Artykuły

Niedojrzali do śmierci

Tak jak my, Witkacy był zupełnie bezradny w obliczu śmierci - mówi Jarocki w swym teatralnym traktacie

Tytułowe grzebanie jest przewodnim motywem spektaklu. Scena spowita jest w czerni - obojętnej lub złowróżbnej jak śmierć lub otchłań grobu. Na początku widzowie i aktorzy są jakby we wnętrzu olbrzymiej trumny, która później zmienia kształt dzięki bocznym i tylnym kurtynom. W tej przestrzeni nie pojawi się wiele rekwizytów. Łóżko - owszem, bo w nim można narodzić się, śnić, przebudzić, chorować i umrzeć. Poza tym prawie nic.

Dosłowny jest tylko grunt pod nogami, dziura w ziemi i krzątający się wokół niej człowiek. Osoby dramatu grzebią i są grzebane, pochylają się nad grobem przed egzekucją lub samobójstwem, przybierają postaci duchów lub przemieniają się w garstkę piszczeli.

Mistrzami ceremonii są oczywiście grabarze (Krzysztof Globisz i Szymon Kuśmider). Zanurzeni do pasa w grobie, perorują na temat nieboszczyków od prologu traktującego o doczesnych szczątkach Jana z Czarnolasu, poprzez prowadzone w dole - po rosyjsku i francusku - dialogi o resztkach Witkacego i Słowackiego, aż po zamykające widowisko ostatnie klepnięcie uformowanej na środku sceny mogiły.

Dramaty geniusza

Kulminacją spektaklu Jareckiego jest ponowne grzebanie osobnika, który, zamiast Witkacym, okazał się kobietą. Pomiędzy epizodami tej tragikomicznej pogrzebowej historii, do opowiedzenia której Jarocki wykorzystuje listy, pamiętniki, naukowe zapisy oraz archiwalne nagrania (słynna mowa pogrzebowa księdza profesora Józefa Tischnera), przypomniana jest jeszcze przerażająca śmierć zamordowanego przez ukraińskich chłopów Tadeusza Micińskiego (Andrzej Hudziak), powolne umieranie niegdysiejszej kochanki Witkacego - Ireny Solskiej, przywołane są ocierające się o śmierć perypetie bohatera i związanych z nim kobiet.

W spektaklu Jarockiego przeplatają się ze sobą wciąż dramaty: Witkacego - syna, starającego się sprostać, a więc i przeciwstawić ojcu Stanisławowi Witkiewiczowi; filozofa - który przeczuwa nadejście światowej katastrofy; człowieka - genialnego, a wciąż nie spełnionego; jednostki - która im bardziej chciała się wyzwolić ze społecznych okowów, tym bardziej w nie wpadała; kochanka sztuki czystej - który odbierając sobie życie na wieść o podziale Polski przez Rosję i Niemcy, stał się wieszczem narodowym...

"Dziady" zaprzeczone

Precyzyjny umysł Jarockiego spaja te wszystkie wątki w jednolitą intelektualnie całość. Witkacy nazwałby pewnie dzieło reżysera teatralnym workiem i zżymał się na bebechowatość utworu, który poza wymienionymi źródłami opiera się jeszcze na traktatach, powieściach i dramatach samego bohatera. A przecież musiałby przyznać, że pierwszy mózg polskiego teatru przeanalizował to wszystko bardzo trafnie.

Jarocki przedstawia Witkacego jako wciąż niedojrzałego, a równocześnie obdarzonego piekielnym intelektem człowieka. Ta niedojrzałość pozwala mu pewnie być artystą i nie opuści go nawet wtedy, gdy w symbolicznej, stylizowanej na "Dziady", scenie -jak Gustaw w Konrada, zamieni się ze Stasia w Witkacego.

Nie tylko zresztą w tym miejscu czy w groteskowej scenie walki aniołów i diabłów o duszę Witkacego nawiązuje Jarocki do najsłynniejszego, skupionego także wokół śmierci, twórczości i dramatycznej walki wewnątrz własnego ja dramatu Adama Mickiewicza.

Przecież "Grzebanie" w samym tytule i przebiegu akcji to "Dziady" niemożliwe, zaprzeczone. Umarłych, mimo usilnych starań, nie da się pogrzebać, śmierci - mimo modłów - powstrzymać. Moc twórcza przemienia się w siłę zniszczenia własnego ja, a całe doświadczenie ludzkiej myśli można podważyć za pomocą powtarzanego za Witkacym zdania z "Wariata i zakonnicy":

"Może właśnie tak jest, jak się nam w normalnym, codziennym życiu wydaje? Jesteśmy sami dla siebie, są inne żywe, podobne i niepodobne nam stwory, są po prostu martwe przedmioty...".

Prawda o śmierci

Reżyser z upodobaniem wsadza w usta bohaterów doskonale współbrzmiące z naszą bieżącą sytuacją polityczną cytaty z "Nienasycenia", w efektownych dialogach przeciwstawia Witkiewiczowską (ojcowską) zasadę dążenia do dobra i prawdy Witkacowskiemu zmierzaniu się z Prawdą Absolutu, wpuszcza na scenę doskonale wykreowane przez aktorki postaci zawieszonych między dobrem, złem i szaleństwem kobiet i demonów Witkacego (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Beata Fudalej, Dorota Segda, Katarzyna Gniewkowska).

Przy całym szacunku dla misternej konstrukcji Jarockiego nie sposób zaprzeczyć, że spektakl jest o wiele ciekawszy, gdy zamiast składanki, ciągłych nawiązań literackich i teatralnych, pojawiają się w nim wyrażające podobne wątpliwości i napięcia, doskonale wystawione obszerne fragmenty "Szewców" i "Wariata i zakonnicy". Świetny w roli Walpurga Jan Frycz jest mniej interesujący w roli powołanego na scenę osobiście - Witkacego.

Zanim puenta stworzonego przez Jarockiego widowiska zostaje przyklepana łopatkami grabarzy, wyraża ją elegia Rilkego. Zawarta została w niej prawda, że całe życie gotując się do śmierci, wciąż jesteśmy - wszyscy bez wyjątku - do tego faktu niedojrzali. Tak samo jak Witkacy, dziecko i geniusz, który w obliczu śmierci był taki sam jak każdy z nas. Bezradny. Za wyrażenie tej prostej prawdy jestem reżyserowi głęboko wdzięczny.

"Grzebanie według Stanisława Ignacego Witkiewicza ", scenariusz i reżyseria Jerzy Jarocki. Scenografia: Jerzy Juk-Kowarski. Choreografia: Agnieszka Łaska. Muzyka: Stanisław Radwan. Premiera: Stary Teatr, Scena Kameralna, 13 stycznia 1996

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji