Artykuły

Książę Myszkin i inni

Na małej scenie, nasyconej czernią, pojawiają się osoby kameralnego dramatu. Kostiumy ich od strony kolorystycznej tak są skomponowane, że wydają się jakby wtopione w tło dekoracyjne mroczne, ciężkie. Czerwień czy zieleń niektórych kostiumów mieni się ledwie pastelową tonacją, albo przechodzi w tęczową gamę barw.

Wszystko - a więc także kostiu­my i dekoracje - zostało tu odrealnione i poddane impresyjnej wizji malarskiej. Odrzucono cały sztafaż obyczajowy, wszelką opisowość. Dekorację tworzą ciężkie jakby metalowe kurtyny oraz ażurowe obramowania, wykorzystywane w miarę zmiany miejsca akcji. Meble i rekwizyty ograniczone zostały do niezbędnego minimum. A. więc scenografia - poza jej malarskim efektem, poza funkcjonalno­ścią konieczną do podkreślania miejsca akcji - ma tu jeszcze swój sens metaforyczny: stwarza atmosferę jakiejś zamkniętej, po­nurej przestrzeni, z której wyła­niają się sylwetki ludzi i snują się przez chwilę osaczone, przytłoczo­ne tym mrocznym labiryntem. Ci ludzie próbują ze sobą stoczyć walkę o moralny sens istnienia, wzajemnie się obnażają ze swych najtajniejszych myśli, komplek­sów, wątpliwości, odsłaniają okrutną pustkę swej egzystencji, żeby poczuć się przez moment wyzwolonymi, wolnymi, ale również po to, żeby wzruszyć ludzkie su­mienie, wywołać niepokój i w stanie rezygnacji, osamotnienia zniknąć, rozpłynąć się znowu w tym ciemnym zagadkowym świe­cie.

Adaptator okazał się bezwzględny w redukowaniu osób i zdarzeń występujących w "Idiocie" Dostojewskiego. Z tej obszernej dwutomowej powieści wybrał wątek dotyczący li tylko tytułowej postaci - księcia Myszkina. Stworzył ka­meralny dramat o chorym i sła­bym człowieku, który swoją nie­skazitelną postawą wobec życia i ludzi chce dążyć do ideału, a który znalazłszy się przypadkowo w środowisku dalekim od dosko­nałości - jako że świat nie jest rajską idyllą, ponosi klęskę. Sza­moce się więc książę Myszkin w splocie ludzkich słabości: zawiści, zła, pożądliwości, brutalności. Na swojej drodze spotyka interesują­ce go dwie kobiety. Ale Myszkin nie z tych, co miłość pojmują jak Rogożyn, dla zaspokojenia swojej pożądliwości. Myszkin jest prze­cież, idealistą, aniołem dobroci. To też w chwili wyboru pomiędzy tymi dwiema kobietami staje się znowu bezradny, nieszczęśliwy, więc i tym razem w oczach świadków tej sceny okaże się "idiotą".

Ten - w dużym uproszczeniu przedstawiony tu - "romansowy" niejako schemat "Idioty", a naj­lepiej sprawdzający się w scenicznym działaniu, był z konieczności dość wysoką ceną adaptacji. Inne problemy zeszły na dalszy plan, albo też musiały zostać wyeliminowane. A przecież istotną war­tością powieści Dostojewskiego jest właśnie nie tyle sam książę Myszkin, co cała zbiorowość, to rojowisko ludzi, istne kłębowisko temperamentów, postawione w sytuacji, w której nerwowość zda­rzeń prowadzi do wyzwalania na­miętności, gwałtownych spięć, do ujawniania ukrytych myśli, zwątpień, nadziei.

Ci ludzie stają naprzeciwko siebie, żeby rozegrać ostateczną walkę, żeby dotrzeć do dna własnej osobowości i odsłonić w go­rączkowym starciu tajniki duszy. I właśnie w tym jakimś chaosie ludzkiego żywiołu, myśli i wyni­kającej stąd wieloznaczności pre­zentowanego świata kryje się największa wartość powieści Dosto­jewskiego.

Wersja sceniczna jest zazwyczaj tworem innym, nowym, bardziej lub mniej samoistnym, w zależ­ności od inwencji adaptatora, który dokonując wyboru w materiale powieściowym czerpie stamtąd wedle własnego upodobania lub wymogów czasu. Tak rzecz się ma i z "Idiotą".

Stanisław Brejdygant w jednej osobie, adaptator, reżyser i wykonawca tytułowej roli jest wyraź­nie zafascynowany księciem Myszkinem. Widać to nie tylko z kie­runku adaptacji, ale i z gry akto­ra, przejętego do głębi swą rolą, trafiającego zresztą w jej ton, w charakter postaci. Ten człowiek promieniejący dobrocią, spoko­jem, będący wyidealizowanym abstraktem pokory, ludzkiej dosko­nałości jest jasnym kontrastem w okrutnym świecie Dostojewskiego. Ale w powieści nabiera o tyle re­alnych wymiarów, że ginie tu raz po raz w tłumie, usuwa się w cień, dając możność wypowiedze­nia się innym. Tymczasem w przedstawieniu jest cały czas obecny na scenie, jest w każdej chwili i dla każdej postaci partnerem w dialogu. Żeby nie stać się ab­strakcją, wyizolowanym metafi­zycznym pojęciem, aktor musi tym bardziej uczłowieczyć Mysz­kina. I to się Brejdygantowi uda­ło. Pokazuje on żywego, subtelne­go, cichego, zawsze nacechowane­go godnością człowieka, uwikłanego w sprzecznościach ludzkich uczuć i namiętności, przeżywającego swój dramat w konfrontacji z brutalną rzeczywistością.

I kilka innych ról zaważyło w sensie dodatnim na przedstawie­niu. Przede wszystkim Kazimiera Nogajówna jako świetna Nastazja Filipowna, kobieta o podejrzanej reputacji, urzekająca mężczyzn urodą i temperamentem, a zarazem przeżywająca swój tragizm. Szcze­gólnie w scenie palenia paczki banknotów zabłysnęła Nogajówna aktorstwem przedniej klasy. Wiele dziewczęcego liryzmu i kobiecej przenikliwości zaprezentowała Hanna Wróblówna w urodziwej i równie nieszczęśliwej z powodu Myszkina Agłaji. Z innych posta­ci ważne miejsce zajmuje jeszcze kupiecki bogacz Rogożyn, przyjaciel Myszkina, a zarazem jego rywal, który w interpretacji Andrzeja Adamczewskiego stał się typem o wyraźnie zarysowanych kontu­rach, tak jak i Henryk Olszewski w roli Lebiediewa czy Alojzy Makowiecki jako Generał.

Już po raz drugi Brejdygant adaptuje i reżyseruje Dostojew­skiego. "Idiota" jest jednak powieścią o wiele trudniejszą dla sceny od "Wiecznego małżonka". Adaptacja Brejdyganta, jakkolwiek jest tylko jakimś zarysem tematyki powieści, zrobiona została zręcznie, układa się w dramaturgiczną i lo­giczną całość. Czego nie mógł po wiedzieć adaptator to uzupełnił reżyser, starając się w tych kameralnych scenkach przekazać przy­najmniej cząstkę świata Dostojewskiego i jego bohaterów, w któ­rych i nasze pokolenie ciągle jeszcze szuka paraleli do własnych niepokojów, kompleksów i dramatów. A do wydobycia tej tak spe­cyficznej atmosfery towarzyszącej Dostojewskiemu przyczyniła się wydatnie także scenografia (Zofia Wierchowicz) i muzyka (Ryszard Gardo).

Jakbyśmy nie komentowali tak tu tak licznych u nas adaptacji, zjawisko to wynika niewątpliwie z potrzeb współczesnego teatru, któremu oryginalna dramaturgia często nie wystarcza. A w przypadku Dostojewskiego - sprawa wydaje mi się już dawno została przesądzona. Nie my odkrywamy go dla sceny. Już od pół z górą wieku interesuje on niezmiennie teatry całej Europy, dostrzegające w jego powieściach doskonały materiał dramaturgiczny, jakiego na próżno by szukać u niejednego rasowego nawet pisarza scenicznego. Również "Idiota", tak jak i większość wybitnych powieści tego autora był wielokrotnie przerabiany na scenę, nie mówiąc już o fil­mach Kurosawy czy Lampina (z Gerardem Philipem). Więc i poznańska adaptacja jest zjawiskiem naturalnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji