Artykuły

"Trzy siostry" i "Oświadczyny"

1.

Państwowe Teatry Dramatyczne, Kraków. Antoni Czechow: "Trzy siostry", sztuka w czterech aktach. Przekład: Bronisław Dąbrowski. Reżyseria: Bronisław Dąbrowski. Dekoracje i kostiumy: Andrzej Stopka.

Gdy słuchamy "Trzech sióstr", uparcie powraca myśl: jakże wnikliwe studium o nudzie!

Ze sceny co chwilę padają słowa: "nudny" - "nuda" - "nudzę się". Wszystkie osoby dramatu nudzą się albo nudzą innych. Trzy siostry Olga, Masza i Iryna bezustannie płaczą z nudów. "Codzień odpływa ze mnie moja młodość, kropla po kropli", narzeka Olga, znudzona pracą w szkole. Masza, podobnie jak Masza w "Czajce" Czechowa - "nosi żałobę po swoim życiu". Iryna z nudów chce zabrać się do pracy, bo praca jest dla niej niby nieznana egzotyka, ale gdy wreszcie przyjmuje posadę, skarży się, że w tej pracy nie ma poezji - i znów nudzi się aż do bólu głowy i tęskni dalej. I porucznik Tuzenbach marzy o pracy:

"Zbliża się ogromna rzecz; silna, oczyszczająca burza zbiera się nam nad głową, już czujemy, że jest niedaleko, wkrótce rozpędzi całą gnuśność i obojętność naszego społeczeństwa wraz z niechęcią do pracy, wraz z tą leniwą nudą. Będę pracował, a za dwadzieścia, trzydzieści lat po prostu będą pracować wszyscy bez wyjątku".

Ale przecież potrzebuje całych pięciu lat, zanim się zdecyduje zrzucić mundur i rozejrzeć się za pracą.

Prozorow powoli rezygnuje ze swych ambitnych planów naukowych, z nudów kleci kiczowate ramki do fotografii i przegrywa majątek w karty. Jego żona, głupia, nudna i zła, puszcza się z nudów. Solonyj z nudów zgrywa się na demona. Kułygin pisze z nudów nikomu nie potrzebną książkę, zanudza wszystkich i pławi się w nudzie, aż mu zaczyna smakować; patrzy przez palce na romans żony, byle by tylko awanturą nie spłoszyć nudy.

I nudny wreszcie jest Wierszynin, gaduła, "filozof", mówiący banały i komunały, przyprawione szczyptą lichej poezji; ględzi o brzozach i kwiatach tak jak Kułygin o naftalinie, ale jest w tym nudzącym się środowisku pewną atrakcją, bo przywozi ze sobą do miasteczka wspomnienie stolicy.

A przecież ten utwór nie jest nudny ani przez chwilę - słuchamy go z niesłabnącym napięciem. Nie tylko dla tego, że Czechów pokazuje nam oazy w nudnym życiu powszednim tych ludzi: imieniny, święto, pożar, pojedynek. Podziw budzi wiwisekcja przeprowadzona przez pisarza na wnętrzu swych postaci. Charakter demaskuje się już w pierwszych zdaniach, które dana osoba wypowiada (tę technikę stosuje Czechow zresztą w swych sztukach z reguły); w "Trzech siostrach" mówią wszyscy o sobie przeraźliwie otwarcie, także pewnie z nudów - a Prozorow, stosunkowo najbardziej skryty, spowiada się wobec głuchego woźnego.

Obcujemy więc z tymi ludźmi od pierwszej sceny jak ze starymi znajomymi, którzy nie mają wobec nas tajemnic. Zaglądamy do ich domu i widzimy tragiczny obraz wygasania istot, które przeczuwają zbliżającą się burzę (Tuzenbach widzi ją najkonkretniej ze wszystkich), ale są słabe, bezbronne i bierne - morituri. Od czasu do czasu lekki przebłysk optymizmu, krótki zryw, chwilowe opamiętanie się, wreszcie optymistyczny finał sztuki - pozornie tylko optymistyczny. Rozpaczliwie optymistyczny! Trójgłos sióstr, to krzyk rozpaczy:

"Trzeba żyć, trzeba pracować!... Ale któż wie, po co właściwie żyjemy? po co cierpimy?"

Tu spada kurtyna.

Więcej Czechow nie mówi. Czy nie potrafił więcej powiedzieć, czy nie chciał? "To są dwa odmienne pojęcia" - pisze w jednym z listów - "jedno: rozwiązanie problematu, drugie: właściwe postawienie problematu. Artystę obowiązuje tylko to drugie. W "Annie Kareninie" i "Onieginie" nie rozwiązuje się żadnych zagadnień, ale utwory te dają pełne zadowolenie, gdyż w nich wszystkie zagadnienia postawione są właściwie. Jest obowiązkiem sądu, stawiać pytania w sposób właściwy, a niech sądzą przysięgli, każdy według swojego sumienia".

A w innym liście: "Artysta nie musi być sędzią swych postaci, lecz tylko bezstronnym świadkiem".

Czechow nie chciał być ani sędzią ani wychowawcą swych postaci. Ale pragnąc pozostać tylko kronikarzem lat, które poprzedziły burzę, przecież stał się ich oskarżycielem. Nie oskarżał swych postaci, to prawda. Ale oskarżał to, co uczyniło z nich słabe i bierne figury tragedii losu, a co już od dawna dojrzało do "silnej, oczyszczającej burzy".

Struktura "Trzech sióstr" wydaje się wiotka. Mnóstwo drobnych scen, mnóstwo wejść i wyjść na pozór bardzo swobodnie ze sobą powiązanych. Ale wystarczy śledzić, jak autor np. przeprowadza przez akcję postać drugoplanową, Solonyja, albo umiejscowienie scen Feraponta czy Anfizy, osób epizodycznych, by zrozumieć, jak doskonałym konstruktorem był Czechow; wystarczy zestawić . pierwszą rozmowę trzech sióstr z ostatnią, by poznać jego rozmach kompozycyjny. Portretował swych bohaterów wyraziście kilkoma kreskami; tego nauczył się w setkach swych krótkich opowieści.

Maksym Górki pisze: "Czechow jest stylistą niezrównanym i przyszły historyk literatury, mówiąc o rozwoju języka rosyjskiego, powie: ten język stworzyli nam Puszkin, Turgeniew i Czechow". Język polskiego przekładu "Trzech sióstr", dokonany przez Bronisława Dąbrowskiego, jest żywy, bogaty i sceniczny.

Dąbrowski ma wobec "Trzech sióstr" wiele zasług: przełożył sztukę, wyreżyserował ją i zagrał w niej kilka razy rolę Prozorowa. Z jego reżyserią nie mogę zgodzić się w dwóch punktach. Dąbrowski kazał Tuzenbachowi słowa o pracy mówić zbyt programowo, zbyt gorliwie. Zaś Wierszynin jest nie taki, jakim stworzył go Czechow, lecz raczej taki, jakim widzi go Masza: jest zanadto "atrakcyjny", interesujący i ciepły; słowa banalne tak rozgrzewa, że brzmią chwilami jak prawdziwa poezja. Ale te błędy prawie zacierają się w doskonałym spektaklu, szczególnie drugi, bo Wierszynin w swej mylnej koncepcji przeprowadzony jest konsekwentnie przez całą rolę.

Dąbrowski uchodzi u tych, którzy nie widzieli jego katowickiej inscenizacji "Ich czworo" Zapolskiej, za specjalistę od wielkich widowisk (trzy zwycięstwa: "Wieczór trzech Króli", "Sen nocy letniej", ostatnio "Lubow Jarowaja"; i jedna klęska: "Owcze Źródło"). Już wtedy w sztuce Zapolskiej, a teraz w "Trzech siostrach" wykazał, jak czułe ma ucho także na utwory cichsze. Jermiłow mówi o Czechowie, że odsłaniał to co piękne i ludzkie, a ukryte w dniu powszednim, i że pokazał, jakie ono kruche i bezradne w okolicznościach dnia powszedniego. Partytura "Trzech sióstr" ożyła pod batutą Dąbrowskiego w całej harmonii swej delikatnej instrumentacji; z dialogów dnia powszedniego brzmiała pełna prawdy "vox humana". Dyskretne stylizowanie (żywe obrazy, finał sztuki) tworzyło jak gdyby fermenty nad akordami szczególnie pięknymi.

Przedstawienie festiwalowe "Trzech sióstr" było wzorem gry zespołowej bez dysonansów. Oto nazwiska wszystkich wykonawców: T. Burnatowicz, Z. Niwińska, C. Niedźwiecka, Z. Rysiówna, H. Kwiatkowska, E. Solarski, A. Szymański, T. Kondrat, E. Fulde, K. Opaliński, M. Cebulski, W. Sheybal, T. Białkowski, J. Ordężanka i E. Jaworska.

Nieprzewietrzoną graciarnię z czasów degrengolady stylu i smaku odtworzył Stopka z całym samozaparciem i oprawił ją w ramę, jakiej nie powstydziłby się Prozorow. Odegrał się za to Stopka na wolnym powietrzu: w ogrodzie Prozorowa (akt czwarty) panowało poczucie gustu i koloru.

2.

Państwowy Teatr im. Stefana Jaracza, Olsztyn - Elbląg. Antoni Czechow: "Oświadczyny", żart sceniczny w jednym akcie. Przekład: Adam Grzymała-Siedlecki. Muzyka: D. Szostakowicz. Inscenizacja i reżyseria: Stanisław Milski. Dekoracje: Kazimierz Pręczkowski.

Pierwsze nieporozumienie. W programie teatralnym czytamy, że "Oświadczyny" są satyrą na obszarników dawnej Rosji. Tymczasem reżyser i dekorator umiejscowili akcję komedyjki w chałupie; pan domu nosi portki jak Krakus, a jego córka paraduje w stroju ludowym. I konsekwentnie wykreślono słowa pana domu: "Szampana! szampana! podać szampana!" - pan domu pije herbatę ze spodeczka i częstuje gościa... słonecznikiem. Dziwni to zaiste obszarnicy!

Drugie nieporozumienie. "Oświadczyny" są, zwięzłą jednoaktówką, małym arcydziełem zwięzłości o krótkich zdaniach i zawrotnym tempie, od czasu do czasu zręcznie przerywanym drobnymi retardacjami. W "Niedźwiedziu" Czechow z awantury wysnuł oświadczyny, w "Oświadczynach" z oświadczyn wysnuwa dwie awantury. Kłótnia to niejako zmotoryzowany dialog - a motor powinien pędzić szybko. Przed dwoma laty warszawskie Teatry Dramatyczne wystawiły "Oświadczyny" po prostu, bez dodatków i wstawek, żart sceniczny Czechowa pozostał niezawodnym żartem scenicznym. Natomiast reżyser Stanisław Milski rozwlókł ten żart niepotrzebnie, dodał muzykę, prysiudy, mizdrzenia się, wkładki pantomimiczne i jeden zbyteczny, bo nie przewidziany przez autora, strzał. Pyszna architekturka utworu zaczęła się walić i z Czechowa pozostało bardzo niewiele.

Wykonawcy "Oświadczyn", E. Śnieżko - Szafnaglowa, B. Płotnicki i A. Sewruk, odtworzyli osobliwą koncepcję reżysera bez zarzutu, ale mam nadzieję, że i bez przekonania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji