Artykuły

Trzy siostry, zbrodnia i kara

"Trzy siostrzyczki Trupki" w reż. Macieja Kowalewskiego w Teatrze na Woli w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Estetyka "Kiepskich" zawitała do teatru. Maciej Kowalewski próbuje ulepić z niej przejmujący obraz patologii, na jaką skazani są ludzie wykluczeni. Efekt - niekończąca się zabawa brudami.

W "Trzech siostrzyczkach Trupkach" Maciej Kowalewski ożywił piękną polską tradycję nakazującą wsuwać chore dzieci na trzy zdrowaśki do pieca, a te z problemami wychowawczymi - obijać. Zmieszał to ze stęchło-szemraną poetyką internetowego przeboju "Klatka B". Filmowana na tle meblościanki pani Baśka o zębach czarnych, a nielicznych, dzieli się w nim mądrością zdobytą tam, gdzie czarne życie wre. I nie ma, że boli.

Autor dodał powidoki z "Frankensteina" i "Kaspara Hausera", znalazł link między "Zbrodnią i karą" a "Trzema siostrami", skorzystał ze stylu "przaśny horror á la Martin McDonagh" i spleśniało-flegmicznego języka Sylwii Chutnik czy Doroty Masłowskiej. Efekt: koszmarna przypowiastka o trzech siostrach staruszkach, które w zapuszczonym mieszkanku na ostatnim piętrze bloku hodują niczym grzyba synka jednej z nich. Robertek (Rafał Mohr) lat ma 35, nie mówi, po pokoju snuje się jak lunatyk, na byle hałas truchleje i wskakuje w panice pod kołdrę. Praktyki pedagogiczne pań Trupków przerosłyby wyobraźnię naszych pozytywistów. Wychudzony chłopak służy babciom za służącego do drapania i wyciskania wągrów. Puszczając z taśmy ryk zarzynanej świni, doprowadzają go na skraj schizofrenii.

Reżyser "Trzech siostrzyczek..." z upodobaniem inkrustuje spektakl scenami o największym stopniu obrzydliwości. Wykorzystuje każdą szansę, by wyeksponować jakąś opuchliznę, jakiś brud zza paznokcia, jakiś smrodek, pleśń, językowe paskudztwo. Cielesność i seksualność starszych pań staje się u niego demoniczna, naznaczona patologią i perwersją. Poplamiony szlafrok Pani Dulskiej, o którym rozpisywała się w swoim czasie Gabriela Zapolska, to nic w porównaniu brudami piętrzącymi się w rezydencji upiornych siostrzyczek.

Trudno odmówić spektaklowi potoczystości, a aktorkom - rewelacyjnego autodystansu i brawury. Bogusława Schubert, Małgorzata Rożniatowska i Ewa Szykulska tworzą doprawdy przerażające i różnorodne portrety kobiet jędzowatych, obleśnych, wulgarnych i niezrównoważonych. Dyszą, skrzeczą, z trudem wloką za sobą opuchnięte ciała, to znów eksponują jakąś niespodziewaną, demoniczną żywotność.

(...)

Kowalewskiego zainspirował do napisania "Trzech siostrzyczek..." artykuł z "Gazety Wyborczej". Historie rodzin, które znalazły się na marginesie nowej rzeczywistości, dla których kolorowe foldery to materiał grzewczy, a nie źródło marzeń - zawsze niepokoją i szokują. Wybór Kowalewskiego wydaje się zbyt łatwy. Po "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej trzeba mieć naprawdę wyrazisty, własny pomysł na pokazanie wykluczonych, którzy w klaustrofobicznych, zaśmieconych klitkach, pielęgnują kompleksy, zboczenia i frustrację.

Spektakl Teatru na Woli - choć momentami dowcipny, przekorny i efektowny - niepokojąco ciąży w stronę infantylnej zabawy bez wyraźnego celu. I kiedy w tej stercie przegniłych halek, opakowań i opatrunków otwiera się nagle mistyczna szczelina piekieł, gdy ma nastąpić tragedia, osąd, moment prawdziwych rozliczeń - można już tylko zachichotać lub odetchnąć z ulgą.

Całośc w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji