Artykuły

Comédie-Polonaise

Teatr Narodowy przez dwa wieki dzielił los polskiej inteligencji. Miał bronić narodowej tożsamości, przechowywać tradycję, uczyć patriotyzmu. Nie zawsze to się udawało. Czy dziś, pod dyrekcją Jerzego Grzegorzewskiego, Narodowy zrezygnuje ze swojej misji?

Od początku roku odbudowaną po pożarze sceną dramatyczną Teatru Narodowego kieruje reżyser, którego wybitny krytyk Tadeusz Nyczek nazywa "najbardziej paradoksalnym twórcą polskiego teatru". Kontrakt podpisał na trzy sezony.

Nie ma dziś w Europie reprezentacyjnego, wielkiego teatru, którym kierowałby ktoś podobny. Ani Trevor Nunn, nowy dyrektor National Theatre w Londynie, specjalista od musicali, ani Adrian Noble z Royal Shakespeare Company, szekspirolog, ani Jean-Pierre Miquel z narodowej sceny Francuzów Comedie-Francaise, znawca Marivaux i Corneille'a, nie przyszli do swoich gabinetów ze studyjnych scen, na których eksperymentowali z nowym językiem teatru, czym przez 14 lat w warszawskim Teatrze Studio zajmował się Jerzy Grzegorzewski.

Na czele teatru z powołania akademickiego stanął twórca teatru awangardowego. Absolwent warszawskiej reżyserii teatralnej i łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, wychowany na twórczości Strzemińskiego, Legera, Kandinsky'ego. Inscenizator, który literaturę traktuje jak malarz farby. Wykłada na paletę, następnie miesza i maluje od nowa swoją własną wizję "Dziadów", "Czajki", "Ślubu". Na dodatek artysta, którego nie interesują pozaartystyczne funkcje teatru.

Misja

Tymczasem scena, którą dziś kieruje, przez z górą dwa wieki aspirowała do roli zwierciadła i sumienia Polaków. Miała bronić narodowej tożsamości, przechowywać tradycję, uczyć patriotyzmu. Teatr Narodowy, utworzony przez Stanisława Augusta, uczestniczył w sporach politycznych okresu Sejmu Wielkiego. Wykonawca woli króla Wojciech Bogusławski mówił bezpośrednio do polityków, którzy zasiadali na widowni. "Powrót posła" oraz "Krakowiacy i górale" miały takie znaczenie jak dziś komentarze polityczne w prasie, były przy tym oryginalnymi dziełami sztuki.

Narodowa misja teatru zyskała jeszcze na znaczeniu w XIX wieku, kiedy to w Warszawie oficjalnie używano języka polskiego tylko w dwóch miejscach: kościele i teatrze. A w 1924 roku podczas inauguracji odbudowanej po pożarze sceny Juliusz Osterwa składał uroczyste ślubowanie, że Teatr Narodowy służyć będzie "ewangelistom Ducha Polskiego: Mickiewiczowi, Słowackiemu, Krasińskiemu i Norwidowi", że będzie teatrem wzorcowym, "wspólną ambicją wszystkich scen polskich, świecąc im przykładem w spełnianiu posłannictwa".

Tego posłannictwa nie udało się jednak spełnić ani Osterwie, ani żadnemu z następnych dyrektorów. Po części dlatego, że rolę Narodowego odgrywały inne teatry, zwłaszcza Polski Arnolda Szyfmana. Po części dlatego, że był to teatr zarządzany przez magistrat, podczas gdy podobne sceny europejskie nieprzerwanie miały silnego i stabilnego mecenasa w postaci państwa. Narodowy przestał być teatrem dworskim jeszcze w XVIII wieku. Stał się teatrem inteligencji, realizował jej misję i dzielił jej los.

Widać to zwłaszcza w powojennej historii teatru, działającego już pod protektoratem socjalistycznego państwa. W 1949 roku po kolejnej odbudowie i inauguracji Teatr Narodowy poddał się wzorom socrealizmu. Później uczestniczył w odwilży: za dyrekcji Erwina Axera odbywały się w nim ważne rewindykacje - pierwszy po wojnie "Kordian" i prapremiera przełomowej sztuki Lutowskiego "Ostry dyżur", w której po raz pierwszy pojawił się temat rehabilitacji akowców.

Razem z innymi teatrami i całym środowiskiem artystycznym rozkwitł w okresie względnej stabilizacji lat 60., za dyrekcji Kazimierza Dejmka. Pojawiła się wtedy szansa na stworzenie polskiej Comedie-Francaise, czyli akademickiego teatru podtrzymującego tradycję literacką i teatralną. Jak wyjaśniał na łamach "Teatru" dyrektor Dejmek. Narodowy miał być czynnikiem kulturotwórczym, kształtującym świadomość polityczną, patriotyczną i społeczną widzów.

W 1965 roku na 200-lecie sceny narodowej Kazimierz Dejmek z Konstantym Puzyną, Zbigniewem Raszewskim i Marianem Mellerem przedstawili władzom projekt statutu Teatru Narodowego, który przewidywał kanon 35 polskich dramatów stale w repertuarze, utworzenie zespołu na wzór Komedii Francuskiej i podporządkowanie Teatru Narodowego najwyższej nominalnie władzy w PRL, to jest Radzie Państwa. Ministerstwo Kultury odrzuciło projekt z obawy przed zbyt wielką niezależnością teatru.

Ideę Comedie-Polonaise do reszty pogrążył Marzec i awantura o "Dziady". Dejmek rezygnując latem 1968 roku z dyrekcji podzielił los znacznej części polskiej inteligencji, odsuniętej wtedy na bok. Jego następca, Adam Hanuszkiewicz, dbając o klasyczny polski repertuar, hołdował już innym wzorcom - kulturze masowej. Jego Teatr Narodowy odzwierciedlał charakter epoki Gierka: czasu otwarcia na Zachód, konsumpcji i marazmu intelektualnego.

Po 1980 roku teatr Hanuszkiewicza założył znaczek "Solidarności" razem ze swoją publicznością i towarzyszył przemianom, wystawiając m.in. reportaże Hanny Krall o Październiku 1956 i Czerwcu 1976 oraz patriotyczną "Rzecz o poprawie Rzeczypospolitej" na 11 listopada. Na początku stanu wojennego znalazł się na moment w centrum politycznego sporu, gdy opozycyjna inteligencja wyklaskiwała współpracujących z telewizją aktorów. Później nikt nie wiązał już z Narodowym żadnych nadziei. Podczas pożaru w 1985 roku tłum na placu Teatralnym spokojnie czekał, aż się budynek wypali.

Autorski czy akademicki

Ale prawdziwe problemy pojawiły się, kiedy nadeszła wolność, do której Narodowy miał przeprowadzić naród pod wodzą inteligencji. W 1990 roku, kiedy ślimaczyła się odbudowa spalonej sceny, na łamach "Teatru" rozgorzała dyskusja nad przyszłością Narodowego. Inteligenci podzielili się jak nigdy dotąd. Już nie warunki zewnętrzne, lecz sami twórcy podważali sens istnienia takiego specjalnego teatru i to zarówno ci należący do starszego pokolenia, jak scenograf Jerzy Juk-Kowarski, jak i debiutanci (reżyser Zbigniew Brzoza). Duża część popierała teatr akademicki, grający po bożemu Mickiewicza, Słowackiego i Fredrę. Znany krytyk literacki i teatralny Stefan Treugutt ostrzegał jednak, że taki prestiżowy teatr skończy się wielką nudą. On też pierwszy chyba przewidział, że dyrektorem Narodowego może zostać twórca taki jak Jerzy Grzegorzewski. "Jest szansa na teatr autorski; jeżeli Narodowy dostanie się w ręce twórcy bardzo wybitnego, agresywnego artystycznie; nie będzie spokojnym zakątkiem oficjalnej sztuki, tylko jego własnym teatrem" - pisał Treugutt, dostrzegając jednocześnie niebezpieczeństwo poświęcenia wielkiej sceny jednej idei artystycznej.

Ta dyskusja była zwiastunem przemian w kulturze przełomu lat 80. i 90. Inteligencja traciła pozycję przewodnika narodu. Artyści teatru po krótkim epizodzie parlamentarnym odsunęli się od życia publicznego, a na scenie tematy narodowe i polityczne były źle widziane. Zajęli się nimi politycy. Stąd ta bezradność i rozbieżność opinii, do czego mógłby dziś służyć Narodowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji