Artykuły

Nasz przyjaciel Kochańczyk

W minioną sobotę widownia Teatru Rozrywki w Chorzowie wypełniona była po brzegi! Premiera kolejnego musicalu? Recital gwiazdy z Warszawy? Teatr Polonia na gościnnych występach? Nic z tego. Teatr przygotował wieczór poświęcony pamięci swego reżysera, twórcy niejednego sukcesu tej sceny - Marcela Kochańczyka. Obchodzony właśnie Międzynarodowy Dzień Teatru dodawał zdarzeniu splendoru. Blisko trzy godziny bez przerwy publiczność słuchała i rozbawiona nagradzała brawami wspomnienia, fragmenty przedstawień - pisze dla e-teatru Maria Dworakowska.

Zmarł osiem lat temu. Tego wysokiego, potężnego, pełnego wigoru faceta błyskawicznie pokonała choroba nowotworowa. Parę miesięcy przed śmiercią wyglądał jak kruszyna, gdy siedział w fotelu w domu Agnieszki Koecher-Hensel. Trudno było ukryć przerażenie. A on miał plany na kolejny sezon, układał repertuar. Naiwność? Nie, dawał nam lekcję walki.

Marcel Kochańczyk, scenograf i reżyser. Któż go nie znał? Dusza towarzystwa, niekończąca się gadatliwość, optymista. Właściciel niezliczonych plotek, które trwonił dowcipnie, nie raniąc nikogo. Znajomości zawierał z nadzwyczajną lekkością, a potem umiał je pielęgnować. Był w przyjaźni wierny - odwiedzał, pamiętał, telefonował, przysyłał karteczki z podróży, pomagał - i jak tu takiego nie polubić?

W minioną sobotę widownia Teatru Rozrywki w Chorzowie wypełniona była po brzegi! Premiera kolejnego musicalu? Recital gwiazdy z Warszawy? Teatr Polonia na gościnnych występach? Nic z tego. Teatr przygotował wieczór poświęcony pamięci swego reżysera, twórcy niejednego sukcesu tej sceny - Marcela Kochańczyka. Obchodzony właśnie Międzynarodowy Dzień Teatru dodawał zdarzeniu splendoru. Blisko trzy godziny bez przerwy publiczność słuchała i rozbawiona nagradzała brawami wspomnienia, fragmenty przedstawień. O pracy z Kochańczykiem opowiadali scenograf Paweł Dobrzycki, choreografowie Henryk Konwiński i Jarosław Staniek. Kochańczyk-reżyser odżywał we wspomnieniach gwiazd tego teatru: Marii Meyer, Elżbiety Okupskiej, Jacentego Jędrusika, Andrzeja Kowalczyka i młodych aktorów: Marty Tadly, Macieja Balcara, Ewy Gryski. Kochańczyk- kolega, kompan uczt kulinarnych, manager i ambasador Teatru Rozrywki w stolicy - pojawił się w opowieściach Agnieszki Koecher-Hensel, Magdaleny Raszewskiej i Ewy Kwiecień, a na koniec wszystkie nieścisłości, mylne informacje z prasy o bohaterze wieczoru tonem nieznoszącym sprzeciwu prostowała pełna humoru pani Ilza Kochańczyk, mama Marcela. Ten niezwykły spektakl, także wystawę pokazaną na foyer teatru, zainicjował dyrektor teatru Dariusz Miłkowski, który przy okazji ujawnił, że tak naprawdę przed laty dyrekcję Teatru Rozrywki zaproponowano Kochańczykowi, a ten scedował ogrom pracy w tworzeniu teatru od zera na młodszego kolegę z reżyserii, który szefem Rozrywki pozostaje do dzisiaj. Kochańczyk zaś został tego teatru głównym reżyserem i obaj stworzyli jedną z najlepszych scen muzycznych w Polsce. "Huśtawka", "Kabaret", "Skrzypek na dachu", "Evita", "My Fair Lady", "The Rocky Horror Show", "Jesus Christ Superstar" to najgłośniejsze inscenizacje wśród przedstawień zrobionych przez Kochańczyka w Chorzowie.

I jest jeszcze książka "Marcel Kochańczyk. 17 lat z Teatrem" Rozrywki Krzysztofa Karwata, który był także gospodarzem wieczoru.

Tak się złożyło, że dzień wcześniej, na zakończenie Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, Dariusz Miłkowski odebrał nagrodę im. Aleksandra Bardiniego przyznawaną tam co roku wyróżniającemu się twórcy "szeroko pojętego teatru muzycznego". Pamiętam, jak przed laty Aleksander Bardini w towarzystwie Jana Kulczyńskiego przyjechał do teatru olsztyńskiego, by, jak to się mówi, odebrać dyplomowe przedstawienie studenta wydziału reżyserii PWST. W przerwie "Jak wam się podoba" profesor Bardini ze szczególną mocą skomplementował ówczesnego dyrektora teatru, Krzysztofa Rościszewskiego, za to, że ten pozostawił na ścianach foyer duże zdjęcia z przedstawień swoich poprzedników (!), zdjęć starych, z inscenizacji niemodnych, wcale nie najważniejszych, ale przecież mówiących o tym, że ktoś tu już wcześniej był. Dariusz Miłkowski w Chorzowie włożył wiele wysiłku w to, by przywołać pamięć reżysera, wskrzesić przeszłość, dać dowód wdzięczności i uznania komuś, kogo już nie ma. Także z tego powodu prestiżowa nagroda im. Aleksandra Bardiniego Miłkowskiemu się należy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji