Artykuły

"Operetka"

GOMBROWICZ pracował nad ,,Operetką'' długo. Pomysł zrodził się jeszcze w latach pięćdziesiątych w Ar­gentynie, ale dopiero po powrocie do Europy, kiedy ku zdzi­wieniu autora, jego sztuki teat­ralne "puszczone w ruch" przez Lavellego w Paryżu, zostały przychylnie przyjęte i przedostały się na inne sceny, Gombrowicz wy­ciągnął bruliony "Operetki", by po jedenastu latach, przejść od pomysłu do pełnej realizacji, uwieńczonej drukiem w roku 1966.

Autor umiejscowił akcję I aktu "Operetki" przed pierwszą wojną światową, około 1910 roku - w dawnej monarchii austro-węgierskiej, rodzimym kraju operetki. Dwór księcia Himalaj - parada strojów - fraki, kry­noliny, gorsety, wielkie kapelu­sze z rajerami, cylindry, wspa­niały, brzęczący cyrk - opera, balet, muzyka. W tej uwerturze jest cały idiotyzm klasycznej operetki, ale także jej moda, humor i barwność. Ale oto z operetki wyłania się historia. W drugim akcie odbywa się bal w rezydencji księcia Himalaj. Z Paryża przyjeżdża dyktator mody, mistrz Stroju - Fior. Wszystko zapowiada ciąg dalszy uroczej zabawy. I nagle zaczyna "Ope­retka" przypominać dramat - "Nie-Boską". Przez scenę galo­puje na czele zbuntowanych lokai, rzekomy Hrabia Hufnagiel, który okazał się dawnym loka­jem księcia, Józefem, obecnie przywódcą rewolucji. Rewolucja wkroczyła do pałacu; wraz z Hrabią Hufnagielem vel Józefem, zjawił się także profesor mar­ksista, wiatr historii wieje przez opustoszałe komnaty, wszyscy uciekają, na placu zostają zwy­cięzcy. Trzeci akt jest pełen grozy. To już "Nie-Boska" zaprawiona Witkacym. Jest w nim coś z poetyki koszmarnego snu. Maskarada nabiera cech tragi­cznych. Akcja rozgrywa się tuż po drugiej wojnie światowej. Przez wypalone wnętrza pałacu galopuje nadal Hufnagiel na czele szwadronu wiernych. Postaci z balu, którym nie udało się umknąć, usiłują teraz ukryć się pod różnymi przebraniami, maskami. Książę jest lampą, ksiądz przebrał się za kobietę. Nie można nikogo rozpoznać.

Pojawiają się hitlerowskie mun­dury, maski przeciwgazowe. Hufnagiel ściga faszystów, a po­tem sprawuje nad nimi sąd. Wiatr historii zmienił się w bu­rzę, która wydawałoby się pochłonie wszystko. Nagle pośród tego zjawiają się Szarm i jego dawny rywal Firulet, łowią mo­tyle, za nimi grabarze z trum­ną. Szukają Albertynki, która - wciąż domagając się nagości - zniknęła wówczas z balu, zgwałcona pewnie i zabita. Więc wszyscy "składają do trumny swe klęski i swoje cierpienia". A w finale z trumny powstaje żywa i naga wreszcie Alberty­nka. Na gruzach rozbrzmiewa radosna apoteoza: "Nagości wiecznie młoda, witaj. Młodości, wiecznie naga, witaj" Fabuła została ujęta w cudzysłów operetki. Gombrowicza fa­scynowała forma operetki, a wybór formy miał dla niego naj­wyższe znaczenie, tak go tłumaczy sam autor:

"(..). Mnie zawsze zachwyca­ła forma operetkowa, jedna z najszczęśliwszych, moim zda­niem, jakie wytworzyły się w teatrze, (...) operetka w swym boskim idiotyzmie, w niebiańskiej sklerozie, we wspaniałym uskrzydleniu się swoim za spra­wą śpiewu, tańca, gestu, mas­ki, jest dla mnie teatrem dos­konałym, doskonale teatralnym. Nic dziwnego, że w końcu da­łem się skusić..."

W formie operetki zamknął Gombrowicz "patetyczny ludzko­ści dramat", w operetkowej ma­skaradzie pokazał kawałek dziejów starej Europy. Nie było to sprawą prostą, bo tytuł wcale nie jest metaforą. Rzeczywiście udało się Gombrowiczowi napi­sać operetkę, gdzie i postaci, i akcja, i świat, i mity - wszystko, od początku do końca operetkowe, wysoce umowne. W ramy gatunkowe tego najsilniej skonwencjonalizowanego rodzaju teatralnego wtłoczył Gombro­wicz symbole roli, relacji, sytu­acji. Jest więc Gombrowicz twórcą pierwszej w dziejach te­atru operetki filozoficznej.

Autor jednak tak bardzo bał się niewłaściwego odczytania, że zaopatrzył tekst wstępem, na który złożyły się streszczenie akcji oraz uwagi o grze i reży­serii. Uwagi autora nie zmie­niają faktu, że skomponowany w konwencji libretta operetko­wego utwór, pozostaje jednym z najbardziej prowokujących i kuszących w sumie różnorodny­mi interpretacjami. Żywot sceniczny "Operetki" zdążył już objawić krańcowe możliwości in­terpretacji. Wynikają one rów­nież z uprawomocnienia jednego z dwóch możliwych finałów sztuki - tego, który upatruje wybawienie w triumfującej mło­dości (nagość Albertynki), albo innego, który w odrzuceniu stro­ju widzi moment przerwy w błaznującej galopadzie historii.

Od światowej prapremiery "Operetki", w reżyserii Antonia Calendy w Teatro Stabile w Aquila 1969 r. we Włoszech minęło 15 lat, od polskiej prapre­miery już prawie dziesięć - słynna realizacja Kazimierza Dejmka. Decyzja wystawienia "Operetki" w Teatrze "Wybrze­że" nie jest przypadkowa, jest to swego rodzaju "dopowiedze­nie" Gombrowicza, którego sztuki - "Iwonę księżniczkę Burgunda" i "Ślub" - Ryszard Major wyreżyserował w ubiegłych sezonach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji