Artykuły

Dostawca materiału Artur Pałyga tak kraje, jak mu teatr dyktuje

"F (V) ICD-10. Transformacje" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy i "Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

Artur Pałyga, skromny dziennikarz i pisarz z Bielska-Białej, jest dziś pewnie pierwszym dostawcą materiału literackiego w polskim teatrze. Pisze na umówiony temat, potem współpracuje z reżyserami na próbach, modyfikując teksty w zależności od potrzeb. Chciałoby się namawiać go na większą samodzielność, na zawierzenie w pełni własnej pisarskiej wyobraźni. Ale człek gryzie się w język, wiedząc, że przy dyktaturze reżyserów takimi radami skazuje być może autora na pisanie do szuflady albo tylko do druku. Więc cieszyć się wypada, że owe "dostawy literackie" Pałygi, obsługując częstokroć tematy rodem z dość sztampowej publicystyki (w stylu: "Zakład dla nieprzystosowanych do życia po przełomie" albo "Dzieciństwo i młodość ostatnich dzieci PRL-u"), są przynajmniej dobrze zakorzenione w rzeczywistości, zdystansowane, dowcipne. Taki choćby bydgoski spektakl "V(F)ICD-10". Transformacje" w reżyserii Pawła Łysaka urządzony jak bombastyczna wystawa osiągnięć ostatniego dwudziestolecia, po której krążą w szpitalnych piżamach różni odtrąceni, nieudani i trzepnięci nowym ładem. Byłby pewnie doktrynerskim zawracaniem głowy, gdyby nie odważne rozbrojenie paternalistycznego współczucia śmiechem. Gdyby nie ryzykowne żarty z ludzi nieszczęśliwych (trzej lekko przymuleni kawalerowie idą na podryw), wcale niekasujące im praw do dramatu i sympatii. Podobnie z bielską szkolną sagą [na zdjęciu] poświęconą pokoleniu, które stan wojenny konsumowało w podstawówce, a w liceum zakładało "młodzieżową organizację sadystyczno-terrorystyczną MOST". Pod reżyserską ręką Piotra Ratajczaka udało się ustrzec wspominkowego banału dzięki sytuacyjnym gagom i znalezieniu dobrego tonu - pól luzackiego, pół zakłopotanego. Tylko co przyszło twórcom do głowy, by rzecz kończyć tyradą peerelowskiej polonistki, co kiedyś wkładała dzieciakom do głowy slogany o wielkości prozy Bratnego, a dziś samotna i przegrana grzmi godnościowym patosem niczym Maria Stuart w drodze na szafot? Zabrakło szpileczek do przekłuwania balonów?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji