Artykuły

Ciało jest narzędziem pracy

- Nie mam problemu z graniem postaci charakterystycznych, np. zaniedbanych, postarzonych, oszpeconych - takie pobrzydzenie jest elementem tworzącym postać i tylko pomaga wczuć się w rolę - mówi AGNIESZKA WAGNER.

Agnieszka Wagner [na zdjęciu], aktorka, mimo że nie ma obsesji na punkcie swojego wyglądu, pomaga swojemu ciału: przestrzega diety i regularnie ćwiczy.

Nigdy nie miałam poczucia, że mam wspaniałe ciało. Mam do siebie masę zastrzeżeń, znam swoje słabe punkty. W moim zawodzie świadomość własnego ciała to niezbędna umiejętność warsztatowa. Troska o ciało nie spędza mi snu z powiek. Gdybym miała na co dzień przejmować się swoimi niedoskonałościami, byłabym kłębkiem nerwów i frustracji. Wierzę w zdrowy rozsądek i umiar we wszystkim, dbałości o ciało nie wyłączając. To, co dała natura, trzeba podkreślać, a z tym, czego nie dała, i tak niewiele da się zrobić. Pod tym względem jestem fatalistką. Mnie nie dała kondycji fizycznej i mimo regularnych ćwiczeń, zdrowego trybu życia, diet i innych udręk ciała daleko mi do szczęśliwców, którzy dostali ją gratis i w ogóle o siebie nie dbają. Dzisiaj sztuką jest zaakceptować siebie i nie zadręczać obsesją wyglądu. W kryzysowych momentach powtarzam, że świat jest wspaniały również ze względu na swoją różnorodność: są mali, duzi, grubi, chudzi i różni "ładni inaczej". Kanony urody nie są przecież obiektywne, w życiu jest naturalny czas na cud-ciało i na zmarszczki.

Dążenie do doskonałości jest szlachetne, dopóki nie staje się przymusem i nie przybiera drastycznych form. Mania poprawiania ciała przez usuwanie żeber albo

kilkanaście operacji plastycznych z rzędu wydaje mi się chora; jeśli matka wygląda młodziej od córki, to też coś nie tak. Ta tendencja wydaje mi się okropnie amerykańska i plastikowa. Czy nie lepiej zaakceptować, że ciało nie musi być doskonałe? Nawet ciała aktorów. Same ideały na ekranie stają się nudne. Dla aktora ciało jest narzędziem pracy. To jest fizyczny zawód. Wspaniałe ciało niekoniecznie znaczy piękne, lecz przede wszystkim zdrowe i sprawne. Ile można poświęcić dla roli? Nie mam problemu z graniem postaci charakterystycznych, np. zaniedbanych, postarzonych, oszpeconych - takie pobrzydzenie jest elementem tworzącym postać i tylko pomaga wczuć się w rolę. Czyli im gorzej wyglądam, tym lepiej, bo tym mi łatwiej. Nie mam przed tym żadnych oporów. Problem pojawia się, gdy trzeba grać "tę ładną", a człowiek nie czuje się wystarczająco ładny. Albo ma świadomość, że jakiś konkretny fragment jego ciała nie spełnia obowiązujących kanonów urody. To bardziej frustrujące. Ostatnio wyznacznikiem urody staje się figura. Doskonała sylwetka przesłania urodę twarzy, o wnętrzu i intelekcie nie wspominając. W życiu to mylny trop, ale z zawodowego punktu widzenia jest w tym trochę racji. Aktorom bardziej się przydaje zgrabna sylwetka niż ładna twarz. Twarz powinna być raczej plastyczna czy charakterystyczna niż klasycznie piękna. Zachwycamy się zagranicznymi aktorami, którzy i przez cały rok tylko chudną lub tyją do roli, jak ostatnio Renee Zellweger do Bridget... czy Russell Crowe do Informatora, albo trenują sztuki walki jak Uma Thurman. Tylko że oni mają ku temu stworzone warunki. Zaręczam, że polscy aktorzy też są gotowi do poświęceń. Jasne, że chciałabym dostać rolę wyzwanie pod względem fizycznym, ale tylko razem z komfortem możliwości sprostania jej. Podstawa to czas. Przed: żeby przygotować się do roli, i po: żeby wrócić do siebie, nie rujnując przy tym zdrowia. Potrzebne są także pieniądze, które zapewnią w tym czasie byt i koncentrację na jednym celu. Nie da się tego osiągnąć, gnając codziennie z filmu do teatru i z powrotem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji