Artykuły

Biblia w technikolorze

Niewielka sala radomskiego teatru ma 377 miejsc, co oznacza, że tylko w ostatnim czasie zobaczyło "Józefa" grubo ponad 30 tysięcy ludzi

Wszystkie siedzące i stojące miejsca zostają zajęte. Zza kurtyny słychać głos dyrektora teatru i reżysera Wojciecha Kępczyńskiego, który przez kilka dobrych minut wymienia sponsorów. Nic dziwnego, był to najdroższy spektakl sezonu. Kosztował 3 mld starych złotych. Uszyto 150 kostiumów, kupiono 16 tzw. mikroportów (supernowoczesnych, miniaturowych mikrofonów). Po raz pierwszy w Radomiu zastosowano skanerowe oświetlenie.

Nieciekawa historia biblijna

Wojciech Kępczyński zobaczył "Józefa" po raz pierwszy w Szwecji. Wprawdzie szwedzka wersja sztuki Webbera nie była, jak twierdzi, udana jednak przekonała dyrektora, że można ten musical przygotować o wiele lepiej. - Zachwyciła mnie historia Józefo - mówi dyrektor. - Uważałem, że jest bardzo aktualna, ponieważ w gruncie rzeczy opowiada o tym, że człowiek uparty i wierny swoim marzeniom zrealizuje karierę i osiągnie sukcesy. Wiedziałem, że ten spektakl ma szansę stać się u nas kultowym. Podobała mi się też muzyka, która - jak się okazało na próbach - była wyjątkowo trudna do wykonania.

Western na Bilskim Wschodzie

- Nie bałem się pracować w teatrze prowincjonalnym. Gdy tylko zobaczyłem entuzjazm reżysera, wiedziałem, że to musi się udać - mówi Jan Bzdawka, solista Teatru Muzycznego w Gdyni, który stanął, jak 400 innych aktorów, do konkursu na musicalowe role. Bzdawka szybko stał się idolem. Ma w sobie zresztą coś charyzmatycznego. - Jesteśmy potrzebni - przekonuje opowiadając, jak dostał list od pokłóconej z matką nastolatki, która nie mogąc znieść domowych konfliktów, zaprosiła rodzicielkę na "Józefa". "Dajesz szczęście", napisała w liście. Dobrze jest coś takiego od czasu do czasu usłyszeć - dodaje aktor.

Kępczyński postanowił zebrać dobry zespół. Zrobił to tak, jak dzieje się w wielkim świecie i jak robił to Janusz Józefowicz, kompletując obsadę do "Metra". Gdy tylko pada ta nazwa, wszyscy od razu się "jeżą". Bzdawka, Kryszyłowicz i Piotr Słota-Grabowski, aktor gdyński. - Nie chcemy porównywać się z "Metrem". To cyrk i akrobatyka - ucina Igor Kryszyłowicz, młody tancerz i współautor układów choreograficznych. Kępczyński, licząc się nawet z konfliktem z zespołem własnego teatru, zaprosił na przesłuchania ludzi z całej Polski. Z 400 osób wybrał 30. wg niego przygotowanych perfekcyjnie, tańczących i śpiewających.

Faraon superstar

- Łatwiej wyłapują grepsy dzieci ze szkół, które pojawiają się na rannych przedstawieniach. Starsi nie mają tej swobody w poruszaniu się po ścieżkach pop-kultury - mówi Christelle Rimbal, która oglądała więcej niż połowę przedstawień.

Widownia wyraźnie dzieli się na tych, którzy już oglądali przedstawienie, i tych, którzy są pierwszy raz. "Fani" śmieją się jeszcze przed poszczególnymi gagami. Entuzjazm budzi: kazaczok wywijany przez semickich braci Józefa, taniec korowodu faraona, przypominający rysunki hieroglifów czy żywe zapożyczenie z "Gorączki, złota", kiedy bracia dzielą się gotowanym w kotle trzewikiem, różnego rodzaju cytaty muzyczne z ragtime'u, calypso, klezmerskich piosenek czy rock and rolla. Niemal ekstaza ogarnia widownię, gdy Józef, zasłuchany w pieśń Faraona o snach, wypowiada jedyną mówioną kwestię przedstawienia. W kompletnej ciszy rozlega się głos człowieka, który wie już, że czeka go kariera: "Powtórz ostatnie zdanie, bo nie słyszałem".

Faraon zstępuje ku ziemi. Zaczyna się ostry rock and roli. Poddani zmieniają się w rozhisteryzowanych fanów przetrzymywanych przez kordon policji. Na widowni amok. Snop światła pada na władcę. Nie ma wątpliwości, że to idol. Znane wszystkim gęste bokobrody, gest i ton głosu z "Love me tender".

Widownia szaleje i wyje z zachwytu. - Teraz jesteśmy już wpuszczani za darmo - mówi Christelle Rimbal, warszawianka, która wśród fanów "Józefa" zobaczyła najwięcej, bo aż 46 przedstawień. Przejazdy kosztują niewiele, bo jak mówi, zabiera się czasami do stolicy z Kordkiem, którego zna od czasów "Metra". Była fanem tamtego przedstawienia, kręciła się wokół ludzi związanych z widowiskiem, przekładała z francuskiego jakieś teksty dla Studia "Buffo". W "Józefie" zakochała się od początku. - Zachwyciła mnie muzyka i śpiew, a aktorzy są ze spektaklu na spektakl coraz lepsi. Nie spodziewałam się, że można tak zinterpretować muzykę - mówi podkreślając, że chce zobaczyć jeszcze trzy ostatnie widowiska. Z Warszawy do Radomia stale przyjeżdża kilkanaście osób. Na miejscu działa fan-club musicalu. Szał ogarnia widownię podczas każdego wieczora. W garderobach aktorów wciąż błyskają automatyczne "Kodaki". Niewielka sala radomskiego teatru ma 377 miejsc, co oznacza, że tylko w ostatnim czasie zobaczyło "Józefa" grubo ponad 30 tysięcy ludzi. - Moglibyśmy grać bez przerwy - mówi Jolanta Janus, kierownik biura obsługi widowni. Przy prawie tysiącu przedstawień "Metra" to niewiele, ale jak zauważył jeden z recenzentów, zasługą dyrektora Kępczyńskiego jest to, że zwrócił uwagę lokalnej opinii na teatr.

Część sławy spadła na grające w musicalu dzieci. One też poddane zostały testom, a ostatecznej kwalifikacji dokonano po próbach na scenie. Wybrano dwadzieścia dziewczynek i chłopców, którzy przygotowani przez Jadwigę Stępkowską (z miejscowego Ośrodka Kultury "Resursa"), Ryszarda Balmowskiego (nauczyciela szkoły muzycznej) i Joannę Semeńczuk (choreografkę i aktorkę), stali się atutem tego żywiołowego przedstawienia. Opowiadają, jak po spektaklu "Józefa", pokazywanym podczas wręczenia tegorocznych "Fryderyków", rozbiegły się po autografy Edyty Górniak, Anity Lipnickiej, Kasi Kowalskiej, Liroya i wszędzie mówiono, że to one powinny dawać autografy.

Spektakl cechuje swoisty eklektyzm stylów, feeria barw i bogactwo układów choreograficznych (od baletu klasycznego do współczesnego tańca Jazzowego i figur typu "modern"), wykonanych z należytą dbałością i perfekcją. Całkowite zsynchronizowanie ruchów, gestów, nastrojów - od skrajnego ożywienia po melancholijną powolność, dramatyczne pauzy, cieniowanie tonów, wszystko to tworzy niezapomniany, teatralny melanż. Opowieść biblijna Jest kontrastowana rock and rollowymi przygrywkami oraz młodzieżowym slangiem. Twórcom nie brak też poczucia humoru, jak w scenie targu, kiedy to Józef zostaje sprzedany Potifarowi. Wielofunkcyjna scenografia (autorstwa Małgorzaty Treutler) posłuży tutaj za ulicę, rodem z westernów, zaś tancerki staną się knajplanymi dziewczynami. Króluje muzyka country. Zaskakujące, jak Józef, człowiek o nieziemskim spojrzeniu, trafi bez żadnych przeszkód do sypialni żony Potifara, która wykonując orientalną sarabandę, nakłoni go do nierządnego aktu miłości. Oczywiście bohater trafi za kraty i zaśpiewa swój największy szlagier: "Choćbyś powiedział, że...". Los Józefa zdaje się przesądzony, ale Narratorka szybko uspokaja widownię. Bohaterowi nic się nie stanie, bo "Biblia mówi, że będzie OK".

Jan Bzdawka z Gdyni otworzył sobie rolą Józefa drzwi do kariery. Jednak trudno uwierzyć, że aktor wykorzystał w pełni swoje możliwości. Brakuje mu siły wyrazu i odpowiednio szerokiej skali głosu (mimo iż aktorom pomagają mikroporty). Irytuje jego anemiczny sposób poruszania się po scenie i brak tanecznego wigoru, co w wypadku musicalu wydaje się uchybieniem nie do przyjęcia.

Popisową, zarazem najbardziej profesjonalną sceną w Józefie", jest spotkanie głównego bohatera z Faraonem, którego gościnnie gra w Radomiu Dariusz Kordek ,wyróżniający się wysokim poziomem warsztatu aktorskiego i świetnym wyczuciem stylu. Układ ruchu narzuca skojarzenia ze starą ikonografią egipską.

Radomski musical "Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze" jest wydarzeniem artystycznym choćby z tego powodu, że dobre przedstawienia muzyczne zdarzają się w naszych teatrach raz na jakiś czas. Wyraźnie widać, że za musicalem stoją ogromne ambicje jego twórców oraz próba udowodnienia, że dobry spektakl można zrobić wszędzie i nie potrzeba do tego uznanych ośrodków kulturalnych oraz snobistycznych środowisk, nawykłych do częstego odwiedzania teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji