Artykuły

Dozorca na straży rupieci

"Dozorca" w reż. Piotra Cieślaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Jeśli chodziło o przywrócenie Harolda Pintera teatrowi, to trudno o większą pomyłkę. Jeśli zaś o sceniczny popis Janusza Gajosa - ten wybitny aktor zasłużył na poważniejsze wyzwania. "Dozorca" w Teatrze Narodowym zawodzi w każdym aspekcie.

Podest otoczony rupieciami, skorupami komputerów, szczątkami maszyn do pisania. Śmietnik technologii, ruina amerykańskiego snu o dobrobycie. Na tej stercie rupieci toczy się subtelna walka sił między braćmi Astonem (Oskar Hamerski) i Mickiem (Karol Pocheć) a przygarniętym przez nich włóczęgą Davisem vel Jenkinsem (Janusz Gajos). Subtelna na poziomie tekstu.

(...)

Janusz Gajos dźwiga swojego bohatera troskliwie i z poświęceniem. Bez zbędnych sztuczek. Pozwalając mu na chwile fizycznej degrengolady, na słabość, irytację, strach. Gdy cofa się odruchowo przed nieoczekiwanym, przyjaznym gestem, wprowadza w opowieść trochę przeszłości poniewieranego przez całe życie Jenkinsa. Gdy wybrzydza nad parą ofiarowanych mu butów, ożywia akcję delikatnym komizmem.

Ta delikatność i wpisany w sztukę pomysł nie zapełniają jednak ziejących wyrw w spektaklu. W wersji Piotra Cieślaka to, co mogło być walką czy siatką napięć, zmienia się w serię rozwlekłych dialogów. Dialogów doprawionych pomysłami inscenizacyjnymi, które trudno oglądać bez skrępowania. Ktoś czai się w mroku. Jakieś szepty i cienie przewiną się na blackoucie. Czary, groza, tajemnica nawiedzonego domu. Niewiele to kuglarstwo wnosi do psychologicznego dramatu.

Grający braci Oskar Hamerski i Karol Pocheć poszli tak daleko w odgrywaniu skrajnie przeciwnych charakterów, że stali się niewiarygodni. Starszy - karykaturalnie bierny i wycofany - celebruje swoją powolność sztucznie i teatralnie. Młodszy daje popis sprawności fizycznej, przeskakując między łóżkami i kątami pokoju. Z emocji ma do zaproponowania jednak tylko jeden grymas cynicznego skina, podpuszczającego ofiarę przed zadaniem ciosu.

Pozy zamiast ról. Zabawy w straszny dwór zamiast troski o emocjonalny przekaz. Zagracony pokój nie staje się laboratorium konfliktów czy modelem ludzkiej dżungli, w której nadal rządzi prawo silniejszego. Pozostaje nieciekawą rupieciarnią.

(...)

Całość w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji