Artykuły

Siostry na pobojowisku marzeń

W drugim i trzecim dniu festiwalu teatr olsztyński zaprezen­tował dramat Czechowa i adaptację "Zamku" Kafki. Zacznijmy od "Trzech sióstr".

Z pozoru jest to Czechow wy­stawiony jak za najlepszych cza­sów MChAT-u: z szumem wia­tru i śniegiem za oknami, ze znaczącymi pauzami, płaczem i sentymentalnym wzruszeniem. Tylko że ów płacz i wzruszenie jest wyłącznie udziałem bohate­rek nie widowni. Wzruszają się one na każdym kroku własnym losem i tym, że życie mija nie spełniając ich nadziei. A są to przede wszystkim nadzieje na wyjazd do Moskwy jako Mekki świata. Gdy lata mijają, a ta perspektywa oddala się coraz bardziej, siostry zostają na pobojowisku marzeń żałosne i prze­grane, ich "bezbrzeżny smutek" a nawet rozpacz sprawia, że w spektaklu dominuje ton elegij­ny. Czechow jak wiemy krytykował teatr artystyczny za "zamgloną", zbyt nastrojową manierę insceniza­cji swoich sztuk, żądał zmiany tem­pa, dosadności i komizmu. Tych je­go uwag Rościszewski - wydaje się nie wziął sobie do serca. Tempo jego przedstawienia jest wyraźnie uwolnione, a żywioł komediowy do­chodzi do głosu nader rzadko. W tym sensie nie jest to "inny Cze­chow" jak u Hanuszkiewicza w Narodowym.

A jednak jest to Czechow inny. Nie tylko siostry, ale i pozostali bohaterowie nie są darzenie przez reżysera zbytnią sympatią. Taki Czebutykin (Józef Czerniawski) - to stary leń, którego wszystko przestało obchodzić, Wierszynin (Roman Michalski) w ostatniej scenie demasku­je się jako człowiek, który jedynie przeżył romans i dość brutalnie go kończy, Andrzej (Jan Pęczek) to z kolei egoista, człowiek mały, który zawiódł siebie i innych. Marzenia i tęsknoty sióstr, ich żal do losu - nie tylko nie wzruszają widza, lecz nużą go i wręcz irytują. Są to bowiem marzenia bezpłodne i żal jało­wy. Dramat sióstr - to dramat pewnej postawy życiowej, bierności, fałszywych nadziei i sła­bości. Nieumiejętność przeciw­stawienia się złu i owa "słaba dobroć" sióstr sprawia, że poz­walają one, aby triumfowało wokół nich zło i głupota. Taka postawa budzi sprzeciw. A o to właśnie chodziło Czechowowi gdy pisał: "Mówi pan, że płakał na moich sztukach... a przecież nie po to je pisałem. Chciałem czegoś innego. Chciałem tylko uczciwie powiedzieć ludziom: spójrzcie na siebie, popatrzcie, jak marnie, jak nudnie żyjecie! Czegóż tu płakać?".

Czechow - to przede wszyst­kim kunszt i wnikliwość akto­rów. W przedstawieniu olsztyń­skim nie wszyscy wykonawcy stanęli na wysokości zadania. Najlepiej w klimat postaci Czechowa utrafiła Teresa Czarnecka-Kostecka w roli Maszy. Wyróżnili się również: Elżbie­ta Kmiecińska (Natalia), Irena Telesz (Olga), Stefan Burczyk, (mąż Maszy), Witolda Czerniawska (Niańka,) i Wojciech Ko­stecki (Solony).

Na koniec mała uwaga; Tworząc rzecz o jałowości i beznadziejności życia biernego Rościszewski jakby trochę prze­dobrzył sprawę. Zbytnio zwol­nione tempo, celebrowanie po­szczególnych scen, brak różnorodności nastrojów sprawia, że spektakl przygotowany z dużym pietyzmem chwilami roz­pada się na szereg luźnych scen i trochę nuży widza. Może to również efekt zamierzony?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji