Artykuły

Beatryks Cenci

Poniedziałek, TVP 1, 21.10 spektakl teatralny, premiera, Polska 2001, autor: Juliusz Słowacki, reż. Jan Englert, wyk.: Agnieszka Grochowska, Ewa Wiśniewska, Bartosz Opania, Mariusz Bonaszewski, Andrzej Blumenfeld, Jerzy Kamas, Jan Englert i in., 93 min.

Powstała w 1840 roku "Beatryks Cenci" została wydana dopiero w "Pismach pośmiertnych" Juliusza Słowackiego w roku 1866. Praca nad tragedią szła poecie opornie. Najpierw próbował napisać ją po francusku (zachowało się kilka fragmentów), później naszkicował wersję polską i lecz nigdy jej nie wykończył. To z pewnością podstawowy powód, dla którego nie stanęła w jednym rzędzie z "Kordianem", "Balladyną" czy "Fantazym". Od czasu do czasu reżyserzy sięgali jednak po nią, bywało, że z dobrym skutkiem. Za jedno z najciekawszych wystawień dramatu uchodzi przedstawienie w Teatrze Telewizji, zrealizowane w 1973 roku przez Gustawa Holoubka. Spektakl ten zapisał się w pamięci kilkoma znakomitymi kreacjami (Aleksandra Śląska jako Eleonora, Zdzisław Wardejn jako ksiądz Negri). Ważną postać malarza Gianiego Giani odtwarzał wówczas Jan Englert. On też jest autorem najnowszej, telewizyjnej wersji. Podjął się przy tym nie tylko adaptacji i reżyserii sztuki, lecz także wystąpił w roli kardynała Orsiniego, który w finale rozstrzyga o życiu i śmierci głównych bohaterów. Spektakl Englerta niewątpliwie wyróżnia się wysmakowaną oprawą świetlno-plastyczną. Już tylko to wystarczy, by domyślić się, że akcja toczy się w renesansowej Italii. W malarsko skomponowanych kadrach dominują ciepłe brązy i żółcie oraz łagodne odcienie czerwieni. Ów przyjazny świat barw nie znajduje wszakże odzwierciedlenia w duszach bohaterów. Te są bowiem przeważnie mroczne, skażone złem. Osią fabuły jest autentyczna historia rzymskich patrycjuszy Cencich oraz skonfliktowanych z nimi Orsinich. Ich tragiczne dzieje przepuścił Słowacki, rzecz jasna, przez filtr swojej romantycznej wyobraźni. W efekcie powstał dramat pełen gwałtownych emocji, makabry, przemocy i zbrodni. Zdecydowanie bliższy np. Szekspirowskiemu "Makbetowi" (Choćby motyw trzech wiedźm) niż np. "Fantazemu". Już sam początek przywodzi na myśl słynną maksymę Alfreda Hitchcocka, według której najpierw powinno być fabularne "trzęsienie ziemi", a potem napięcie ma tylko rosnąć. W sztuce Słowackiego i spektaklu Englerta owym trzęsieniem ziemi jest gwałt Francesca Cenci na córce Beatryks. Niedługo po tym matka ofiary, Eleonora, pod wpływem szatańskich podszeptów trzech wiedźm i księdza Negri postanawia zabić męża...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji