Artykuły

Metroseksualni

- Mam w swoim repertuarze utwory śpiewane przez kastratów, ale poruszam się w rejonach mezzosopranowych i altowych - mówi TOMASZ RACZKIEWICZ, solista Teatru Wielkiego w Poznaniu, autor "Rozważań o śpiewie kastratów".

Z Tomaszem Raczkiewiczem [na zdjęciu] o kastratach i kontratenorach rozmawia Stefan Drajewski.

Kastrat - mężczyzna pozbawiony narządów płciowych. Dla celów wokalnych usuwano jądra, pozostawiając prącie. W języku polskim funkcjonowały ponadto określenia: rzezaniec, eunuch, kapłon, trzebieniec, wałach.

Na czym polegał fenomen głosów kastratów?

- Głosy kastratów, podobnie jak głosy kobiece, dzielono na soprany, mezzosoprany i alty. Niezwykłe było jednak to, że czasami sopraniści kończyli jako niskie alty. Tak było w przypadku Francesco Bernardiego zwanego Senesino, ulubionego kastrata Haendla.Współcześni uważali te głosy za najpiękniejsze, najwspanialsze, a Pietro della Valle określił kastratów jako "soprani naturali", odróżniając ich od falsecistów, postrzeganych jako "sztuczne soprany". Próba analizy fizjologii tych głosów, możliwa dzięki jedynemu znanemu nagraniu Alessandro Móreschiego - zmarłego w 1922 r. wykastrowanego solisty Kaplicy Sykstyńskiej pozwala na następujące wnioski: w wysokich partiach głos brzmiał krystalicznie czysto. Porównałbym go do sopranu chłopięcego wzbogaconego o moc dorosłego mężczyzny.

Skąd czerpie pan wiedzę na temat śpiewu kastratów?

- Głównie z zachowanych relacji, biografii, recenzji prasowych oraz partytur dzieł pisanych specjalnie dla nich. Arie, zwłaszcza te wywodzące się ze szkoły neapolitańskiej, z okresu, kiedy sukcesy święcił Farinelli (300. rocznica śmierci minęła 24 stycznia - dop. S. D.), Caffarelli, Nicolini czy Senesino, robią imponujące wrażenie. Jak się do tego dołoży świadomość, że zapis nutowy stanowił zaledwie punkt wyjścia do zastosowania kunsztownej, wirtuozerskiej ornamentyki, to stosowane przez wielu ówczesnych melomanów określenie "maszyny do śpiewania" przestaje dziwić.

Czy można było przewidzieć, który z pięknie śpiewających chłopców, po przeprowadzonej kastracji, jako dorosły mężczyzna, zachowa taki sam piękny głos?

- Zawsze istniało ryzyko, że coś pójdzie nie tak. Wszak sam zabieg stanowił poważne naruszenie gospodarki hormonalnej w organizmie, więc skutki mogły być opłakane. Jaki zatem był procent ofiar tego procederu? Nie potrafię powiedzieć. Wielu kastratów zapłaciło straszliwą cenę zapomnienia dogorywając na posadach nauczycieli czy chórzystów w poślednich chórach parafialnych, a ci, którzy odnieśli za życia wielki sukces i ostali się w historii muzyki z imienia i nazwiska należeli do zdecydowanej mniejszości. No cóż, wszak i dzisiaj niewielu spośród absolwentów Akademii Muzycznych robi międzynarodową karierę. W miarę upływu lat nauczyciele śpiewu zdobywali bezcenne doświadczenie w kształceniu takich głosów. System nauczania w konserwatoriach był jednak tak zorganizowany, że nawet jeśli kastrat stracił głos lub nie udało mu się zrobić kariery wokalnej, mógł, dzięki gruntownemu i wszechstronnemu wykształceniu, podjąć się innych zadań, bowiem znał zasady kompozycji, języki obce, literaturę, potrafił grać na kilku instrumentach...

Wróćmy do początku. Skąd się rekrutowali kandydaci do kastracji?

- Farinelli jest jedynym znanym mi przypadkiem kastrata pochodzącego z zamożnej, szlacheckiej rodziny. Pozostali byli owocami biedy i sieroctwa. Kastracja ze względów wokalnych nie była nigdzie dopuszczaną z wyjątkiem Królestwa Neapolu, gdzie na skutek porażającego ubóstwa (średnia wieku mężczyzn nie przekraczała trzydziestu pięciu lat) już na początku XVII wieku udzielano zgody na przeprowadzenie zabiegu kastracji w rodzinach chłopskich mających przynajmniej czterech synów.

Dla biedoty okaleczenie było poniekąd drogą awansu...

- Dla wielu kastracja okazywała się być wręcz ratunkiem przed śmiercią głodową.

Czy obecnie kastruje się chłopców dla celów wokalnych?

- Eunuchizm wciąż jeszcze jest zjawiskiem powszechnym, ale nikt już dziś nie "produkuje" w ten sposób artystów. W Indiach żyje około miliona eunuchów. W Internecie wciąż natykam się na współczesnych piewców kastracji, którzy właśnie w niej widzą doskonały sposób na zachowanie młodości i długowieczności... No cóż. Wszyscy śpiewający kastraci żyli bardzo długo... chyba, że zostali zamordowani przez odepchniętych kochanków lub zbirów wynajętych przez zdradzonych mężów.

Czym różni się głos kontratenora od głosu kastrata?

- To są zupełnie różne głosy, z różnymi walorami. Kontratenor brzmi trochę mniej krystalicznie, ale ma imponujące możliwości wynikające z posiadania stricte męskiego głosu, którego kastrat nie posiadał. Kastrat śpiewał sopranem i mówił sopranem, a kontratenor śpiewa sopranem lub altem, ale mówi tenorem lub barytonem. Wielu kompozytorów współczesnych, pisząc dla kontratenorów, chętnie sięga po te dwa rejestry, uważając to jako atut.

Kontratenor może śpiewać repertuar kastratów?

- Jestem tego dowodem. Mam w swoim repertuarze utwory śpiewane przez kastratów, ale poruszam się w rejonach mezzosopranowych i altowych. Zdarzają się co prawda kontratenorzy, którzy śpiewają sopranem, choćby Dariusz Paradowski, nie należy jednak traktować kontratenorów jako imitacji głosu kastratów.

Jest pewna paralela. Kastraci mieli swoje apogeum w okresie baroku. Współcześni

kompozytorzy piszą chętnie dla kontratenorów. Moda? Potrzeba?

- Kontratenorem może śpiewać wielu śpiewaków. Trzeba tylko wykształcić umiejętność śpiewania falsetem. Niegdyś wszyscy górne dźwięki w skali śpiewali falsetem. Ten stan rzeczy uległ zmianie dopiero w czasach Rossiniego. Po raz pierwszy tenor Gilbert Duprez zaśpiewał przykrytym dźwiękiem (podobnie jak śpiewają współcześni tenorzy - dop. S. D.), a ówcześni krytycy napisali, że brzmiał "jak rozdarty kapłon". Sięgnięcie do kontratenorów wiąże się z powrotem do spuścizny barokowej. W Polsce prekursorem śpiewu kontratenorowego był Marcin Bornus-Szczeciński. Na świecie powrót do tradycji kontratenorów wiąże się m.in. z twórczością Benjamina Brittena.

Gdyby kastraci żyli w naszych czasach, byliby bohaterami mediów. Sądząc po filmie "Farinelli", byli - używając współczesnego języka - szalenie medialni.

- To prawda. Dzisiaj mamy kilka gruntów, na których "hoduje" się megagwiazdy: film, sport, muzyka pop, ale trzysta lat temu to właśnie opera i jej śpiewacy - głównie kastraci, poruszała zbiorową wyobraźnię. Primuomi byli świetnym materiałem do plotek. Niektórzy z nich, jak np. Caffarelli byli wielkimi skandalistami, dbającymi zresztą skrupulatnie o taki właśnie wizerunek. Dla nich kobiety i mężczyźni pisali wiersze, ich obsypywano drogocennymi podarunkami, mieli licznych kochanków i kochanki, albowiem na skutek bezpłodności nie pozostawiali po sobie dowodów zdrady małżeńskiej. Kastrat Cortona, któremu odmawiano prawa do ożenku, został oficjalnym kochankiem Giana Gastona, ostatniego Medyceusza. Co prawda kastraci seksualnie byli nieco upośledzeni, bowiem ich członki nie należały do największych, ale ułomność tą potrafili rekompensować wykorzystując niezwykle mocno rozwiniętą wyobraźnię seksualną. Kastraci, używając dzisiejszego języka, byli metroseksualni.

Mieliśmy rodzimych kastratów?

- Oczywiście. Śpiewali w kaplicy jasnogórskiej, na dworach magnackich. Pracuję obecnie nad książką o kastratach w Polsce. U nas nawet "produkowano" kastratów, kastrując np. chłopców pańszczyźnianych, ale oczywiście przyjeżdżali do Polski wspaniali artyści, jak choćby Baldassare Ferri, czy Luigi Marchesi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji