Artykuły

Kraków. Dymna apeluje o 1% dla Fundacji "Mimo wszysko"

Działająca od września 2003 r. Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko" od kwietnia 2004 r. ma status Organizacji Pożytku Publicznego, co pozwala jej korzystać z przekazywanego przez osoby prywatne 1 proc. od podatku dochodowego. O tym - i o potrzebach oraz działaniach fundacji - opowiedziała nam niezwykle lubiana aktorka, nie ukrywając, że liczy na odzew.

- Niestety, zauważam ze smutkiem i zdumieniem, że w Polsce wokół działania wielu fundacji nie ma dobrej atmosfery. Ja też często muszę odpowiadać na dziwne pytania; "A co Pani ma z tej swojej działalności? Nic? To podejrzane!!!". Właściwie jedynym, prawdziwie życzliwym ukłonem ze strony państwa jest nadawany niektórym fundacjom status Organizacji Pożytku Publicznego, co pozwala im zdobywać środki w postaci przekazywanego przez osoby prywatne 1 proc. od podatku dochodowego. Zamiast przekazać te pieniądze państwu, każdy obywatel może ów 1 procent ofiarować np. moim podopiecznym. Podejmujący taką decyzję niczego nie tracą, a moi podopieczni mogą dzięki temu zyskać bezcenną pomoc. Dlatego tak mi zależy, by jak najwięcej osób dowiedziało się o tym i poznało numer konta fundacji. To bowiem, mam nadzieję, sprawi, że będziemy mieli środki na działanie i niesienie pomocy.

A działalność mojej fundacji stale się poszerza, coraz większe są więc i jej potrzeby. Przede wszystkim stałych środków wymaga prowadzenie i wyposażanie Warsztatów Terapii Artystycznej "Mimo Wszystko", w których odnajdują sens i radość życia ci mieszkańcy Domu Opieki Społecznej im. Brata Alberta w Radwanowicach, którzy stracili prawo do korzystania z warsztatów terapeutycznych dotowanych przez państwo. Siłami i ofiarnością dobrych ludzi rozbudowujemy naszą placówkę. W wyremontowanych garażach otwieramy pracownię stolarską i ogrodniczą. Być może uruchomimy też siłownię. Ale moim marzeniem jest wyprowadzić warsztaty z budynku, który zajmują, by stworzyć w nim miejsca stałego pobytu dla podopiecznych. Pozwoliłyby one spokojniej patrzeć w przyszłość kilkunastu rodzicom, mającym dzieci niepełnosprawne, nieraz już bardzo dorosłe, a z powodu choroby niesamodzielne. Dla tych rodziców poczucie, że ich dziecko ma gdzieś zagwarantowane miejsce, że nie zostanie samo bez opieki, gdy ich zabraknie, jest najważniejsze. A na potrzeby warsztatów chciałabym wybudować nowoczesne, tanie w eksploatacji pawilony. Przede wszystkim jednak muszę mieć zapewnione stałe środki na opłacenie zatrudnianych przeze mnie terapeutów, psychologów; przy dużych oszczędnościach jeden niepełnosprawny kosztuje 600 złotych miesięcznie, zatem na 30 osób potrzeba 18 tysięcy złotych. Muszę też utrzymywać małe, niemniej konieczne biuro - m.in. prawnika i księgową. Jak już kiedyś powiedziałam, chcę, by moja fundacja była prowadzona wzorowo, by nie można jej było absolutnie niczego zarzucić - także pod względem formalnoprawnym.

7 marca w Teatrze im. J. Słowackiego odbędzie się piąty już finał Ogólnopolskiego Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych "Albertiana", który organizuję wspólnie z Fundacją Brata Alberta. Eliminacje odbyły się w tym roku we wszystkich województwach. Tradycyjnie już przygotowuję z moimi podopiecznymi z Radwanowic nowy spektakl, tym razem - "Brzydkie kaczątko". Ćwicząc z nimi przed premierą, stale myślę, jak dobrze by było, gdyby radwanowicki Dom Opieki miał świetlicę ze sceną - jakże łatwiej by się pracowało. A tak z 25 aktorami męczymy się w stołówce...

Dobrze wiem, że pieniędzy uskładanych z tych jednoprocentowych darów nie zmarnuję. Nie tylko w Radwanowicach.

Bierzemy pod opiekę coraz więcej chorych osób, między innymi kilku moich rozmówców z programu telewizyjnego "Spotkajmy się". Po dokładnym sprawdzeniu każdego przypadku, zebraniu dokumentów, spisaniu umów fundujemy stypendia, opłacamy rehabilitacje, leczenia, na specjalnych kontach zbieramy pieniądze na operacje, protezy, leki... Już po raz drugi wysłaliśmy do sanatorium Agnieszkę i Grzesia z porażeniem mózgowym, rodziców ślicznego, zdrowego Mateuszka. Teraz zbieram pieniądze, by pomóc Wandzie, która wychowuje niewidomą, upośledzoną Scholę. Wanda, wówczas zupełnie niewidoma, pracowała w Indiach w ośrodku dla bezdomnych dzieci. Schola, pozbawiona gałek ocznych, ciężko chora, wydawałoby się bez szans przeżycia, została znaleziona na ulicy. Wanda zajęła się umierającym niemowlakiem, pokochała go, zaadoptowała, przywiozła do Polski... Ta miłość sprawiła cuda. Schola jest dzisiaj śliczną dziewczynką, choć wciąż nie mówi, nie widzi - widać jak kocha swoją mamę. Od jakiegoś czasu nuci swoje dziwne melodie, co jest dowodem na to, że słyszy i że z czasem jest szansa na porozumienie z nią. Wanda - będąc już "mamą", jakimś cudem odzyskała częściowo wzrok - walczy dzielnie o środki do życia. Jest jej bardzo ciężko. Godna jest szacunku, podziwu i musimy jej pomóc.

Opiekujemy się też Bartkiem, chorym na mukowiscydozę, pomagamy zorganizować dom rodzinie, która wzięła pod swój dach trójkę dzieci zarażonych wirusem HIV i stara się o adopcję. Właśnie kupiliśmy im używane auto, załatwiliśmy rowerki dla dzieci itp. Od listopada pod skrzydłem mojej fundacji działa z inicjatywy studentów ASP oddział młodych "Studenci studentom". Na specjalnie otwartym subkoncie gromadzą oni pieniądze, by ratować swoich kolegów z krakowskich uczelni, którzy znaleźli się w tragicznej sytuacji zdrowotnej.

Planuję też, podobnie jak rok temu, imprezę na Rynku w Krakowie - tym razem pod hasłem "Zwyciężać - mimo wszystko". 12 czerwca będzie ona połączona z finałem wielkiego trzyetapowego ogólnopolskiego festiwalu piosenki dla osób niepełnoprawnych pod hasłem "A na tym Rynku w Krakowie...".

I wreszcie wygląda na to, bo ostatnio bieg spraw obrócił się w dobrym kierunku, że moje pragnienie stworzenia ośrodka wczasowo-rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych nad morzem, na terenie dawnej jednostki wojskowej, stanie się faktem. To będzie oczywiście inwestycja niezwykle kosztowna i nie powstanie od razu, ale jej wizja zwiększa tylko mą pasję i wolę działania.

Tak więc przede mną dużo cudownej pracy. I na nią potrzebuję tych jednoprocentowych darowizn. Powtarzam, ofiarodawcy niczego nie tracą, tyle że tego jednego procentu nie oddają państwu, a konkretnie potrzebującym pomocy. Wysiłek, by wesprzeć moją fundację, jest niewielki. Oczywiście szkoda, że to nie jest tak, jak na Węgrzech. Tam, wypełniając PIT, wystarczy wpisać: 1 proc. chcę przekazać Fundacji "Mimo Wszystko" i podać numer konta. Resztę załatwia urząd skarbowy. U nas trzeba, obliczywszy swój podatek, a zatem znając wysokość jednego procentu, iść na pocztę czy do banku i wpłacić tę sumę wpisując to do PIT-u. Ci, którzy mają podatki nadpłacone, mogą również wpisać do PIT-u wolę przekazania 1 proc. na daną fundację, wpłacić wyliczoną sumę, zachować dowód wpłaty. Urząd skarbowy dokona zwrotu i tej kwoty.

Podaję zatem Państwu moje konto i stronę internetową, wierząc, że naprawdę możemy razem zmienić choć trochę nasz świat na lepszy i piękniejszy. Wiem już, że wiele od nas zależy. Każda Wasza złotówka może zamienić się w uśmiech pokrzywdzonego przez los człowieka i rozjaśnić nasze życie.

Fundacja "Mimo Wszystko"

nr konta ING Bank Śląski:

70 1050 1445 1000 0022 7599 1459

szczegółowe informacje:

www.mimowszystko.krakow.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji