Artykuły

Nigdy nie pokłóciłem się z Bogiem

JAN KOBUSZEWSKI (76 l.) to aktor uwielbiany przez miliony Polaków. Pamiętamy go z Kabaretu Dudek, Kabaretu Starszych Panów czy Kabaretu Olgi Lipińskiej, z wielu filmów, ról w teatrze... Ostatnio zgodził się zostać ambasadorem tegorocznej kampanii Narodowego Dnia Życia. Nagrano z nim nawet reklamówki telewizyjne.

Tylko "Super Expressowi" Jan Kobuszewski opowiada o życiu, radościach i nieszczęściach, które nie zmąciły w nim wiary w Boga.

"SE": - Dlaczego pan się zgodził zagrać w reklamie?

Jan Kobuszewski: - To nie jest reklama, to jest promocja Narodowego Dnia Życia. Bo gdyby to była reklama, to byłaby płatna. A ponieważ była bezpłatna, zgodziłem się. A poza tym idea jest piękna.

Jak wnuk to przeżył? Zagrał ze sławnym dziadkiem!

- Takie jego marzenie, nie wiem, czy tego dożyję, ale wnuk chce zostać aktorem. Być może zmieni jeszcze zdanie, bo to z jednej strony zawód niesłychanie trudny, a z drugiej fascynujący. Ale w tym zawodzie trzeba być kimś, bardzo, bardzo dużo pracować... Życzę mu tego, ale niech się dobrze jeszcze nad tym zastanowi.

Lubi pan mówić: "Aktor to nie skrzypce, które im starsze, tym piękniejsze wydają dźwięki". Myśli pan o przejściu na emeryturę, żeby tak wreszcie posiedzieć w domu, pobyć z wnukami?

- Rozważam taką możliwość, bo sił coraz mniej mam do grania. Jest kilka powodów przemawiających za tym. Ale póki gram, zrezygnowałem z pobierania emerytury. Na razie zostawiam ją tym, którzy naprawdę muszą ją dostawać.

Został pan ambasadorem Narodowego Dnia Życia. Czy naprawdę potrzebny jest taki specjalny dzień, żeby pomyśleć o życiu, że jest cenne i piękne?

- Myślę, że my, ludzie, popełniamy wiele błędów. Nie dostrzegamy chwil szczęścia, natomiast bardzo akcentujemy wszystkie smutne momenty. Porażek i nieszczęść i tak nie unikniemy, a chwile szczęścia... są takie rzadkie, że naprawdę cieszmy się, gdy są.

Kiedyś powiedział mi pan, że życie jest romansem, które kończy się tragicznie. Uderzyło mnie to.

- Bo jest śmierć, która jest tym tragicznym finałem... Nie jestem dewotem, ale jestem człowiekiem wierzącym. Chrystus powiedział nam: Jam jest drogą, prawdą i życiem. Droga, prawda i życie - dokładnie w takiej kolejności. Także może coś jeszcze nas czeka? W nagrodę po tym tragicznym finale.

Przeszedł pan bardzo poważną chorobę. Rak...

- ...O, niejedną.

Czy te doświadczenia spowodowały, że bardziej pokochał, bardziej ceni pan życie?

- Bardziej szanuję nie tyle życie, co moje istnienie. Największą radością dla mnie, po tych wszystkich ciężkich przejściach, pobytach w szpitalu, był powrót do domu, do rodziny. Wtedy doceniałem tę chwilę, uświadamiałem sobie, jak wiele jest spraw błahych, które kiedyś uważałem za ważne.

Nie miał pan pretensji do Boga, dlaczego to na mnie te ciężkie chwile spadły?

- Zastanawiałem się... Ale nie kłóciłem się, nie waśniłem z Bogiem. A dziś, gdy jako człowiek stary zastanawiam się, co mnie w życiu spotkało, to mówię, że tylko wielka miłość i opieka od Boga.

Gdybym pana, jako starszego już z człowieka, zapytała, jak żyć, by być szczęśliwym, co by pan powiedział?

- Trzeba żyć według dziesięciu przykazań Bożych i jedenastego, staropolskiego: Kochajmy się. Gdybyśmy tak postępowali, nie byłoby problemu.

Zbliża się Wielkanoc. Czego życzyłby pan Polakom?

- Jeśli to możliwe, to zdrowych i wesołych świąt. Z całego serca życzę państwu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji