Artykuły

Pamięci Janusza Korczaka

SERDECZNYM akcentem uczcił setną rocznicę urodzin Janusza Korczaka warszawski Teatr Nowy wystawiając "Senat szaleńców". Od prapremiery sztuki minęło prawie pięćdziesiąt lat. Rzecz miała miejsce na scenie Jaraczowskiego Ateneum. Reżyserowała spektakl Stanisława Perzanowska.

Senat był (poza młodzieńczym projektem) jedynym teatralnym doświadczeniem "Starego Doktora". Igor Newerly, kiedy opisywał losy tej inscenizacji, przypomniał zabawny epizod: "Zwrócił się do Perzanowskiej z prośbą, aby mu dorobiła inną bródkę, albo tak go jakoś ucharakteryzowała, żeby go nikt na widowni nie poznał. Wyperswadowała mu ten pomysł. Chodził na Senat szaleńców zwyczajnie ze swoją płową bródką i różową łysiną". Kryje się w tej anegdocie głębszy sens. Bo Senat, owa "humoreska ponura", wymaga szczególnie aktywnego uczestnictwa widowni. Powiedzielibyśmy dziś, że tekst wprowadza elementy psychodramy. I sądzę, że o tym warto porozmawiać. Ale wróćmy jeszcze do ech prapremiery. Charakterystyczny dopisek przy osobie autora zawierała recenzja Boya: "Przyjaciel dzieci, lekarz, społecznik, autor głośnej swego czasu powieści Dziecko salonu." Uświadamia to i rozległość pasji wybitnego pedagoga, i szeroką perspektywę własnych prac, dokonań, z jakiej Korczak przedstawia postacie sztuki.

Miejscem akcji dramatu jest szpital psychiatryczny. Bohaterami są chorzy. Smutni, rozgoryczeni, zagubieni, szukający rady, azylu, ciszy. Kto im pomoże? - Lekarz. Profesor czy tajemnicza Barbara Klotylda Szulc. Lekarz ratuje pacjentów różnymi rodzajami terapii: maskarady, przebieranki, zabawy w dzieci, zabawy w parlament...

Pytany o system metod rehabilitacji, który proponuje sztuka, psycholog prof. Kazimierz Dąbrowski powiedział: "Niektórzy ludzie, tacy właśnie, jak Korczak, mówili: rzeczywistość bez obłudy jest dostępna albo dzieciom, albo chorym umysłowo. Korczak nie znosił pewnych warunków otoczenia, form wychowania, stosunku do człowieka. Zaczął uciekać w inny świat, tworzył inną symboliczną rzeczywistość".

Musimy pamiętać, że Korczakowskie argumenty kształtowały się w sierocińcach, w w Wolnej Wszechnicy Polskiej, w Instytucie Pedagogiki Specjalnej. Tam oczekiwali jego ratunku najmłodsi i ich opiekunowe. Wybór dobrowolnej śmierci w obozie zagłady Treblinka był tragicznym wyrazem wiary, jaki złożył Korczak wobec głoszonych teorii.

Życiorys autora stanowi więc ważki komentarz utworu. Wojciech Zeidler, reżyser warszawskiej inscenizacji, ciekawie rozbudował dramat fragmentami innych wypowiedzi pisarza. Ale tym samym zwiększył ryzyko artystyczne. Właściwie cały czas bohaterowie sztuki mówią o sprawach ostatecznych, o granicach międzyludzkich zobowiązań, o etyce. Ostrym sądom pedagoga towarzyszą słowa chorych. Dialogi wyprane z rzucanych mimochodem dygresji. Jesteśmy świadkami walki o bycie szczerym. Stąd utrudnione zadania aktorskie. Każdy zbędny gest, dodatkowa mimika - rażą.

W przedstawieniu zwracają uwagę trzy role. Mieczysław Pawlikowski jako Restaurator, Józef Pieracki - Starzec, Włodzimierz Bednarski - Redaktor. Restaurator, niedźwiedziowato powolny, człowiek, który strachem przed innymi zaraził własną osobę. Pawlikowski akcentuje pochyleniem głowy, spojrzeniem, rozpacz samotnika. Starzec, głęboko wzruszający, bezradny. Precyzyjnie modulowana barwa głosu jest sygnałem wyboru misji odkupiciela i równoczesnej niemocy.

Wreszcie postać centralna sztuki - Redaktor. Racjonalista i marzyciel. Wrażliwiec, który czuje, że gra komedię, ale nie chce powrotu zwykłych porządków, do znieczulicy. Bednarski ukazał wewnętrzny tragizm rozterek Redaktora dzięki nagłym zmianom: zwiększone tempo mowy, energiczna gestykulacja i bezruch, apatia...

Pozostali aktorzy, mimo widocznych prób, zbyt często tracili wewnętrzny żar, wspomnianą już potrzebę szczerości. I wówczas zamarzył mi się Senat w teatrze studenckim. Czy brak obciążeń zawodowych nie ocaliłby naturalnych reakcji scenicznych postaci? Spektaklowi w Nowym bardzo pomogła scenografia (Marcin Stajewski) i muzyka (Stanisław Syrewicz).

Samotni pacjenci prowadzą spór wśród stosów krzeseł. Z krzesła-trybuny przemawia Pułkownik. Biednemu kalece nie udają się żadne metamorfozy. Między krzesłami toczy się wielka, połatana kula. Zabawka dla tych, którzy jeszcze szukają ziemi, planety, ludzi, i dla tych, którzy już nie chcą się cieszyć. Ostatnie akordy muzyczne zawieszają finał. Co prawda, chwilę wcześniej Barbara Klotylda Szulc (T. Gniewkowska) tłumaczy nam wszystkim, że szlachetne racje zwyciężą. Ale trudno jej bez obaw uwierzyć.

Może więc, by utrzymać niepokój muzyki, ukryty w tekście ton trudnego optymizmu, przywołajmy jeszcze sąd Korczaka: "Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia świat, o człowieka".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji