Artykuły

Piękna, wymyślna i zimna

- EDITH I MARLENE MOGŁY SIĘ ZE SOBĄ PRZYJAŹNIĆ, BO BYŁY ZUPEŁNIE RÓŻNE - MÓWI GRAŻYNA SZAPOŁOWSKA, GRAJĄCA MARLENĘ DIETRICH. - TO JE NAWZAJEM CHYBA ZAFASCYNOWAŁO, BO LUDZIE FASCYNUJĄ SIĘ SOBĄ NIE DLATEGO, ŻE SĄ PODOBNI, TYLKO DLATEGO, ŻE SĄ RÓŻNI. PO PRZERWIE W PRACY ARTYSTYCZNEJ SPOWODOWANEJ POBYTEM W USA, GRAŻYNA SZAPOŁOWSKA POWRACA ROLĄ MARLENĘ DIETRICH. WKRÓTCE ZAGRA TEŻ HELENĘ W "DISNEYLANDZIE" W REŻYSERII FILIPA ZYLBERA, A TAKŻE TELIMENĘ W "PANU TADEUSZU" W REŻYSERII ANDRZEJA WAJDY.

- "Edith i Marlenę" to nie tyle opowieść o przyjaźni dwóch niezwykłych kobiet, ile epizody z ich przyjaźni - mówi Marta Meszaros, reżyser. -Mam nadzieję, że z tej historii wyniknie, że bardzo się lubiły, chociaż były różne i miały inny styl życia. W końcówce Piaf powiedziała do Marlene: "Jesteś taka sama kurwa z ulicy jak ja". I może miała rację.

- Tę sztukę napisałyśmy z Ewą Pataki 15 lat temu, dla dwóch węgierskich aktorek - mówi Marta Meszaros. - Początkowo miał być to monodram o Edith Piaf, ale przeczytałam, że Edith i Marlene były zaprzyjaźnione. Połączyłyśmy historie tych dwóch genialnych, słynnych kobiet, bardzo różniących się fizycznie i pozornie - psychicznie. Sztuka nie wchodzi w głęboką filozofię, psychologię, życiorysy. To tylko kilka życiowych spotkań Marlene i Edith. Śpiewały bardzo różnie. Edith Piaf, mała, drobna Francuzka miała dziki, niesamowity temperament. Marlene Dietrich, przystojna Niemka o blond włosach była piękna, ale wymyślona, zimna.

- Jej popularność w czasie wojny była ogromna - mówi Grażyna Szapołowska. Obydwa fronty, tak niemiecki, jak i aliancki śpiewały jej piosenki m.in. "Lili Marleene". Udowodniła tą piosenką, że nie ma podziału wśród ludzi, gdy obcują ze sztuką. Marlene to jedną z najbardziej zjawiskowych kobiet na świecie. Jako córka pruskiego oficera policji, od dzieciństwa była przyzwyczajana do pewnego rodzaju uniformu i standardu życiowego, a Edith pochodziła z biednej rodziny z ulicy, ze slumsów, nie miała żadnej edukacji. Dlatego też kompletnie różnie śpiewały: Edith - sercem i duszą, a Marlene -chłodną postacią. Żadna z nas nie śpiewa, tak jak one śpiewały. Staramy się opowiedzieć małą historyjkę, która zdarzyła się między tymi dwiema kobietami, także - małej kobiecej zazdrości.

Nie utożsamiam się z Marlenę ani jej nie parodiuję. Staram się zachować jedynie rysunek postaci.

Historię znajomości Edith Piaf i Marlene Dietrich uwieczniły nie tylko fotografie, ale także pamiętniki. "Nigdy nie spotkałam kobiety inteligentniejszej od Marleny" - mówiła Edith. "W moich oczach była naprawdę wróbelkiem.(...) Nasz wzajemny stosunek był czuły, ale nie była to raczej miłość"-zanotowała Marlene w swych wspomnieniach. Marlene opiekowała się Edith w czasie jej pobytu w USA, Dietrich była świadkiem na ślubie Edith z Jacquesem Pillsem, podarowała jej złoty, wysadzany szmaragdami krzyżyk, który nie przyniósł jej szczęścia. Na pogrzebie Edith, Marlene widząc ogromny żałobny kondukt miała powiedzieć: "Jak oni ją kochali".

W realizowanym obecnie spektaklu Grażyna Szapołowska wystąpi m.in. w słynnej, białej, obcisłej półprzezroczystej sukni, jaką nosiła Marlene. Dominującym elementem przedstawienia są piosenki. Wydarzenia rozgrywają się na tle oszczędnej scenografii zbudowanej w hali zdjęciowej.

- Wyreżyserowałam tę sztukę w Budapeszcie w teatrze - mówi Marta Meszaros. - Była grana przez 10 lat z ogromnym sukcesem, bo ludzie lubią romantyczne historie. Ja zresztą też. Najważniejsze i najtrudniejsze to znaleźć odtwórczynie głównych ról. O tym, że Marlene Dietrich zagra Grażyna Szapołowska wiedziałam od razu, ale nie mogłam znaleźć aktorki, która mogłaby zagrać Piaf. A potem zobaczyłam i usłyszałam Beatę Fudalej w teatrze, i już miałam Edith, to wspaniała aktorka, ma niesamowity temperament. Pomysł polega na tym, by nie była to Dietrich i Piaf, ale Dietrich i Piaf w interpretacji Szapołowskiej i Fudalej. Dietrich i Piaf były niesamowitymi kobietami, które zostaną w naszym stuleciu jako symbole innych czasów. Kult tych kobiet wciąż jeszcze istnieje.

Producentem spektaklu jest Akson Studio.

MARLENE DIETRICH NAPRAWDĘ NAZYWAŁA SIĘ MARIA MAGDALENA VON LOSCH. URODZIŁA SIĘ W 1901 ROKU, 14 LAT WCZEŚNIEJ NIŻ EDITH PIAF. ZOSTAŁA OBWOŁANA GWIAZDĄ PO ZAGRANIU W PIERWSZYM NIEMIECKIM FILMIE DŹWIĘKOWYM "BŁĘKITNY ANIOŁ" W 1930 ROKU. NASTĘPNE, BĘDĄCE SUKCESAMI FILMY, NAKRĘCIŁA W HOLLYWOOD: "MAROKO" (1930), "X-27" (1931), "SZANGHAJ-EKSPRES" (1932), "BLOND WENUS" (1932), "SZKARŁATNA CESARZOWA" (1934), "DIABEŁ JEST KOBIETĄ" (1935). NIE PRZYJĘŁA PROPOZYCJI GOEBBELSA, ABY WRÓCIĆ DO NIEMIEC I ZOSTAĆ PIERWSZĄ AKTORKĄ TRZECIEJ RZESZY. MIAŁA WIELE ROMANSÓW, NIE TYLKO Z PARTNERAMI FILMOWYMI. DOCHOWAŁA PONOĆ WIERNOŚCI TRZEM MIŁOŚCIOM: MĘŻOWI RUDOLFOWI SIEBEROWI (MIAŁA Z NIM CÓRKĘ, MARIĘ CAREER), Z KTÓRYM BYŁA W SEPARACJI OD 1939 ROKU, AKTOROWI JEANOWI GABINOWII PISARZOWI ERICHOWI MARII REMARQUE'OWI. PRZEZ OSTATNIE 10 LAT ŻYCIA (ZMARŁA 1991) DIETRICH NIE OPUSZCZAŁA SWEGO PARYSKIEGO MIESZKANIA, ŚWIADOMIE ZRYWAJĄC WSZELKIE KONTAKTY ZE ŚWIATEM. SWOJE WSPOMNIENIA SPISAŁA W KSIĄŻCE "JESTEM PO TO, BY KOCHAĆ MNIE" (1992), w POLSCE WYDANEJ ROK PÓŹNIEJ. W PAMIĘCI WIDZÓW POZOSTAŁA W POSTACI ŚPIEWACZKI O NISKIM, MATOWYM GŁOSIE, SIEDZĄCEJ Z ZAŁOŻONYMI, WSPANIAŁYMI NOGAMI, W OBŁOKU DYMU Z PAPIEROSA W DŁUGIEJ FIFCE.

EDITH PIAF W RZECZYWISTOŚCI NAZYWAŁA SIĘ JEANNE GASSION. DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ SPĘDZIŁA NA ULICACH PARYŻA. W 1932 ROKU WESZŁA NA SCENKI KAWIARNI MUZYCZNYCH ZA SPRAWĄ LOUISA LEPLEE, KTÓRY NADAŁ J E J NAZWISKO SCENICZNE PIAF, WRÓBEL PARYSKI. JEJ OBJAZDY PO EUROPIE I USA UCZYNIŁY JĄ SŁAWNĄ. WIELE PIOSENEK PISAŁA SAMA, GRAŁA W WIELU FILMACH. ŻYCIE OSOBISTE BYŁO PASMEM TRAGEDII I ROZCZAROWAŃ. WIĄZAŁA SIĘ Z WIELOMA MĘŻCZYZNAMI, BO MÓWIŁA, ŻE "NAPRAWDĘ KOCHA SIĘ TYLKO WTEDY, KIEDY JEST TO PIERWSZY RAZ". MIAŁA DWÓCH MĘŻÓW: GRECKIEGO PIOSENKARZA, THEO SARAPO ORAZ TWÓRCĘ I WYKONAWCĘ REWIOWEGO, JACQUESA PILLSA. CIERPIAŁA NA RAKA I UZALEŻNIENIE OD NARKOTYKÓW. ZMARŁA W WIEKU 48 LAT. W PAMIĘCI WIELBICIELI TRWA DOTĄD JEJ CHARAKTERYSTYCZNY, SZORSTKI GŁOS, SMUTNA TWARZ, SZCZUPŁA POSTAĆ. WSPOMNIENIA SPISAŁA W PAMIĘTNIKACH: "AU BAL DE LA CHANCE" (1958), " A VIE" (1964).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji