Artykuły

Warszawa. Łazarkiewicz montuje "Maraton tańca" Na Woli

Magdalena Łazarkiewicz [na zdjęciu] w Teatrze Na Woli pracuje nad montażem swojego najnowszego filmu fabularnego "Maraton tańca".

"Maraton tańca", jak zapowiada reżyserka, ma być słodko-gorzką opowieścią o tanecznym turnieju, który odbywa się w małym miasteczku. Będzie dużo muzyki, piosenek i odrobina magii. Film prawdopodobnie zostanie pokazany już w maju na festiwalu w Gdyni, do kin wejdzie najpewniej jesienią.

Beata Kęczkowska: Teatr to szczególne miejsce na montaż filmu.

Magdalena Łazarkiewicz: Dziś nie montuje się już na taśmie światłoczułej, tylko cyfrowo, więc montażownia stała się umownym miejscem, może być wszędzie. Wystarczy tylko zainstalować komputer. Tak się składa, że Teatr Na Woli jest naszym wyjątkowym partnerem - patronem, z tego też płynie ten alians. Ma on też charakter personalny - dyrektor teatru Maciej Kowalewski jest współautorem scenariusza, również odtwórcą jednej z ról. W filmie wystąpi też jego zastępca - Artur Janusiak. Obydwaj zagrali role miejscowych pijaczków. Troszkę się tym bawiliśmy, charakteryzacja poszalała i ich lekko przerobiła. To taki hermetyczny, środowiskowy dowcip. I wyjątek, bo generalnie starałam się, aby miejscowych grali miejscowi aktorzy albo naturszczycy.

Gdzie kręcono zdjęcia?

- Na Dolnym Śląsku, w miasteczku Dobromierz. Na potrzeby filmu nazwaliśmy to miasteczko Dąbie. Wszystkie zdjęcia nakręciliśmy właśnie tam. Akcja filmu dzieje się w ciągu 24 godzin, prawie wyłącznie w plenerze. Z punktu widzenia realizacyjnego to najwyższy poziom trudności. Nie obyło się bez przygód - w połowie października spadł śnieg.

Starania o pieniądze na tę produkcję zajęły pani kilka lat.

- Ten film ma swoją długą historię. Nałożyły się na nią nieszczęścia, które towarzyszyły mi w tym czasie. Moje osobiste - nagła śmierć mojego męża Piotra, a także długa choroba, a w końcu śmierć głównej producentki tego filmu Anny Iwaszkiewicz, szefowej Grupy Filmowej, osoby niezastąpionej i bardzo oddanej sprawie mego filmu. Ruszyliśmy na nowo, kiedy włączył się do tego projektu drugi producent - wrocławska firma ATM, uzyskaliśmy też pieniądze od dolnośląskiego funduszu filmowego. Wszystko zaczęło się od lektury reportażu w "Gazecie Wyborczej" o organizowaniu w małych miejscowościach imprez tanecznych. Płynęła z tej historii pewna żałość, bo ludzie biorący w tych turniejach udział, nakłaniani do strasznego wysiłku jakimiś symbolicznymi nagrodami, byli przeważnie bardzo biedni. Czuło się w tym wszystkim jakiś szwindel.Ten tekst dał nam pewien sygnał, pomysł na scenariusz. Nasza opowieść ma wielu bohaterów i wiele wątków, wszystkie zbiegają się właśnie na maratonie. Unosi się nad nią widmo pewnego przekrętu, który chce wykonać miejscowa władza w porozumieniu z organizatorami tej imprezy.

W kategoriach wyczynu sportowego myślę, że "Maraton tańca" można wpisać do Księgi rekordów ze względu na stopień utrudnień logistycznych, zgrania terminów, przeszkód natury pogodowej, niewielkiego budżetu i stosunkowo krótkiego okresu zdjęciowego - było to tylko 25 dni. A przy tym film ma rozbudowaną obsadę występującą najczęściej w scenach zbiorowych. Na szczęście miałam fantastyczną ekipę, która w tych niezwykle trudnych warunkach trzymała fason i pracowała naprawdę ciężko. Po 25 dniach zdjęciowych, w czasie których mieliśmy nocne zdjęcia sześć razy z rzędu, kiedy już się wydawało, że wszyscy są na skraju wyczerpania, po ostatnim klapsie, wyciskając do końca wszystkie siły, ekipa skrzyknęła się, by bankietować jeszcze do rana przy dźwiękach piosenek z filmu.

(...)

Do fabuły wraca pani po wielu latach przerwy. Czy dziś jest trudniej, czy trzeba iść na jakieś kompromisy?

- Zrobienie takiego filmu przy tak niewielkim budżecie, przez tak niewielką liczbę dni niestety je wymusza. Są bardzo napięte terminy, np. nie ma mowy o tzw. rezerwie pogodowej. Gdy spadł ten nieszczęsny śnieg, kręciliśmy dalej, teraz będziemy ten śnieg komputerowo usuwać. Ale są to kompromisy na poziomie realizacyjnym. Krzepiące jest, że pojawia się dobra aura dla kina artystycznego. (...)

"Maraton tańca" próbuje się odnaleźć w środkowym nurcie. Billy Wilder powiedział: "Kiedy reżyser jest w dobrym nastroju, to powinien robić filmy dramatyczne i tragiczne, gdy jest w nie najlepszym, niech stara się robić komedie. Bardzo się mi to spodobało. Mój film stuprocentową komedią nie będzie, ale zależało mi, żeby był pogodny, ze wzmacniającym, pozytywnym przesłaniem. Przy następnym projekcie - już z czystym sumieniem - zamierzam się wybrać w bardziej mroczne rejony. Chciałabym zrobić kameralny - żeby móc maksymalnie się skupić na pracy z aktorami - gęsty psychologicznie współczesny film. Nabrałam ochoty, jestem bardzo rozpędzona. Chciałabym już robić następny film.

"Maraton tańca" reżyseria Magdalena Łazarkiewicz. Scenariusz Magdalena Łazarkiewicz i Maciej Kowalewski. Zdjęcia Wojciech Todorow. Muzyka Bartosz Dziedzic. Scenografia Katarzyna Sobańska, Marcel Sławiński. Grają m.in.: Agnieszka Podsiadlik, Krzysztof Skonieczny, Łukasz Simlat, Joanna Kulig, Olga Frycz, Dariusz Toczek, Maciej Wierzbicki, Grzegorz Kwiecień.

Całość w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji