Artykuły

Amsterdam. Sukces baletu Krzysztofa Pastora

Owacją na stojąco tysiąc sześciuset widzów w sali Muziektheater w Amsterdamie przyjęło baletową opowieść o Don Giovannim Krzysztofa Pastora. Entuzjazmem po równo obdarzono holenderskich tancerzy, polskiego choreografa, ale i oczywiście Mozarta, bo bez jego muzyki spektakl by nie powstał.

Takie przedstawienia to już dziś rzadkość. Coraz mniej choreografów ma odwagę spróbować swych sił jako twórcy dużych widowisk o skomplikowanej fabule. Nie bez znaczenia są też koszty przedsięwzięcia, na jakie zdobył się Het Nationale Ballet, oddając Polakowi do dyspozycji cały zespół i dodatkowo angażując orkiestrę Holland Symfonia pod dyrekcją Roya Goodmana. Narodowy Balet Holenderski może sobie na to pozwolić, to kulturalna wizytówka kraju, o ogromnej renomie w Europie, zdobytej w ciągu ponadczterdziestoletniej działalności. Tu nie zaprasza się debiutantów, trzeba mieć wyrobione w świecie nazwisko, by widnieć na afiszu obok takich choreograficznych sław, jak Hans van Manen czy William Forsythe, a z klasyków - George Balanchine, Frederick Ashton lub Jerome Robbins.

Krzysztof Pastor zaadaptował jedno z największych dzieł operowych - "Don Giovanniego" Mozarta. Fabuła była gotowa, trzeba ją było tylko przełożyć na język tańca, co wszakże nie należy do zadań łatwych. Spektakl utrzymany jest w konwencji teatru baletu, jego specjalistą jest dobrze znany u nas Boris Ejfman, który do baletowej klasyki dodaje nowoczesne środki teatralne. Tym tropem podąża Krzysztof Pastor, ale osiąga inny artystyczny efekt. Ejfman tradycję wzbogaca rosyjską emocjonalnością, chętnie obnaża mroczne zakamarki ludzkiej duszy. Polski choreograf jest kontynuatorem amerykańskiej szkoły George'a Balanchine'a i stylu wypracowanego latami przez Hansa van Manena z Het Nationale Ballet. Jego choreografię cechuje perfekcyjna elegancja, ale i chłód emocjonalny.

Tylko czasami zatem przez klasyczną doskonałość tańca przebijają się tu namiętności bohaterów "Don Giovanniego". Łatwiej je sobie uświadomić, gdy zna się treść tej historii, ale w końcu losy słynnego uwodziciela należą do najpopularniejszych tematów kultury europejskiej. Spektakl Het Nationale Ballet dochowuje wierności librettu opery Mozarta i jego muzyce. Usunięto recytatywy oraz kilka zaledwie arii, Krzysztof Pastor umiejętnie wyważył proporcje między solowymi popisami głównych bohaterów a scenami zbiorowymi. Całość rozegrał na niemal pustej scenie, dzięki projekcjom fotograficznym wyraziście umiejscawiając akcję poszczególnych epizodów. Z rzadka korzystał ze środków czysto teatralnych - jak choćby w finałowej scenie przybycia posągu Komandora na kolację do Don Giovanniego - tym silniejszy osiągając wówczas efekt.

Choreografia Krzysztofa Pastora jest trudna i wymaga perfekcyjnego wykonania. Taki spektakl można było zrealizować właśnie z Het Nationale Ballet, dysponującym siódemką świetnych solistów, wcielających się w postaci Mozarta. Nawet Komandor w operze mający nie za wiele do zaśpiewania tu otrzymał porcję popisowego tańca. Oprócz tego Krzysztof Pastor wprowadził duchy ognia, towarzyszące tytułowemu bohaterowi, mocno też zaangażował żeńską część zespołu, co jest niezbędne w opowieści o męskich zdobyczach.

Efektowne, dynamiczne i znakomicie zatańczone widowisko Krzysztofa Pastora ma jednak pewną wadę. Poprzestaje na starannym opowiedzeniu znanej fabuły. A przecież ta historia tak bardzo wciąż nas fascynuje, gdyż ciągle odkrywamy inne odpowiedzi na pytanie, kim był Don Giovanni. Tu śledzimy jego losy, nie zaglądając mu w duszę. A i muzyka Mozarta, opracowana w wersji orkiestrowej przez holenderskiego kompozytora Roba Zuidama, straciła swą niepokojącą metafizyczną głębię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji