Artykuły

Teatr totalny

- "Teatr totalny", superefekty - ja do takiego teatru jestem przyzwyczajony. To był mój teatr, a gdy to wszystko teraz opowiadam, to czuję się tak, jakbym opowiadał bajkę - JERZY STUHR w kolejnej rozmowie z Marą Malatynską.

- Szykując się do swojego powrotu na scenę, wspomina Pan przede wszystkim o aktorskiej wytrzymałości fizycznej. Czy strona fizyczna jest rzeczywiście aż tak bardzo ważna dla sztuki?

- Bezwzględnie tak, zwłaszcza w teatrze, który mnie interesuje. Zawsze bardzo się boję takiego momentu, kiedy miałoby się okazać, że "w głowie" jeszcze wszystko pracuje jak należy, a ja już nie mam siły fizycznej, by podołać pomysłom inscenizacyjnym. Bo w tym momencie przestanę być aktorem. Tak mnie uczono.

Proszę sobie przypomnieć mój pierwszy występ w Starym Teatrze, w "Dziadach", gdzie grałem diabła. Jaki to był wielki wysiłek fizyczny! To była gimnastyczna rola. Z gimnastykami ścigałem się na przewroty w przód i w tył. Byłem gimnastykiem. W takim teatrze wyrosłem! A Piotr Wierchowieński w "Biesach"? - cały zagrany był w biegu. Nawet wiecznie "zapluty" Porfiry Pietrowicz w "Zbrodni i karze" - człowiek, który co chwilę dostaje ataku astmy i gra tymi strasznymi atakami, czy też "Emigranci"? Cały czas baliśmy się z Jurkiem Bińczyckim o naszą kondycję w tym spektaklu. Właśnie fizyczną. Czy jeszcze dzisiaj wytrzymamy? Bez przerwy obaj na scenie.

To jest dla mnie wielkie wyzwanie na ten rok: wrócić, zagrać i wyreżyserować. Wciąż o tym myślę, ale pewnie bym się na to nie odważył, gdyby nie fakt, że mam bez przerwy intensywny trening właśnie fizyczny. Tym treningiem jest mój "Kontrabasista", z którym jeżdżę wszędzie, ostatnio byłem w Warszawie, znów jestem tam zaproszony. "Kontrabasista" to przecież dwie godziny na scenie, a więc męka, pot i idealna zaprawa kondycyjna. Oczywiście, dzisiejszym studentom też mówię o potrzebie ciągłego dbania o sprawność fizyczną. Ale, jak ona ma istnieć, gdy tak niewiele grają? Ja grałem 33 razy w miesiącu. A gdy pytam mojego syna: Ile razy w tym miesiącu zagrałeś, to mówi mi: 6 razy. Przecież kondycja umacnia się w konkretnym działaniu. Nasza kondycja była jednym z nieodzownych dla sztuki elementów. Bo my mieliśmy szczęście grać w "teatrze totalnym" - jeśli tak można go nazwać, czyli działającym na widza mnogością efektów. Do dzisiaj pamiętani różne "szalone" pomysły, wymagające pełnej sprawności!

Choćby to, jak Konrad Swinarski opowiadał, w jaki sposób ukaże się Duch Ojca Hamleta. Zostało to, jak wiemy tylko w opowieści, bo znakomity reżyser nie zdążył "Hamleta" zrealizować. Pamiętam jednak, jak inżynierowie z AGH przygotowywali elektryczną łączność między Duchem stojącym na balkonie w Starym Teatrze - tym nad widownią, który służy teraz już tylko za kabiny oświetlaczom - a stojącym na scenie Hamletem, wyposażonym w specjalne rękawice, żeby między Duchem na balkonie, a rękami Hamleta na scenie przebiegały nad widownią iskry.

Pamiętam też, jak Konrad rozmyślał o "Operze za trzy grosze" - ja miałem być współreżyserem. Widzowie wchodzący do teatru, natychmiast mieli znaleźć się w czymś w rodzaju dzielnicy porno, w jakimś np. Hamburgu. Wtedy, w latach 70., wymyślić dzielnicę porno w świątobliwym Starym Teatrze, to była prawdziwa prowokacja! Widzowie mieli najpierw chodzić po takim miasteczku, gdzie byłyby i budki, i dziewczyny w oknach, i różne sado-maso, potem samo przedstawienie miało się odbywać normalnie w sali, a na zakończenie mieli wieszać Macky Majchra właśnie w tym porno-mieście.

"Teatr totalny", superefekty - ja do takiego teatru jestem przyzwyczajony. To był mój teatr, a gdy to wszystko teraz opowiadam, to czuję się tak, jakbym opowiadał bajkę. Ja się nauczyłem, że teatr jest synkretyczną sztuką łączącą wszystko. Teatr jest słowem, ale teatr jest też różnorodną sumą wszech możliwości. Tak by powiedział i Józef Szajna, i Tadeusz Kantor - choć inaczej by to formułowali. A Grotowski - znowu inaczej. Powiedziałby, że tylko z człowieka trzeba zbudować piramidę i świątynię - i z niczego więcej. Też by miał rację. Ale i sam Andrzej Wajda również wiedział, jaka siła tkwi w magii powstałej z różnorodności, używał niegdyś wszelkich elementów. Pamiętamy, gdy szła Pallas Atena i Piotr Wysocki, a muzyka Koniecznego zapierała dech w piersiach. Jednakże do tego wszystkiego potrzeba wielkiej kondycji. W dużej mierze - fizycznej!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji