Artykuły

Podzielony świat Ósemek

- Byliśmy i jesteśmy specyficzną grupą ludzi, która próbuje połączyć sztukę i sposób życia. Ósemki narodziły się w marnych czasach PRL-u, w poszukiwaniu alternatywy i świata, w którym będą mogły istnieć przyjaźń i nieskrępowana, nieocenzurowana rozmowa. To się udało, myślę, że jesteśmy szczerzy i uczciwi w tym, co pokazujemy w teatrze, i próbujemy tak żyć - mówi Ewa Wójciak, dyrektor, reżyser i aktorka Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu.

W najnowszej, jubileuszowej sztuce Teatru Ósmego Dnia "Paranoicy i pszczelarze" świat jest wyraźnie podzielony. Życie przeciętnego człowieka nijak ma się do rzeczywistości politycznej i medialnej. Z okazji 45. urodzin sztuka gości w stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej. Obchodom towarzyszy wydanie albumu o historii legendarnych Ósemek, które, jak się uznaje, zburzyły w polskim teatrze "czwartą ścianę" - tę dzielącą aktora i widza.

Z Ewą Wójciak [na zdjęciu w spektaklu "Teczki"], aktorką i reżyserką z Teatru Ósmego Dnia, rozmawia Edyta Błaszczak:

Adam Michnik w albumie "Teatr Ósmego Dnia", wydanym na jego 45-lecie, pisze: "to więcej niż teatr, to wspólnota ludzi połączonych wartościami i przekonaniem, że teatr jest dla nich wszystkim: wiarą, nadzieją i miłością". Jak wy widzicie siebie? Czym był kiedyś, czym jest dziś Teatr Ósmego Dnia?

- Byliśmy i jesteśmy specyficzną grupą ludzi, która próbuje połączyć sztukę i sposób życia. Ósemki narodziły się w marnych czasach PRL-u, w poszukiwaniu alternatywy i świata, w którym będą mogły istnieć przyjaźń i nieskrępowana, nieocenzurowana rozmowa. To się udało, myślę, że jesteśmy szczerzy i uczciwi w tym, co pokazujemy w teatrze, i próbujemy tak żyć.

W "Wizji lokalnej" z 1973 roku mówiliście o prawdzie głęboko ukrytej pod pozorami systemu, w "Przecenie dla wszystkich" z 1975 roku (z muzyką Jana A.P. Kaczmarka) - o zniewoleniu przez reżim i o wyborze jednostki. Za takie działania były represje. Jak wam dokuczała bezpieka?

- Od samego początku teatr dość odważnie odnosił się do rzeczywistości. Dlatego mimo sukcesów, nie mogliśmy wyjeżdżać. Byliśmy więźniami we własnym kraju. Nie pomagały oficjalne zaproszenia, choćby z festiwalu Teatr Narodów. Dla teatru, który miał ambicje eksperymentalne, brak konfrontacji, spotkań z publicznością. był zabójczy. W końcu nie mogliśmy grać na żadnej scenie, nawet w kościołach, gdzie przez moment znajdowaliśmy schronienie. Zostaliśmy zdelegalizowani. Bez grania nasze życie było bez sensu. W latach 80. członkowie grupy kolejno udawali się na emigrację. Wiązaliśmy się z obywatelami krajów zachodnich, żeby otrzymać paszporty i móc pracować za granicą. To była droga w jedną stronę - stempel w paszporcie bez powrotu. Dopiero po upadku muru berlińskiego Tadeusz Mazowiecki i Izabela Cywińska zaprosili nas z powrotem.

Jesteście określani jako teatr buntu. Kiedyś buntowaliście się przeciwko systemowi. A dziś - choćby w najnowszym spektaklu "Paranoicy i pszczelarze" - przeciw czemu?

- Przeciwko temu, co człowiek produkuje i co go ogranicza. Przeciwko zbiorowym histeriom, patriotyzmowi, jednowymiarowemu widzeniu świata. Bo mamy poczucie, że nastąpił kryzys tożsamości i kultury. Mimo że partii jest wiele, problemy pozostają te same. O Unii Europejskiej mówimy wciąż "oni". Opieramy się o historię, powstają kolejne muzea chwały i zabawy w rekonstrukcje historyczne. Naszym zdaniem są niebezpieczne - ożywiane są duchy feudalne, wzorce militarystyczne, a w rekonstrukcjach nie ma marginesu tolerancji i miejsca na dyskusję.

W odróżnieniu od innych spektakli, choćby plenerowego, metaforycznego"Czasu matek", w najnowszym przedstawieniu mówicie prosto - świat zwykłych ludzi i ich problemów nie styka się ze światem medialnym, politycznym. Na sztukę spokojnie można zabrać gimnazjalistę.

- Pod tą czarno-białą diagnozą są ukryte inne sensy. To przedstawienie zostało zainspirowane reportażem "Przeciętni Polacy" z dodatku "Gazety Wyborczej" "Duży Format". Zachwyciły mnie historie zwykłych ludzi, dzielnie zmagających się ze swoim losem. Część z tych historii widzimy w spektaklu, część to nasze własne poszukiwania wspaniałych "przeciętniaków". Ich losy są skonfrontowane z wszechobecnym show. Komisja hazardowa nie ma ujawnić prawdy. To marny spektakl, w którym najważniejsze jest to, żeby ktoś na chwilę zabłysnął. Ludzkie życia toczą się gdzie indziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji