycznej scenografii Macieja Putowskiego toczy się niespiesznie jak klasyczny teatr rosyjski.

I ani przez chwilę nie nuży.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji