Artykuły

Cyrano w mass mediach

Zdarzyło mi się półtora roku temu przejeżdżać przez miasteczko Bergerac, położone w prowincji Perigord w południowozachodnioj Francji, nad rzeką Dordogne. Miasteczko mniej więcej trzydziestotysięczne, podobne do setek innych, a przecież mające swój wyróżnik. Nim skojarzyłem sobie nazwę z imieniem Cyrana de Bergerac, dostrzegłem kolorowe napisy: "Witamy w mieście Cyrana", a także oberże, hotele i inne obiekty mające długonosego bohatera za patrona.

Tak, miasteczko Bergerac szczyci się tradycją Cyrana, choć, pisarstwo tego XVII-wiecznego gaskońskiego poety i zabijaki pokryła gruba warstwa kurzu. Wprawdzie jego powieść fantastyczna "Tamten świat" zdumiewa wczesną wizją lotów międzyplanetarnych, ale przecież nie ona, ani nie garść komedii i satyr jest źródłem światowej kariery tej postaci.

Sławę swą Gaskończyk zawdzięcza Edmondowi Rostand (1868-1918), dramatopisarzowi określanemu jako pogrobowiec dramatu romantycznego. Do najbardziej znanych jego sztuk teatralnych należy "Cyrano de Bergerac", wystawiony po raz pierwszy w 1897 roku w Paryżu, a w Polsce już rok później. Wspomnieć można jeszcze inny utwór sceniczny Rostanda "Orlątko", której bohaterem jest książę Reichstadtu, nieszczęsny syn wielkiego Napoleona. U nas rola ks. Reichstadtu należała do złotego repertuaru Juliusza Osterwy.

Faktem jest jednak niezaprzeczalnym, że "Cyrano de Bergerac" był właśnie sztuką, która zapewniła autorowi największe powodzenie i miejsce w literaturze. Nie znaczy to, że pisarstwo Rostanda nie jest przedmiotem kontrowersji: obok licznych rzesz miłośników ma ono zapiekłych adwersarzy, zwłaszcza w kręgach intelektualistów i ludzi o bardziej wyrobionym smaku artystycznym. Zarzuca się Rostandowi, że jego "Cyrano" to z perfekcją wykonany kicz, mało mający wspólnego z dziełem sztuki. Łzawość, melodramatyczność i kogucia patetyczność ("Gaskońskie ci to są junaki Carbona de Castel Jaloux!") to główne zarzuty, jakie stawia się tej sztuce.

Istotnie, o ile dziś któryś z teatrów sięga po ten postarzały w dodatku tekst - a czyniły to u nas m.in. Teatr Nowy w Warszawie, obsadzając Stanisława Mikulskiego w roli tytułowej, i Teatr Nowy w Łodzi z Mieczysławem Voitem - to nie łączy z przedstawieniem wielkich ambicji, traktując jako pozycję par excellence rozrywkową, zapewniającą dobrą kasę.

Czy to jednak istotnie zarzut? Przecież właśnie rozrywki szuka w teatrze widz masowy, chce się śmiać i uronić łzę, nawet jeśli tragiczne sceny mają charakter konwencjonalny, nie pogłębiony psychologicznie. Skoro więc "Cyrano'' mimo pewnej kiczowatości, spełnia oczekiwania publiczności, to z pewnością ma on prawo do obywatelstwa na scenie. A szczególnie na scenie teatru telewizyjnego.

Mass media łakną właśnie do przetworzenia takiego surowca, jakim jest sztuka Rostanda. Współczesne teksty rzadko zaspokajają to zapotrzebowanie, gdyż w środowiskach pisarskich tworzenie literatury popularnej i rozrywkowej należy do czynności wstydliwych, jeśli nie wręcz podejrzanych. Trzeba więc szukać w spuściźnie literackiej i taka jest chyba geneza spektaklu K. Zaleskiego, który mieliśmy ostatnio możność oglądać.

O powodzeniu inscenizacji "Cyrana" decyduje w dużej mierze obsada roli tytułowej Zaleski sięgnął po wszechstronnego i popularnego aktora młodszego pokolenia - Piotra Fronczewskiego. Fronczewskiego cechuje duża wszechstronność. Jest inteligentnym i świetnym aktorem kabaretowym, ma także dużo udanych ról scenicznych, wreszcie dobrze śpiewa i interpretuje piosenki, zwłaszcza te ze "starego portfela". Powierzenie mu roli Cyrana miało więc dużo uzasadnienia.

Jak zagrał Cyrana? Powiedziałbym, że bardzo właściwie, zakładając, że realizatorom widowiska chodziło o stworzenie spektaklu adresowanego do masowego widza, Cóż to znaczy w przypadku aktorstwa Fronczewskiego? Znamy go z satyrycznych programów - radiowych "Sześćdziesięciu minut na godzinę" i telewizyjnego Kabaretu Olgi Lipińskiej. W obu cyklach jest Fronczewski aktorem myślącym, współtworzącym nastrój i dowcip. Ale z pewnością pamiętamy, jak wykonuje on przedwojenną piosenkę "Bez śladu twa wielka miłość zgaśnie..." W tym przypadku Fronczewski zachowuje się wobec tekstu dyskretnie, podporządkowuje mu się jakby, nie rewiduje intelektualnie mielizn.

Myślę, że tę drugą postawę, pozbawioną manifestowanego krytycyzmu i podporządkowaną konwencji, zaprezentował aktor kreując swojego Cyrana. Nie oznacza to że podszedł do roli bez szacunku. Temu przeczyłoby wielkie skupienie i narzucona sobie przez Fronczewskiego dyscyplina w dozowaniu środków ekspresji. Dostaliśmy dzięki temu dobrą próbkę masowego widowiska rozrywkowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji