Artykuły

Iwona, istota bezwolna

"Iwona, księżniczka Burgunda" w reż. Attili Keresztesa w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Przedstawienie "Iwony, księżniczki Burgunda" w Teatrze Śląskim zaczyna się przy otwartej kurtynie, a wchodząca na widownię publiczność, zderza się z dziwnym obrazem.

Nowoczesną, laboratoryjnie zimną przestrzeń wyznaczaną przez prostokąty neonowych rurek, zwieńcza horyzont z nieruchomą grupą ludzi. Wyglądają jak wyciągnięta z lamusa wycinanka z czarnego papieru. Mają umalowane twarze na wzór cyrkowych klaunów. Trudno powiedzieć, czy jeszcze żyją, czy są już tylko wspomnieniem jakiejś odległej epoki.

Z przodu sceny pojawia się natomiast postać, która do znanej nam sztuki Witolda Gombrowicza na pozór nie pasuje - skulony złowróżbny twór o czarnych obwódkach wokół oczu. Może kruk, a może sama śmierć. Publiczność natychmiast wypada z dobrego nastroju, w jakim przyszła do teatru.

Siłą nowej premiery w Teatrze Śląskim jest forma. Niepokojąca i nie zawsze czytelna w swoich znakach, ale ekspresyjna, drażniąca zmysły i przyzwyczajenia widzów. To forma oparta na grze kontrastów w każdym elemencie teatralnego działania. Od zaprojektowanego przez Biankę Imeldę Jeremias zgrzytu stylistycznego pomiędzy zimną scenografią a fantazyjnymi kostiumami poczynając, a na grze aktorów, opartej na przeciwieństwie groteski i realizmu, kończąc.

Pulsujący rytm spektaklu nie pozwala, by uwaga publiczności wymknęła się spod kontroli realizatorów. Reżyser Attila Keresztes podąża za Gombrowiczem, gdy w panopticum dworu wprowadza Iwonę - symbol normalności. Drobna dziewczyna w białej sukience wygląda co najwyżej na przestraszoną. Z tą chwilą zaczyna się jednak jej droga ku zagładzie i degradacji osobowości. Bo dwór już wyznaczył ją na przeciwnika. Bo dwór się nudzi... Ileż w końcu razy można zachwycać się zachodem słońca i ile razy skazywać kogoś na śmierć nie dlatego, że jest łotrem, ale dlatego, że to My mamy władzę.

Kontrast pomiędzy niewinnością Iwony a moralną degrengoladą dworu wyzwala agresję tego ostatniego. Ale to nie jest prosta opozycja dobro-zło, niewinność-zepsucie. Iwona, w interpretacji Agnieszki Radzikowskiej, to nie Iwona buntowniczka, jak często interpretuje się tę postać w teatrze, i nie Iwona - wzór cnót. To nawet nie do końca ofiara podłych intryg (choć także). To ktoś bardzo Gombrowiczowski - bezwolna istota zgadzająca się na to, by być podmiotem manipulacji.

Momentami jest w tej cichej rezygnacji tak nieludzka i irytująca, że drażni nawet widzów gotowych popchnąć ją do działania. Ona prowokuje do zamachu na swoje istnienie! A przecież w pierwszym normalnie wypowiedzianym zdaniu i w łagodnym pochyleniu ramion, gdy patrzy na Filipa, czai się nadzieja. Jeśli nie na miłość, to przynajmniej na akceptację. Przemyślana, konsekwentna rola ogniskująca działania pozostałych postaci dramatu, które Attila Keresztes sadza na emocjonalnej karuzeli.

Dwór nieprzypadkiem nosi twarze-maski. Pod nimi kryje głupotę, podłość i totalny brak kompetencji do rządzenia. Marionetkowe ruchy w czasie oficjalnych rytuałów to tylko niestaranny kamuflaż wszechogarniającej nudy. Rozhisteryzowanej Królowej Małgorzaty, w interpretacji Anny Kadulskiej, Iwona nie obchodzi; królowej wystarcza groteskowe sam na sam z własnymi wierszami. Ale Królowi Ignacemu, w tej roli świetny Grzegorz Przybył, Iwona spada jak z nieba. Niepokojony (bo przecież nie dręczony) wyrzutami sumienia po dawnej zbrodni, potrzebuje popełnić ją po raz wtóry, jak seryjny morderca. Wie to diaboliczny Szambelan, w rewelacyjnej interpretacji Jerzego Głybina, który jako jedyny trzyma w ręku nici dworskich marionetek. Nawet książę Filip, w ujęciu Michała Rolnickiego, nieoczekiwanie bardziej ludzki niż rodzice, nie oprze się atmosferze zaszczucia, jakim dwór osacza Iwonę.

Ten męski spisek przeciw Cimcirimci brzmi w finale przedstawienia jak groźne memento. Nie tylko dla tych, którzy poddają się losowi, jak Iwona, ale także tych rozsądnych, jak Iza. Interpretacja postaci Izy to dla mnie największa niespodzianka tej inscenizacji. Barbara Lubos zagrała przejmująco kobietę mądrą i sprawiedliwą, ale zniewoloną przez świat mężczyzn, władzy i pieniędzy, z którego nie ma ucieczki...

Spektakl można oglądać od 26 do 28 marca (g. 18).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji