Artykuły

Reżyser kontra Czechow

To przedstawienie budziło wiele oczekiwań u szczecińskich teatromanów. "Trzy siostry" Czechowa i fakt, że reżyserii podjął się dobrze tutaj znany, i to z najlepszej stro­ny - Jan Maciejowski, rozbudziły nadzieje, że na scenie Teatru Współczesnego będziemy mieli wreszcie do czynienia z wydarzeniem prawdziwie artystycznym.

Już po premierze okazało się, że, "Trzy siostry" wydarzeniem owszem są, ale w całkiem innym sensie. Przedstawienie, po którym tak wiele spodziewano się, przyniosło raczej ogólny zawód. Propozycja Maciejowskiego odczytania Czechowa, niewątpliwie oryginalna wypadła w skutkach niezbyt pociagająca, a przede wszystkim - sądzę - nie przekonywająca widza do Czechowa. Pozostaje kwestia, czy nie będąc sukcesem, nie stały się te "Trzy siostry" porażką reży­sera?

Bo gdyby chodziło o początkują­cego reżysera, łatwo byłoby uznać to drugie. Maciejowski przecież, to od dawna jeden z czołowych reży­serów polskiego teatru. W czym więc rzecz?

A jednak, w moim przeświadcze­niu, należy mówić o porażce reżysera, przy czym porażka ta wyda­je się wynikać już z samej koncep­cji przedstawienia, z rezygnacji z realizmu sytuacji scenicznej na rzecz tak zwanej akcji "wewnętrz­nej".

"Trzy siostry", to dramat, w któ­rym prawie nic się nie dzieje. Ot, zwykli ludzie, zwykłe sprawy, Jakieś nadzieje i tęsknoty, czekanie na miłość, na szczęście. Banalne przeważnie rozmowy, które przede wszystkim świadczą, że postacie sztuki, bliscy sobie ludzie, nie są w stanie ze sobą się porozumieć. Nawiasem mówiąc, jak opisuje Konstanty Stanisławski, na począt­ku przygotowań do wystawienia u­tworu wyszło na jaw, iż Czechow był przekonany, że napisał wesołą komedię.

Nic się nie dzieje, a tymczasem, jakby niepostrzeżenie, rozgrywa się dramat kilku ludzi: ktoś ginie w pojedynku, ktoś przeżywa zawód miłosny, ktoś inny utratę bezpowrotną złudzeń. Przedstawienie Maciejowskiego oczywiście wszystko to pokazuje, ale zarazem. pozbawia widza czegoś od czego zależy jego emocjonalny kontakt ze sceną - teatralnej iluzji. Czas, mijanie czasu zdaje się w tym przedstawieniu nie liczyć. Niby świadczą o tym pewne rekwizyty, jak becik i wó­zek dziecięcy, niby w szeregu kwe­stiach jest mowa o zmianach w sytuacji życiowej poszczególnych osób, ale jednocześnie odnosimy nieodparte wrażenie jakby wszystko, co działo się w demu Prozorowów, nastąpiło w ciągu jednaj, koszmarnie długiej doby.

Rezygnując z realizmu sytuacji scenicznych, Maciejowski przesunął całą akcję dramatu na inny plan. Dialogi zastąpił w znacznej części wewnętrznymi monologami. Posta­cie przedstawienia rzadko kiedy zwracają się wprost do siebie. To wszystko, co dzieje się w sztuce, nie dzieje się między nimi, a prze­de wszystkim w nich samych. A może - nasuwa się pytanie - nic się nie dzieje, nic się nie stało, a wszystko jest jedynie grą wyobra­żeń? Tak właśnie, jak to mówi Czebutykin po rozbiciu zegara: "A może wcale nie rozbiłem. Może nam w ogóle się zdaje, że żyjemy, a w rzeczywistości nie ma nas".

Jeżeli tak, jeżeli między postaciami "Trzech sióstr" nie ma łączności ani porozumienia, bo skutecznie rozdzielają je od siebie niewidoczne, szklane ściany, to nic nie przeszkadza, aby tym bardziej zaznaczyć ten fakt, wprowadzając je wszystkie razem na scenę prawie przez cały czas przedstawienia.

Przedstawienie Maciejowskiego wieje chłodem i jakąś matematyczną precyzją, porządkiem, między innymi w samym usytuowaniu postaci na scenie. Łatwo zauważyć, że prawie nieprzerwanie, panuje tu wyraźnie symetryczny układ. Tak jest w pierwszej części, kiedy do stołu podchodzą z przeciwległych stron Czebutykim i Solony, tak jest dalej, kiedy przeciwległe miejsca zajmują Andrzej i Natasza i właściwie do końca. Żadnej przypadkowości w tym geometrycznym rozstawieniu figur. Jeżeli coś ten porządek zakłóca, to tylko niektóre niezbyt zrozumiałe gesty, to śpiąca, oparta o stół Irina na początku III części, to nie wiadomo po co na tym stole futerał skrzypiec Andrzeja, a wreszcie same skrzypce w rękach Tuzenbacha, który je poda­je Irinie, udając się na pojedy­nek,

Konsekwencją odejścia od realizmu na scenie jest jej oprawa. Barbara Zawada, autorka scenografii, zaproponowała przestrzeń sceniczną w kształcie nieregularnego czworoboku w podstawy. Jego szersza część na pierwszym planie, z zestawionymi stołami, jest zarazem salonem i jadalnią w domu Prozorowów, pokojem Olgi i Iriny z III aktu, a także, po usunięciu stołów, ogrodową aleją. W głębi, w węższej części - ogród czy też park z drzewami brzóz. To tam właśnie na początku przedstawienia, gdy światło rozjaśnia scenę, widać odwróconą tyłem sylwetkę Andrzeja Prozorowa, grającego na skrzypcach. Granice tej przestrzeni wyznaczają z trzech stron ogrom­na płaszczyzny ścian, co zdaje się sugerować, że świat Prozorowów jest światem zamkniętym, czymś w rodzaju klatki, z której nie ma wyjścia.

Za długim stołem, jakby przygo­towanym do imieninowego przyjęcia, trzy siostry: Olga, Masza i Iri­na oraz Anfisa (Marta Grey), ich niania. Siostry pozostaną w tych miejscach, niemal nie zmieniając pozycji, do połowy trzeciej części przedstawienia. Warto zaznaczyć, że w pierwszej, premierowej wersji przedstawienie składało się tyl­ko z dwóch części. W pierwszej, niezmiernie długiej, Natasza, nie ruszając się z miejsca, przekształ­cała się z narzeczonej w żonę Andrzeja, a do tego już matkę ich dziecka. Maciejowski wprowadził następnie inny podział, w pierw­szej i drugiej części odpowiadający pierwszym dwóm aktom utworu. Ten zabieg rozjaśnił nieco zawiłą strukturę spektaklu, nie był przecież w stanie przydać mu jakiegoś nowego, pełniejszego wymiaru.

W tak pomyślanym przedstawie­niu aktorom przypadło niesłycha­nie trudne i - sądzę - nie cał­kiem wdzięczne zadanie. Wyko­nawcy ról większości postaci nie grają ich wobec siebie, a przeważ­nie wobec widowni, wprost do niej. Właściwie każdy gra swój mono­dram. Przede wszystkim siostry Prozorowe, ale i Tuzenbach, i Solony, i Wierszynin. Prawie wszyscy, z wyjątkiem może stróża Fieraponta

(Stanisław Poks). W moim prze­świadczeniu trudności i pułapki narzuconej im konwencji gry po­myślnie pokonali, jakkolwiek nikt nie stworzył tego, co określa się mianem kreacji. Myślę zresztą, że to przedstawienie nie daje takich możliwości. Do bardziej wyrazi­stych postaci chciałbym jednak zaliczyć Maszę Anny Januszew­skiej, Olgę Barbary Komorowskiej, pozbawionego woli marzyciela An­drzeja - Zbigniewa Witkowskiego, neurastenicznego kapitana Solony'ego - Mariusza Leszczyńskiego, niewolnika małomiasteczkowych konwenansów, męża Maszy, Kułygina - Michała Leszyckiego oraz ofiarę swoistej degrengolady, lekarza wojskowego Czebutykina - Je­rzego Ernza.

Tu winienem wyjaśnienie, że po pierwszych spektaklach nastąpiła zmiana w obsadzie. Anna Janu­szewska, poprzednio Natasza, obję­ła po Jolancie Bohdal rolę Maszy, a z kolei rolę Nataszy przejęła Jolanta Kozak. W obu przypadkach, moim zdaniem, zamiana ta okaza­ła się szczęśliwa, przy czym szcze­gólnie korzystnie wypadła na tym postać Maszy z jej nagłą i bezna­dziejną miłością do Wierszynina (Mirosław Gruszczyński), a zara­zem jedynym jaśniejszym epizo­dem w jej życiu. Nie wiem, wcale nie jestem pewien, czy akurat Ewę Wrońską obciąża fakt, że jej Irina jest postacią nieco jednowymiaro­wą, zbyt mało zróżnicowaną, jak­by między tą, jaką jest na począt­ku i na końcu przedstawienia nie upłynęło pięć lat, które zburzyły do szczętu jej młodzieńcze nadzieje. Ostatecznie śmierć Tuzenbacha (Grzegorz Młudzik) niewiele zdaje się dla niej znaczyć, podobnie zre­sztą, jak dla innych.

Przyznam, że ostatnie, kończące przedstawienie kwestie każdej z sióstr - Maszy, Iriny i Olgi - ja­koś mi nie pasują do tego wszystkiego, co dzieje się na scenie przedtem. Może dlatego, że w tym dość miażdżącym, bo i to trzeba po­wiedzieć, przedstawieniu brakło cze­goś bardzo istotnego; owej specy­ficznej, czechowowskiej atmosfery. Brakło zaś, bo Maciejowski wysta­wił "Trzy siostry" na podstawie Czechowa, ale jednocześnie prze­ciwko Czechowowi. I chyba to przesądziło, że poniósł porażkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji