Artykuły

Idę na 6. pietro

- Nie stać nas na to, żeby zrobić ten teatr dobrze. Musimy go zrobić bardzo dobrze. Dorastałem do tego wyzwania przez lata, studiowałem między innymi zarządzanie. Eugeniusz Korin, dyrektor programowy i współwłaściciel, jest doświadczonym dyrektorem teatralnym - mówi Michał Żebrowski, dyrektor Teatru 6. Piętro w Warszawie.

Był Skrzetuskim, Panem Tadeuszem, Wiedźminem. Teraz jest dyrektorem. 6 marca na 6. piętrze Pałacu Kultury rusza jego Teatr 6. piętro. Piotr Najsztub: Został Pan dyrektorem teatru, współwłaścicielem, czyli będzie Pan mógł teraz emablować aktoreczki, dawać im role lub nie, piękne życie... Michał Żebrowski: Tu nie chodzi o tytuły, tylko o to, żeby grupa osób, które nam ufają, powierzają swoje dwa miesiące życia i przyszłość, zrobiła coś, za co widzowie będą jej wdzięczni, dzięki czemu przyjdą do teatru i przez dwie godziny zapomną o tym, że życie jest niekiedy ciężkie i przygnębiające. - ...A więc Pan nadal jest śmiertelnie poważny... Żadnej nuty autoironii... Myślałem, że już Panu wszystkie muchy z nosa wyleciały, a Pan nadal strasznie poważnie siebie traktuje. - Poważnie traktuję pańskie pytania. - Ależ się Pan zjeżył. Próbowałem zażartować, a Pan wygłosił mi formułę "po co jest teatr". - Bo teatr jest zajęciem dosyć śmiesznym w swojej istocie, ponieważ jacyś ludzie występują przed innymi ludźmi...

- Udając innych ludzi.

I powinno się to śmieszne zajęcie traktować poważnie, jeśli ma ono innym przynieść pożytek. Jeżeli się do tego zajęcia podchodzi w sposób niepoważny, to się kończy tak, jak pan zaczął.

- Może jednak trochę autoironii, niższy piedestał...

Proszę mi wierzyć, że...

- Pan był zawsze artystowskim artystą. Proszę mi to wytłumaczyć...

- To taki artysta, który niesie sztukę całym sobą. Jest już żona, dziecko, można wyluzować...

Czy pan uważa, że ja już nie mam nic do zrobienia w sztuce? Że wszystko zrobiłem i że czas na to, aby wyluzować?

- Można być wyluzowanym w opowiadaniu o pracy, a poważnym w pracy.

No to panu opowiem anegdotę.

- Dobra, Pan opowiada, ja się bawię. Kiedyś byłem w telewizji, żeby promować jedną z moich płyt. Panował tam rozgardiasz, a ja nie miałem czasu. W końcu przyszedł jakiś niewiele młodszy ode mnie człowiek, okazało się, że jest szefem całego programu. Przeprosił mnie i w ciągu 15 minut zrobiliśmy wywiad. Powiedziałem mu, że nie wygląda na szefa, bo jest bardzo młody. Odpowiedział: "Uwielbiam ludzi szczerych, odważnych i lubiących się bawić. Tylko z takimi ludźmi jest problem. Jak zaczynają pracować, to nadal chcą się bawić... i dlatego to ja tu jestem szefem". Ale widzę, że pan się nie śmieje.

- Nie, bo uważam, że - przynajmniej w moim zawodzie - dobrze jest się też bawić w trakcie pracy, byle nie wszystkie żarty były potem wydrukowane w gazetach.

I dlatego nie jest pan naczelnym.

- To możliwe. Dlaczego Pan chciał mieć teatr? Żeby rządzić repertuarem i własną karierą aktorską?

Ten teatr jest skutkiem mojej współpracy z Eugeniuszem Korinem. Jestem współwłaścicielem tego teatru, jego frontmanem, z oczywistych powodów będę się z nim kojarzył, natomiast mózgiem teatru, dyrektorem programowym, osobą odpowiedzialną za repertuar, za dobór, jak to pan nazywa, aktoreczek, odpowiada Eugeniusz Korin. Jestem od tego, żeby ludzie nam zaufali, a Eugeniusz Korin, żeby tego zaufania nie zawieść.

- Który z Was będzie wydawał pieniądze?

Wspólnie. Wyrosłem w tradycji teatru literackiego, na który jest teraz moim zdaniem zapotrzebowanie. Według mnie instytucja teatralna, która niezależnie od tego, w jaki sposób funkcjonuje, opada co roku na wygodną poduszkę finansową w postaci pieniędzy z budżetu państwa, trochę usypia dyrektorów, reżyserów, aktorów. A w kulturalną instytucję prywatną, która się w żaden sposób nie finansuje z pieniędzy podatnika, musi być wpisany rozwój. Bo za własne błędy płacimy własną gotówką. Ten model finansowania kultury jest wyjściem naprzeciw reformom, które obserwujemy od wielu lat w Polsce.

- Czyli Pan założył teatr, żeby zmienić Polskę?

Możemy ją zmieniać, nawet zakładając fabrykę cukierków albo

butów... pod warunkiem, że się na tym znamy.

- A jeśli zaliczy Pan klapę, trzy klapy, to co?

Ziemia nie przestanie kręcić się wokół Słońca. Słuszne jest powiedzenie Andrzeja Seweryna: "Kto nie ryzykuje, ten nie przegrywa".

- Wziął Pan kredyt na ten teatr?

Nie.

- Czyli w razie czego straci Pan tylko oszczędności?

Nie stać nas na to, żeby zrobić ten teatr dobrze. Musimy go zrobić bardzo dobrze. Dorastałem do tego wyzwania przez lata, studiowałem między innymi zarządzanie. Eugeniusz Korin, dyrektor programowy i współwłaściciel, jest doświadczonym dyrektorem teatralnym. Przez 13 lat prowadził wzorowo Teatr Nowy w Poznaniu. W ciągu ostatnich 20 lat wyreżyserował w Polsce największą liczbę przedstawień, które zostały wystawione ponad 100 razy - w kilku wypadkach 200 razy, a w dwóch - 500 razy. Dotychczasowe nasze przedstawienia gromadzą komplety. Mając własną salę teatralną, pójdziemy tą samą drogą.

- Pan gada jak własny PR-owiec. Udzielam ostatnio sporo wywiadów.

- Kiedy studiował Pan zarządzanie, koledzy dziwnie na Pana patrzyli?

To ja byłem onieśmielony. Studiowanie zarządzania było ciekawym doświadczeniem. Nie sądziłem, że jako ktoś, kto lubi rano pospać, będę przez rok chodził w soboty i niedziele o godzinie 8.30 na wykłady. Jednak z rozdziawioną gębą ich słuchałem i z niektórymi profesorami w Akademii Koźmińskiego mogłem sobie ciekawiej o sztuce pogadać niż z niejednym artystą.

- Pan ma wrażenie, że idzie jakąś drogą?

Nie wiem, czy słuszną, ale uczciwą.

- I co ma być na końcu tej drogi?

To samo, co na pańskiej drodze.

- No, a chwilę przed śmiercią?

A skąd ja mam wiedzieć?

- Nie ma wyobrażenia, projekcji?

Broń Boże!

- Dlaczego "broń Boże"?

Bo Pan Bóg się bardzo uśmiecha, jak widzi, że ktoś ma projekcję.

- Czyli Pan Bóg jest?

Nie wiem.

- Kuba Wojewódzki pociągnie ten pierwszy spektakl nowego teatru?

Robi wszystko, żeby pociągnąć.

- Myśli Pan, że mu też to coś doda do jego publicznej roli showmana, takie doświadczenie aktorskie to może człowieka zmieniać?

Odnoszę wrażenie, że jest to decyzja w jego wypadku przemyślana.

- Pan byłby w stanie zamienić się z nim rolami?

Z niekorzyścią dla przedstawienia. Uważam, że Kuba Wojewódzki jest niezastąpioną osobowością. Fenomenem dziennikarskim.

- Imponuje Panu?

Myślę, że w swoim zawodzie osiągnął więcej niż ja w moim.

- Pan też miał taki okres, kochała się w Panu większość Polek.

O, to bardzo krzywdząca opinia dla Kuby.

- I Pan był na wszystkich ustach, wielka nadzieja polskiego aktorstwa z jednej strony, a z drugiej strony ciacho, o którym marzyły Polki...

Mam nadzieję, że dla Kuby występ w naszym przedstawieniu również będzie dobrym czasem.

- Powiedzieć, że jest Pan oszczędny w słowach, to nie mieć nic do powiedzenia.

To źle?

- Ciekawie.

Dziękuję.

- Pańskie życie kompletnie się zmieniło pod wpływem posiadania żony, dziecka? Czy to mężczyznę domyka, czy zamyka?

Zależy jakiego mężczyznę.

- A z Żebrowskim co to zrobiło?

Bez kokieterii: nie wiem.

- Może nic nie zrobiło?

Tego nie powiedziałem, natomiast proszę mi wierzyć, że w moim życiu przyszedł czas na małżeństwo w sposób tak naturalny, że o tym nie myślę, tego nie rozważam.

- Pan jest tym typem, że jak Pan się ożenił, to już Pan umrze z tą żoną?

Też tego nie wiadomo.

- A tego by Pan chciał?

Nie narzekałbym.

- Pan mówi, że jest teraz czas dla teatru literackiego. Skąd takie przekonanie?

Kiedy kończyłem szkołę teatralną, 15 lat temu, był tak zwany kryzys w teatrze. Mimo że naszymi profesorami byli Zapasiewicz, Holoubek, Benoit, Englert, Seniuk, myśmy byli przerażeni tym kryzysem i tym, że nie wiedzieliśmy, co będziemy robić po studiach. Ale dziś nastał czas, kiedy rzemiosło aktorskie zaczęło się również opłacać. Obserwujemy boom teatralny. Okazało się, że kiedy Polacy już się "najedli", czyli kupili te prodiże, lodówki i samochody, to znowu mądrze pojętym snobizmem jest wyjście do teatru na kawał dobrej literatury w świetnym wykonaniu. Za komuny chodziło się do teatru po to, aby usłyszeć tak zwaną prawdę, a dziś przychodzi się raczej po rozrywkę i uwolnienie od trosk.

- Czyli teatr jako substytut alkoholu, który też przynosi zapomnienie.

Nie można porównywać tych dwóch rzeczy. Nasz teatr będzie teatrem pozytywnej energii. Wychodzący z niego widz powinien powiedzieć: "Dlaczego tak rzadko chodzę do teatru?".

- Po ile są bilety u Pana w teatrze?

To będą drogie bilety, ale my mamy wiele atutów...

- Pan mi najpierw powie cenę, a potem atuty.

Średnia cena biletu na Woody'ego Allena - 100 złotych. A oto atuty: dla studentów akademii artystycznych darmowe wejściówki, mamy metro, mamy tramwaj, mamy autobusy, a nawet dojazd pociągiem...

- To wszystko jest Wasze?

Mamy parking strzeżony, mamy

również zabytkową salę w Pałacu Kultury, mamy pięć gwiazd w przedstawieniu, kultowy tekst Woody'ego Allena, wspaniałą muzykę Gershwina i przede wszystkim genialną reżyserię Eugeniusza Korina.

- W przymiotnikach jest Pan niezły. A gdyby na siebie miał Pan znaleźć jakieś określenia?

Idealista, romantyk, facet z jajami i charakterem.

- O! Często słyszę, że jestem kompletnie nieromantyczny, może się więc wreszcie dowiem, co to jest ten romantyk!

Dla każdej kobiety to znaczy co innego.

- Pan jak jest romantyczny?

Nie zdaję sobie sprawy z własnej romantyczności.

- Ale słyszy Pan "jesteś taki romantyczny" w jakich momentach?

Nazywam siebie celowo romantycznym, ponieważ nie rozumiem tej panicznej ucieczki artystów czy mężczyzn, którzy za romantycznych uchodzą, a się tego wstydzą. Mnie się wydaje, że bycie romantycznym, na przykład aktorem, nie oznacza tylko tego, że się ma dobrze zarysowaną szczękę, niski głos...

- I mokry wzrok.

Albo jeszcze lepiej lekkiego strita. Jak na przykład Malkovich. W ogóle rasowy aktor filmowy powinien mieć tak zwanego strita. Kiedyś pani Wala Hoffmanowa powiedziała mi na castingu do "Ogniem i mieczem": "Pan ma lekkiego zeza!". Obruszyłem się: "Co też pani opowiada!". A pani Wala: "Niech się pan raczej cieszy. Aktor filmowy powinien mieć zeza. Kocha go wtedy kamera". A wracając do romantyzmu, to jest to po prostu sposób myślenia, pewna marzycielskość również. Tylko w moim wieku nie wypada już mówić o marzycielskości, bardziej o celach.

- A skąd Pan wie, że ma jaja?

Tak twierdzą górale.

- Jest Pan z nimi aż tak blisko?

Znają mnie od dziecka.

- Czy Pańska legendarna małomówność może być też atrybutem człowieka z jajami?

Moja mama zawsze mówiła: "Michał, pamiętaj, mężczyzna, który dużo mówi, jest nie do zniesienia".

- I uwierzył jej Pan?

Po 37 latach zrozumiałem.

- Pański aktor Kuba Wojewódzki mówi bez przerwy.

To prawda.

- To jest do zniesienia?

Dla mnie jest wzruszający.

- O! Jak dziecko?

Nie, jak mężczyzna.

- Mężczyzna kiedy jest wzruszający? Wiem, kiedy zaczyna być interesujący. Kiedy czegoś nie wie. Mężczyzna od tego w ogóle się zaczyna.

- Niech mi Pan to przybliży.

Mężczyzna zazwyczaj ufa swojej sile, tak już go biologia stworzyła, więc staje się interesujący wtedy, kiedy wszystko mu się sypie.

- Mnie się wydawało, że mężczyzna ufa swojemu dowcipowi, że go z każdej opresji wyratuje autoironia.

Nie ufam sobie w tej mierze.

- Może słusznie.

Nie jestem tak błyskotliwy jak pan.

- Dobrodzieju... A jaki Pan jest w domu?

Przed premierą podenerwowany, a po premierze uczynny.

- Z wdzięczności, że znieśli?

No...

- Pan jest prywatnie facetem prostym w obejściu czy mimozą, że trzeba o wielu rzeczach pamiętać, żeby Panu na coś nie nadepnąć...

Trzeba ze mną szybko myśleć.

- Bo łatwo Pana wprowadzić w gniew albo odepchnąć?

Nie lubię się nudzić.

- Na Boga! Czemu?

Ponieważ uważam, że na prawdziwą nudę trzeba umieć zapracować. Jeszcze na nią nie zapracowałem.

- Zagrał Pan kiedyś w totolotka?

Tak. Czasem gram.

- Czyli występuje jednak wiara w cud? Nie tylko zapracowanie.

Ależ oczywiście, że tak. Raz nawet trafiłem czwórkę.

- W normalnym trybie czy w systemie? Normalnym, daję 10 złotych

i mówię: "Proszę za tyle".

- A pani w kolekturze nie dziwiła się "taki sławny, a gra w totolotka"?

To było w kolekturze w górach, byłem w gumofilcach, umorusany jak ludzie z lasu.

- Pan jest lepszy, bo jest góralem?

Być góralem nie każdy potrafi.

- Mam powtórzyć pytanie, czy bez powtórzenia odpowie Pan?

Jestem warszawianinem z krwi i kości, natomiast charakterem owszem, bardzo przylgnąłem do tego regionu. Być może również dlatego, że jest to jedyny region w Polsce, który się oparł komunie. Który jest autentyczny, szczery, honorowy i twardy. Górale, jak już się czymś martwią, to naprawdę mają powód. Dlatego tak fajnie z nimi płynie czas. Nie przejmują się byle czym.

- Pan się lubi bić?

Dzisiaj już nie mogę sobie na to pozwolić.

- Dlaczego?

Bo jestem dyrektorem artystycznym teatru, poza tym mam długą listę zacnych sponsorów naszego teatru, którzy najprawdopodobniej nie pochwaliliby, gdyby ich ambasador walił kogoś po ryju. A tym bardziej po nim dostawał.

- A aktorsko kiedy Pan dostał ostatnio po ryju?

Tyle razy, że to już...

- Ostatnio?

Mam wrażenie, mówiąc nieskromnie, że ja gdzieś tam "trzymam poziom", którego nie można nazwać dostawaniem po ryju, natomiast sam pan rozumie - nie wszystkie produkcje, w których się występuje, kończą się tak, jak by człowiek sobie tego życzył.

- "Wiedźmin" to było branie po ryju czy dobra rola?

Ktoś kiedyś powiedział, że jestem specjalistą od dobrych ról w złych filmach. Nawet mi się to spodobało.

- Nie śnią się Panu rycerze, nie ratuje Pan w snach świata? Wiem, że górale by za to Pana wyśmiali, ale miastowi tak mają czasem.

Nie. A pan śni?

- Tak, ale nic o tym potem nie wiem.

Miał pan takie momenty w życiu, kiedy pan śnił i pamiętał swoje sny?

- Od wielu lat nie.

A zastanawiał się pan, dlaczego pan nie śni?

- Tak.

Dlaczego?

- Bo znudzony uciekam od siebie.

Dziękuję za szczerość. Wydaje

mi się, że ludzie, którzy nie śnią, zwykle nie śnią z jakiegoś powodu. A sny mogą być - czymś pięknym... Ja również wiele lat nie śniłem.

- Od kiedy Pan znowu zaczął śnić?

Od niedawna.

- Od czerwca zeszłego roku, kiedy wziął Pan ślub?

Troszkę wcześniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji