Artykuły

"Pralnia" Stanisława Tyma w Teatrze na Woli

To już druga sztuka Stanisława Tyma w Warszawie w obecnym sezonie. Znany satyryk widać intensywnie "uzupełnia" braki repertuarowe, jeżeli idzie o polską dramaturgię współczesną. W obydwu wypadkach sztuki jego cieszą się dużym zainteresowaniem i będą należeć do bardziej frekwencyjnych w kończącym się sezonie.

Stanisław Tym jest pisarzem dosyć interesującym. Jego ostry, niewyszukany styl, cięty i bezkompromisowy dialog, okraszony jędrnym humorem interesuje przede wszystkim młodsze pokolenie. Tym ma zresztą świetną drogę twórczo-życiową. Wyszedł z kręgów twórczych Studenckiego Teatru Satyryków, w okresie jego najświetniejszym Był w nim aktorem, współautorem i współ-reżyserem. Już w jednej z pierwszych swoich sztuk zagranych zresztą przez STS "Rozmowy przy wycinaniu lasu" pokazał próbkę swoich możliwości nie tylko satyryka. Tym ma też znaczny udział w komediowo-satyrycznej twórczości filmowej ostatnich kilku lat. Najściślej współpracował na tej niwie ze Stanisławem Bareja. Przykładem może być tu znana komedia filmowa "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz".

Grana obecnie w Teatrze na Woli "Pralnia" jeszcze przed premierą wzbudzała pewne zainteresowanie. Sam tytuł sprzyjał temu zainteresowaniu, bo jeżeli pralnia to wiadomo pranie brudów, a że pisarz sprawdzony w teatrze i kabarecie, liczono na "wielkie pranie". Tymczasem rzecz jest niestety nienajwyższego lotu. Owszem jest wiele błyskotliwych, zdrowych, okraszanych dobrym humorem pomysłów, lecz całość budzi uczucia mieszane.

Złożyło się na !n sporo różnych, nie zawsze najszczęśliwszych okoliczności.

Przede wszystkim zabrakło autorowi pewnej konsekwencji stylistycznej żeby całość utrzymać w konwencji komedii satyrycznej. Tymczasem Tym, zwłaszcza w drugiej części, poszedł w kierunku makabreski posiłkując się w nadmiarze kryminalną anegdotą. Także w sferze pomysłów literackich niejednego możnaby się doszukać u innych twórców jak Zajdel-Zborowski, Ireneusz Iredyński itd.

Początkowo autor zamierzał, i chyba najsłuszniej, osadzić akcję w konkretnym środowisku - pracownic pralni, zagrożonej zresztą likwidacją. Pralnia ta żyje własnym życiem opartym na skrajnej podległości hierarchicznej. Każda z pracownic jest tak ukształtowana, iż w swoim postępowaniu mieści się w granicach na jakie jej pozwalają władze zwierzchnie. Środowisko to jest jednak mimo pewnej hermetyczności soczewką, w której skupiają się dość istotne sprawy naszego życia społeczno-obyczajowego. Mechanizmy jakie rządzą pralnią mają wiele odniesień do tych układów naszego życia, które doprowadziły do niejednej krytycznej sytuacji.

Kolejnym dyskusyjnym elementem przedstawienia w Teatrze na Woli jest sprawa reżyserii, która spoczęła w rękach Stanisława Tyma. Powstała więc swoista sytuacja, nazywana też teatrem autorskim. Trzeba to z miejsca powiedzieć, iż okoliczność ta miała zarówno swoje dobre jak i złe strony. Jeżeli idzie o pozytywy to one są widoczne przede wszystkim w pomnożeniu humorystyczno-sytuacyjnych rozwiązań, w lepszym pointowaniu tekstu itd. Jednak w tym ciągłym dodawaniu point i sytuacji teatralnych zabrakło reżyserowi fachowych w najlepszym tego słowa znaczeniu rozwiązań. Najlepszym w moim odczuciu rozwiązaniem byłoby tutaj współautorstwo reżyserskie Tyma. Dlatego też znacznie lepsze jest przedstawienie "Ciemnego grylażu" Tyma i Dobrowolskiego w Teatrze Rozmaitości. Wydaje się, iż taki lub podobny mariaż reżyserki przydałby się przedstawieniu w Teatrze na Woli.

Tym - reżyser odnosi także sukcesy w "Pralni" w wielu innych przypadkach. Sprawą zasadniczą jest odpowiedni dobór odtwórców. W ogóle faktem godnym największego uznania jest to, iż sztuka jest wieloosobowa (szesnaście kobiet i dwóch mężczyzn), zaś autor pisząc swoją sztukę wyraźnie adresował ją do wielu wykonawczyń. Dlatego strona wykonawcza czy odtwórcza w istotny sposób stanowi o powodzeniu przedstawienia. Trudno byłoby wyobrazić osobie właśnie przedstawienie bez konkretnego udziału w nim takich aktorek jak Barbara Rachwalska, Halina Łabonarska, Zofia Merle, Barbara Horowianka, Maria Chwalibóg.

Starsza praczka pamiętająca czasy dziedzica - Napiórna w wykonaniu właśnie Barbary Rachwalskiej jest wielką kreacją. Ta przecież znana aktorka dramatyczna potrafi dzięki swojemu talentowi wiele, jako aktorka charakterystyczna i komediowa. Jej wielka siła komiczna, twórczy temperament osadzą tę rolę na pierwszym miejscu. Godną jej partnerką jest młoda aktorka o wielkim wręcz żonglerskim - talencie - Halina Łabonarska. W roli Przewodniczącej jest błyskotliwa, jak trzeba ostra, pełna wirtuozerii aktorskiej. Z kolei Zofia Merle, występująca podobnie jak Rachwalska gościnnie na tej scenie, wnosi swoją osobowością aktorską całą gamę wyrazistości, jędrności i prostoty. Ten tercet uzupełniony jeszcze m. in. Barbarą Horawianką, Marią Chwalibóg czy Danutą Nagórną potrafi zagrać znacznie więcej niż na to pozwala tekst sztuki Tyma. Trzeba także podkreślić kilka udanych ról w wykonaniu najmłodszej generacji aktorskiej. Myślę tutaj w pierwszym rzędzie o sympatycznej Marii Czubasiewicz, Lilianie Głębickiej czy Barbarze Burskiej.

Walnie do powodzenia "Pralni" w Teatrze na Woli przyczynili się też scenograf Małgorzata Treutler oraz autor muzyki Wojciech Głuch.

Przedstawienie to raz jeszcze i dowodzi jak potrzebna jest właśnie dziś dobra komedia satyryczna i jak wiele jej powodzenie zależy od aktorstwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji