Artykuły

Mrok i światło

W 1905 r., gdy rozpisano konkurs na dzierżawę teatru w Krakowie, Tadeusz Miciński poparł kandydaturę Stanisława Wyspiańskiego. Dotychczasowy dyrektor, Józef Kotarbiński - zdaniem autora "Kniazia Potiomkina" - reprezentuje wprawdzie wysoką kulturę literacką, zaś jego antagonista, Ludwik Solski - wybitny talent aktorski, ale to nie wystarcza, aby godnie kierować pierwszą wówczas sceną polską. Teatr krakowski stać się winien "świątynią sztuki narodowej i europejskiej", a ten postulat spełnić mógł - według Micińskiego - tylko autor "Wesela". Wiemy, że wspomniany teatr wydzierżawiono Solskiemu, który utrzymał jego wysoki poziom, Wyspiański zaś zmarł w dwa lata później.

Przypominam ten epizod na wstępie recenzji z nowej inscenizacji tragedii "W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu" Tadeusza Micińskiego danej w Teatrze "Wybrzeże" w Gdańsku, ponieważ rzutuje on na twórczość tego poety. Program Wyspiańskiego odpowiadał Micińskiemu przez swój maksymalizm etyczny. Obaj - i Wyspiański i Miciński - nie znosili komedii, w której występują ludzie "mali", czyli postacie ukazane w realistycznym zwierciadle swoich wad i słabości.

Żądali od literatury i sceny, aby ukazywały "olbrzymów", to jest - archetypy kultury śródziemnomorskiej, w wypadku Micińskiego - także azjatyckiej. Takich bohaterów przedstawia jedynie tragedia, przeto Wyspiański przywołuje bohaterów narodowej historii oraz eposów Homerowych, Miciński zaś w artykule "Teatr - Świątynia" głosił apologię Ajschylosa i Sofoklesa, Kalidasy, Szekspira i Wagnera. Marzył mu się wielki amfiteatr w Tatrach "wykuty wśród gór, pod lazurowym niebem i wśród borów, gdzie będą się odsłaniały misteria życia na ziemi".

Tragedia "W mrokach złotego pałacu", napisana w pierwszej wersji przed 1905 rokiem i ukończona ostatecznie w 1909 r. osnuta jest na tle dziejów Bizancjum X wieku. I choć stosunek Micińskiego do faktów historycznych, jak to wykazała Teresa Wróblewska, jest dość lojalny, mamy chyba prawo widzieć w tej tragedii przede wszystkim wykładnię poglądów autora. Miciński bowiem, jako zwolennik' filozofii Schopenhauera i Nietzschego, myśli Dostojewskiego i Sołowjowa, wreszcie twórczości Mickiewicza oraz - nade wszystko - Słowackiego, głosił kult jednostek niezwykłych, realizujących swoje człowieczeństwo poprzez tytaniczny zryw z mroków niewiedzy do światła poznania. Lucyferyzm przypisywany Micińskiemu jest niczym innym, jak hasłem postępu dynamicznego rozwoju tak pojedynczego człowieka, jak też całej ludzkości. Poglądy te legły u podstaw tragedii "W mrokach złotego pałacu", choć nie zostały jasno sprecyzowane.

Prapremierę tego arcytrudnego utworu dał Marek Okopiński w Poznaniu w 1967 r. Reżyser umieścił wówczas na afiszu drugi człon tytułu ("Bazylissa Teofanu"), akcentując w ten sposób kierunek własnej interpretacji wydobywającej z tragedii głównie wątek biograficzny bohaterki tytułowej. Stanisław Hebanowski, który pomagał Okopińskiemu przy opracowywaniu tekstu, obecnie w Teatrze "Wybrzeże" przedstawił widowni Trójmiasta całkowicie własną koncepcję sztuki. Co charakteryzuje to widowisko? Przede wszystkim przepych architektury oraz ceremoniału dworskiego w Bizancjum. Scenografia Mariana Kołodzieja, niezwykle rozbudowana, miała za zadanie wykazać bogactwo form architektonicznych i plastycznych "złotego pałacu", w którym rozgrywa się akcja tragedii (mozaiki, rzeźby, ikony). Operowała ruchomymi malowidłami dużych rozmiarów, spuszczanych ze sznurowni i podnoszonych na oczach widzów, które wrażenie nadmiaru potęgowały.

Na tym tle rozgrywa się dramat owej - skazanej na zagładę - cywilizacji, jak też tragedia Teofanu. Akcja utworu Micińskiego ma charakter historyczny i alegoryczny zarazem, w tym tkwi zasadnicza trudność w jego inscenizowaniu. Hebanowskiego interesował głównie nurt egzystencjalny sztuki, odczytał tragedię Micińskiego poprzez pryzmat twórczości Camusa. Wydobył osamotnienie Bazylissy, kobiety niezwykłej tak ze względu na swoją urodę, jak też bystrość inteligencji. "Lucyferyzm" Teofanu w tym ujęciu jest heroicznym dążeniem do zmiany, dynamizmem działania, tak potrzebnymi owej zastygłej w ceremoniale cywilizacji późnego Bizancjum. Jest także szamotaniem się w całkowitym osamotnieniu, którego jedynym sensem jest heroizm walki.

Jeśli cokolwiek uzasadnia wybór tej tragedii Micińskiego do wystawienia go w Gdańsku, to przede wszystkim obecność w zespole aktorskim artystki tej miary, co Halina Winiarska. Uroda, "majestatyczna" postać, doskonałe operowanie głosem, wymowna gra dużych oczu, wreszcie gest płynny, naturalny, pełen wdzięku i plastycznego piękna - wszystkie te zalety uwidoczniły się w kreacji artystki. Doprawdy warto było - mam na myśli aktorów i aktorki Teatru "Wybrzeże" - ponieść tyle trudów, ile wymaga przygotowanie tej tragedii, aby zobaczyć Winiarską w jej nowym wcieleniu artystycznym. A tak łatwo było tutaj "demonizować" i "erotyzować". Winiarska wybrała inną drogę, ukazała ludzki i kobiecy wymiar Teofanu - jej niezwykłość na tle otoczenia, a zarazem w subtelny sposób umiała podkreślić alegoryczny sens kreowanej przez siebie postaci. (Może warto dla Winiarskiej sięgnąć po którąś tragedię o Kleopatrze, np. C.K.Norwida?!). Poza Winiarską na wyróżnienie zasłużył Krzysztof Gordon, grający rolę Nikefora. Wanda Neumann zaś, druga gwiazda gdańskiego zespołu, miała małą rolę, przeto nie mogła wykazać wszystkich swoich walorów.

Na koniec dodajmy słowo pochwały za program teatralny wydany z okazji omówionej tu pokrótce premiery, program, w którym opublikowano obszerny esej Teresy Wróblewskiej na temat tragedii "W mrokach złotego pałacu", napisany z wyjątkową precyzją, na którą złożyła się znaczna erudycja Autorki oraz znajomość problematyki tak w aspekcie historycznym, jak też filozoficznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji