Artykuły

Trzeba iść na całość

- Rzeczywiście, wyrosłem na Gogolu i Dostojewskim i jest w mojej mentalności coś, co nazywa się grzebaniem w ludzkiej duszy. To charakterystyczne dla Słowian. Polacy też to lubią - mówi dramaturg i reżyser Iwan Wyrypajew przed premierą swojej sztuki na deskach Teatru Narodowego w Warszawie.

"Taniec Delhi" Iwana Wyrypajewa to sztuka o niestabilności ludzkiego losu i konieczności patrzenia w serce.

Jeden z najważniejszych rosyjskich twórców w młodości był sądzony za rozbój i dostał karę w zawieszeniu.

Dziś jest uznanym i szanowanym na świecie dramaturgiem i reżyserem, partnerem Karoliny Gruszki. Ale w sztukach i filmach pokazuje życie na krawędzi. Szaleńców, narkomanów, morderców przekraczających granice moralności. Zdarza się to również tzw. zwykłym ludziom. Potrafią zamordować z miłości, tak jak bohater "Tlenu", który zatłukł żonę łopatą, gdy zakochał się w innej.

Śmierć to norma

Rozmowę z Wyrypajewem rozpoczynam pytaniem drastycznym jak jego sztuki: - Wyobraża pan sobie, że mógłby zabić Karolinę Gruszkę, gdyby pojawiła się ta druga?

Aktorka przełożyła sztukę i tłumaczy naszą rozmowę.

- Nie wiem, co odpowiedzieć - mówi pisarz. - Napisałem, że bohaterowie w poszukiwaniu życiowej prawdy mogą posunąć się do czynu ekstremalnego. Ale sytuacja z "Tlenu", o której pan mówi, to metafora. Na pewno nie ma żadnego związku z moim życiem prywatnym. Dlaczego miałbym zabijać Karolinę?

Tłumaczy, że w teatrze mówienie o śmierci to norma.

- W moim maksymalizmie nie ma niczego złego. W sztuce trzeba iść do końca: w szczęściu osiągać raj, w piekle - dno.

Czy stawianie wszystkich kwestii na ostrzu noża nie wynika z jego charakteru.

- Może. Mam jednak nadzieje, że widzowie wychodzą z teatru oczyszczeni, z poczuciem radości. Moje sztuki kończą się pozytywnie. Jest w nich coś świetlistego.

Wyrypajewa nie sposób zrozumieć, nie wpisując go w tradycję rosyjskiej literatury.

- Rzeczywiście, wyrosłem na Gogolu i Dostojewskim i jest w mojej mentalności coś, co nazywa się grzebaniem w ludzkiej duszy. To charakterystyczne dla Słowian. Polacy też to lubią.

Najnowsza sztuka Wyrypajewa "Taniec Delhi" rozgrywa się w szpitalu. Bohaterowie uwikłani w miłosny trójkąt są zaskakiwani wiadomościami o zagrożeniu życia. Swojego i najbliższych. Umierają nagle. Nic nie jest pewne.

- Nie podważam Dekalogu. Moje postaci zastanawiają się, co się z nimi dzieje i dlaczego tak ma być. Nie wystarczy tylko mówić o zasadach moralnych, ale je rozumieć i stosować - podkreśla.

W grze ludzkim losem można dopatrzyć się braku poczucia stabilności typowego dla Europy Wschodniej.

- To nie jest problem tylko naszej części kontynentu. Generalnie życie jest mało stabilne. Warunki w Ameryce są lepsze niż w Polsce i Rosji, ale czy to znaczy, że Amerykanie są szczęśliwsi od nas? Nie sądzę. Nie wyobrażam sobie tylko szczęścia. Zawsze towarzyszy mu nieszczęście. Życiu - śmierć.

Sztukę można odebrać jako przypowieść o kryzysie Europy, która utraciła duchową i religijną tożsamość. Niektórzy nie znają odpowiedzi na podstawowe pytania, czym jest życie, śmierć, miłość. Szukają ich w filozofii Wschodu.

- Kultura europejska przez ostatnie stulecie zwracała uwagę człowieka ku temu, co poza nami. Tak jakbyśmy nie szukali szczęścia, tylko nieszczęścia. Jedna z moich bohaterek jedzie do Indii. Warto. Tam usłyszy, że trzeba wrócić do domu i szukać w sobie. We własnym sercu.

Z kryzysem tożsamości łączy się syndrom życia cudzym życiem. Zwykli ludzie marzą o sławie i szczęściu gwiazd. Media stają się zwierciadłem osób publicznych. Te zaś kierują się modą i notowaniami popularności. Zazdrościmy, naśladujemy.

- Żyć własnym życiem to znaczy być blisko rzeczywistości. Rozumieć ją. Niewielu to potrafi. To również mój problem. Ale mimo porażek uważam się za człowieka szczęśliwego.

W sztuce pojawia się też motyw Auschwitz. Można go rozumieć jako metaforę rozpamiętywania przeszłości.

- Nie mówię, by zapominać o historii i puszczać w niepamięć, co się działo w życiu naszych rodzin. Jednak nie można nieustannie przeżywać okrucieństw, które zdarzyły się kiedyś. W ten sposób hodujemy w sobie agresję, zaczynamy żyć w zaklętym kręgu nienawiści.

Wyrypajew zauważa, że w Rosji ostatnia wojna nie wywołuje tak wielkich emocji jak u nas. Angażuje głównie uwagę ludzi starszych. Młodych nie pochłania.

Uwierzcie w siebie

Zapytałem pisarza, jak ludzie urodzeni w bloku sowieckim czują się w nowych czasach. - Nie byliśmy gotowi na zmiany. Nie nadążaliśmy za nimi. Problem nie sprowadza się do zastąpienia komunistycznej tyranii - demokracją. Zmieniły się pryncypia. Mama uczyła mnie, że trzeba żyć dla innych, dzielić się, być dobrym, nie zabiegać o bogactwo. Co z tego jest dziś aktualne?

Wyrypajewowi podoba się Polska. Mówi, że Polacy są mili.

- Ale wyczuwam w was kompleksy dawnej niewoli i prowincjonalności. Zupełnie niezrozumiałe. Przecież państwo polskie liczy się w Europie, jest niepodległe, a gospodarka dobrze się rozwija. Musicie uwierzyć w siebie.

O Rosji mówi:

- Kiedy jestem w kraju, krytykuję władzę. Za granicą podkreślam, że trudno jest przestawić takiego kolosa jak Rosja na nowe tory. A jednak idziemy demokratyczną drogą. Nigdy nie było u nas takiej wolności jak teraz. Moje sztuki miewają wydźwięk antyrządowy, a nie mam z tego powodu problemów. Nie żyję w strachu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji