Artykuły

Teatr krakowski w Warszawie

Gdy patrzałem w "Teatrze Polskim" na "Trzy siostry" Czechowa, przypomniałem sobie jego zdanie: "Człowiekowi potrzeba nie trzech arszynów ziemi, lecz całej kuli ziemskiej, całej natury, gdzie swobodnie mógby przejawiać wszystkie swoje cechy, wszystkie właściwości swego wolnego ducha". Baron Tuzenbach w "Trzech siostrach" powtarza: "Chronili mnie od pracy. Wątpliwe jednak, czy udało im się uchronić, wątpliwe! Nadszedł czas, idzie na nas wszystkich ogrom, szykuje się zdrowa mocna burza, zbliża się, jest tuż, i wkrótce zerwie z naszego środowiska lenistwo, obojętność, uprzedzenie wobec pracy, zgniłą nudę. Będę pracował, a po jakich dwudziestu pięciu - trzydziestu latach będzie pracował już każdy człowiek. Każdy!"

Słowa te kazał Czechow mówić Tuzenbachowi, ale wyrażają one jego własne głębokie przekonanie. Dla autora "Człowieka w futerale" są znamienne i wyznaczają drogę całej jego twórczości dramatycznej. Od "Czajki" poprzez "Wujaszka Wanię" do "Trzech sióstr" droga ta wiedzie do pogłębiania realizmu, do humanistycznego pojmowania sztuki. Akcenty pesymistyczne w "Trzech siostrach", atmosfera beznadziejności, służą jedynie jako przeciwstawienia, jako tło dla głębokiego optymizmu Czechowa, dla jego wiary w człowieka. Czechow, który posiadał niezwykłą zdolność wykrywania i chwytania na gorącym uczynku nędzy ludzkiej, podłości, małcści, - zdolność właściwą człowiekowi o niezwykle wysokich wymaganiach wobec życia, Czechow, który był ostrym i surowym sędzią, w którego twórczości kryje się zimna rozpaczliwa beznadziejność, wierzył w człowieka i jego twórcze możliwości.

Obce mu jest mistyfikowanie życia, podbarwianie, ubieranie w barwne, pstre szatki, które mogłyby złudzić. Ale obok łajdaków i głupców, obok tych, którzy umieli się przystosować do nędzy i nudy życia, w dramacie Czechowa żyją ludzie prawdziwi, ludzie, którzy umieją czuć i myśleć. Są oni jeszcze bezsilni, ich próby wyrwania się z beznadziejnej atmosfery skazane są na niepowodzenie, na nich jednak buduje Czechów swą wiarę w przyszłość.

Gorki w swoich wspomnieniach o Czechowie mówi o postaciach z "Trzech sióstr": "Olga kocha ludzi, a bez słowa podporządkowuje się kaprysom rozpustnej i ordynarnej żony swego leniucha-brata. W jej oczach załamuje się życie jej sióstr, a ona płacze i nie może nikomu pomóc, i nie ma w jej piersi ani jednego żywego słowa protestu przeciw trywialności... Wierszynin marzy o tym, jak piękne będzie życie za trzysta lat i żyje, nie dostrzegając, że wszystko wokoło niego się rozkłada, że tuż przy nim Solony z nudów i głupoty gotów jest zabić nędznego barona Tuzenbacha!"

I nie nadarmo powtarza się w sztuce zdanie Gogola zamykające "Martwe dusze": "Nudno jest na tym świecie, panowie". Czechow zdaniu temu przeciwstawia ni stąd ni zowąd przeczytane przez Czebutykina w gazecie: "Balzak brał ślub w Berdyczowie". To nie irracjonalizm, nie kpiny i bodajże nie symbol, dla społeczeństwa 1900-ego roku zdanie to musiało brzmieć jako program.

Gorki w swych wspomnieniach przytacza następującą anegdotę: "Pewnego razu przyszła do Czechowa jakaś tęga paniusia, zdrowa, ładna, ładnie ubrana i zaczęła mówić "pod Czechowa":

-Życie jest smutne, Antoni Pawłowczu! Wszystko, jest takie szare: ludzie, niebo, morze, nawet kwiaty wydają mi się szare. I brak pragnień... serce cierpi. Zupełnie jakby w jakiejś chorobie...

- To jest choroba! - powiedział z przekonaniem Antoni Pawłowicz - to choroba. Po łacinie nazywa się "morbus udawantis".

Anegdota pozostaje zawsze tylko anegdotą. Nie chciałbym z niej wyciągnąć jakichś wniosków o twórczości Czechowa. Czechow nie był Gorkini - karcił, ostrzegał, lecz nie miał pozytywnego programu socjalnego; historia ta charakteryzuje jedynie osobisty jego stosunek do życia.

Nie mniej funkcja artystyczna i społeczna jego dramatów, zmieniwszy się z biegiem czasu, zabarwiła utwory te w swoisty sposób, podkreślając w nich nie tylko cały ładunek realizmu krytycznego, ale i wiarę Czechowa w przyszłość.

Interpretacja "Trzech sióstr" w reżyserii Dąbrowskiego nie poszła - moim zdaniem - drogą najszczęśliwszą. "Trzy siostry" w tym ujęciu to sztuka, w której pomieszały się elementy czechowowskie z szaniawszczyzną, elementy teatru Stanisławskiego z mdłym mistycyzmem. Toteż w wyniku tego pomieszania otrzymaliśmy widowisko pełne niedomówień, symboli, które jeśli nawet nie oznaczają czego innego, to jednak mylą, zaciemniając podstawowe założenie sztuki. "Trzy siostry" to utwór, gdzie toczy się stała dyskusja, gdzie autor przez usta swych bohaterów rozprawia się z nędzą życia przeciętnego inteligenta rosyjskiego na głuchej prowincji w najcięższych, najciemniejszych latach początku naszego stulecia. I wbrew pesymistycznym przesłankom, wbrew temu wszystkiemu, co dzieje się na scenie, wniosek ostateczny jest pozytywny - Czechów swoim współczesnym każe wierzyć w człowieka. W interpretacji Dąbrowskiego wniosek ten jest coprawda podkreślony, ale przesłanki często bywają zatarte.

A przytem niepotrzebnie, jak sądzę, zaznaczona została rosyjska specyfika dramatu. Rosjanie po krakowsku pojęci wyglądają dziwnie - zbyt już a la manierę russe w stylu paryskim. Tańczą kozaka, grają na gitarze, śpiewają sentymentalne pieśni, Masza nosi rubaszkę, do pełnego obrazu brak tylko, by występujący w sztuce carscy oficerowie tłukli po pijanemu lustra. A jednocześnie do Iwana Romanowicza Czebutykina zwracają się per "panie Janie". Jest w tym jakaś niekonsekwencja, którą należałoby poddać rewizji.

Pomimo tych usterek w interpretacji sztuki przedstawienie sprawia ogromne wrażenie, gdyż w ramach ustalonego przez reżysera stylu znakomicie zostało wyreżyserowane i świetnie zagrane... Czechow, prawdziwy Czechow, twórca nowoczesnego dramatu rosyjskiego przewalczył wszelkie fałsze interpretacji i przemawiał do nas głosem żywym i przejmującym.

Nie mała w tym zasługa aktorów, którzy pokazali świetną grę zespołową, konsekwentną i celową, gdzie ważność roli w sztuce zaznacza się przez to, co aktor mówi, a nie przez wysuwanie się - często niezgodnie z intencją dramaturga - na pierwszy plan samą grą.

"Trzy siostry" znalazły doskonałe odtwórczynie w osobach Celiny Niedźwiedźkiej, Zofii Rysiówny i Haliny Mikołajskiej. Zdołały one świetnie zaznaczyć różnice w charakterach sióstr, różnice w odezwaniach, zachowując jednocześnie wspólne, łączące je cechy wychowania, pewną nieuchwytną więź rodzinną. Na ich tle świetnie zaznaczała się obcość i trywialność. Na ich tle świetnie zaznaczała się obcość i trywialność Natalii Iwanowny, którą gra Zofia Niwińska. Z mężczyzn doskonały był Kazimierz Opaliński jako Czebutykin, Tadeusz Kondrat w roli Tuzenbacha; bardzo interesującą postać kapitana Solonego stworzył Eugeniusz Fulde. Alfred Szymański jako Wierszynin był nieco za mało przekonywujący, rolę tę można by pogłębić.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji