Artykuły

Prawiek

W Tarnogrodzie na Lubelszczyźnie odbywa się co roku festiwal pod nazwą Sejmik Teatrów Wiejskich. Na tym festiwalu amatorskie zespoły z całej Polski przedstawiają dawne zwyczaje i ceremonie, na przykład wesele kurpiowskie, międlenie lnu albo kiszenie kapusty. Teatr Wierszalin, który występuje na prawie wszystkich polskich festiwalach, niestety w Tarnogrodzie jeszcze nie wystąpił. A szkoda. Byłaby to ciekawa konfrontacja prawdziwej ludowej kultury z jej imitacją. "Prawiek" według powieści Olgi Tokarczuk jest kolejnym widowiskiem folklorystycznym Wierszalina po "Głupie" i "Dybuku". Jest to opowieść o życiu podkieleckiej wsi, rozgrywająca się na przestrzeni pół wieku. Ale zawiódłby się ktoś, kto czekał na teatr rytuału. Z dawnego stylu Wierszalina zostały głównie pomysły, jak malowane deski z portretami bohaterów, jak scena rodzenia, w której spod jednego obrazka wysuwa się drugi, jak grana na żywo muzyka, a właściwie całe muzyczne tło, z fisharmonią, cykadami i odgłosami wystrzałów, które imituje stukanie drewnem o drewno. Została też pewna szlachetna naiwność, z jaką bohaterzy zwracają się wprost do widzów, opowiadając w trzeciej osobie o swoim życiu. Ale te pomysły pozostają pomysłami, nie układają się w całość. Niektóre powtarzane są po kilka razy, jak przerwany dźwięk harmonii oznaczający śmierć, jak scena rodzenia czy demonstrowanie malowideł z widokiem tytułowego "Prawieku".

Reżyseria przypomina mi do złudzenia reżyserię spektakli z Tarnogrodu, gdzie członkowie kółek teatralnych siadają na ławkach i każdy robi swoje: jeden myje kapustę, drugi szatkuje, trzeci udeptuje ją w beczce. Czasem się odezwą jeden do drugiego, pilnując, żeby twarze mieć zwrócone do publiczności. Podobnie w "Prawieku": na scenie panuje nieustanna krzątanina, każdy zajmuje się sobą i od czasu do czasu tylko odkrywa obecność innych. Kloska pali kadzidło, Genowefa rodzi, dziedzic Popielski siedzi na zydelku i rzuca kostką do gry, Misia robi na drutach, Izydor robi min/, a Paweł się upija. Różnica polega na tym, że teatry wiejskie nie używają dymów.

Większości widzów ten styl jednak odpowiada, jak można sądzić z długich oklasków po poniedziałkowym spektaklu. Kadzidła, zydle i ludowe obrazki będą zawsze miały wzięcie w stolicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji