Artykuły

Dziady

"Dziady" - Adam Mickiewicz, inscenizacja i scenografia - Konrad Swinarski, kostiumy - Krystyna Zachwatowicz, muzyka - Zygmunt Konieczny, układ tańców - Zofia Więcławówna, układ ruchu - Marek Lech. Teatr Stary im. Heleny Modrzejewskiej, Kraków.

Kotarbiński, dyrektor teatru krakowskiego w latach 1900 -1905, któremu zawdzięczamy wprowadzenie na scenę arcydramatu Mickiewiczowskiego, tak oto wspominał okoliczności prapremiery "Dziadów": "Gdy powziąłem zamiar wystawienia "Dziadów", żona moja, ze swym kobiecym rozsądkiem i znajomością praktyki życiowej, poradziła, abym poruczył ułożenie tekstu autorowi "Wesela". Dlaczego? Bo i przewidziała bystro, że przy mnie zostanie zasługa wprowadzenia poematu na repertuar, a recenzenci krytykować będą pracę poety, który z konieczności musi dokonać licznych skrótów i modyfikacji... Odbyłem wtedy z Wyspiańskim wstępne konferencje i stanęło na tym, że zostawiłem mu wolną rękę. Za skromne i honorarium podjął się poeta ułożyć, tekst tych, jak je nazwał "scen dramatycznych", obmyśleć szczegóły wystawy i reżyserii. Przewidywania mojej żony sprawdziły się w zupełności".

Aktualny dyrektor Teatru Starego w Krakowie - Jan Paweł Gawlik powierzył inscenizację "Dziadów" reżyserowi KONRADOWI SWINARSKIEMU, który wprawdzie nie jest - jak Wyspiański - poetą, ale jest także artystą plastykiem. Jego wielki talent gwarantował z góry Teatrowi, Szan. Dyrekcji i PT. Publiczności że premiera przy pl. Szczepańskim nie będzie li tylko kolejną realizacją naszej "dramy narodowej", repliką dawniejszych koncepcji reżyserskich, lecz, że stanie się zdarzeniem artystycznym. Praktyka wykazała, że słuszność miała nie tylko przed 70-ciu z górą laty pani Lucyna Kotarbińska, ale także pół roku temu Jan Paweł Gawlik. "Dziady" według Swinarskiego otworzyły nowy rozdział historii teatralnej Adama Mickiewicza: wpisały jego dzieło w formułę teatru nowoczesnego. Takiego, który do dzisiejszego widza apeluje współczesnym językiem w sprawach jego czasu.

Swinarski twierdzi, że nie obchodzą go zdarzenia historyczne: młodzieńcze, gorzkie i bolesne wspomnienia Mickiewicza, lecz istota "Poemy", którą upatruje we wzajemnych stosunkach "ja, społeczeństwo i kosmos". Nadając poprzez taką interpretację reżyserską utworowi charakter powszechny, przenosząc jego problematykę jedynie w najwyższe rejestry ludzkiej myśli i spraw, dotykając podstawowych zagadnień egzystencji, funkcji człowieka w świecie i bycie społecznym - inscenizator nie zapomniał przecie o teatrze. Nie zapomniał o tym, że partytura "Dziadów" stanowi rusztowanie dla skonstruowania widowiska. I Swinarski stworzył widowisko w wielkim, nowoczesnym stylu, przy użyciu bogatego zespołu takich środków wyrazu, które były w stanie najskuteczniej zaapelować do wrażliwości współczesnego widza.

Polem akcji stał się cały teatr. Od wejścia, przysposobionego na modłę kruchty z autentycznymi dziadami spod Mariackiego Kościoła, poprzez kaplicę z ołtarzem Ostrobramskiej i czarnym katafalkiem, aż po salę zamienioną w widownio-scenę. Z pierwszą chwilą, wkraczając na strome schody Teatru Starego, zostajemy wchłonięci przez niezwykłą sztukę mistrza słowa i mistrza obrazu, ruchu, działania. Sztukę Mickiewicza i Swinarskiego. Ani przez moment nie jesteśmy widzami, lecz uczestnikami: obrzędu, niebiańskich widzeń, zebrania w celi bazyliańskiej, walki z szatanem, egzorcyzmów, towarzyskich konwentykli salonu warszawskiego, balu u Senatora, burzy, zesłania... Wszystko to, co się dzieje, nie dzieje się wobec nas, ale wraz z nami. Przy naszym bezpośrednim udziale. To my otaczamy "trunę" w oczekiwaniu na pojawienie się upiorów... to nas okrążają maszerujące wokół sali wojskowe ronty... to przy nas rzuca się z okna na bruk nieszczęsny Rollison... do nas wyciągają dłonie kościelne dziady na "Dziady" przybyłe... Ale ileż w tym znakomitych, niepowtarzalnych scen, ileż nowych pomysłów i zaskakujących rozwiązań! Polonez więzienny tańczony na podeście przecinającym widownię, egzorcyzmowanie Konrada splecionego w jedno z szatanem, sen spowitego kołdrą niczym rzymską togą Senatora, czy wreszcie wstrząsające zakończenie... Teatr to najwyższej rangi, dzieło godne Mickiewiczowskiego tekstu!

Przed 40-tu laty Boy pisał w "Kurierze Porannym": "Inscenizacja Wyspiańskiego, od której datuje się sceniczność "Dziadów", poszła po linii malarskiej, a zarazem po linii realizmu, zgodnej z ówczesnymi prądami teatru... Koncepcja Schillera jest zupełnie inna. Ujął całość "Dziadów" jako misterium i zamierzył zharmonizować wszystkie sceny w jednej tonacji...". Swinarski - dodać wypada - uczynił z "Dziadów" wspólny obrzęd i wspólny rozrachunek ze społeczeństwem i kosmosem tak widzów jak aktorów. Przełamując barierę miedzy sceną a widownią, między i tym co osobiste i społeczne otworzył, drogę Mickiewiczowi w nadchodzący wiek XXI.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji