Artykuły

Antygona nowojorska

Jest przez bezdomną, nierozgarniętą Portorykankę Anitę z Thompkins Square Park. W odróżnieniu od greckiej imienniczki nie kierują nią wzniosłe nakazy moralne, tylko resztki ludzkiej godności, kiedy chce pochować nie brata, lecz swojego kompana "homlesa".

Towarzyszą jej głupkowaty polski cwaniak Pchełka i malarz Sasza, milczący rosyjski Żyd. Pijają najtańsze wino -"pershinga", a ich mowa pełna jest wulgaryzmów. Są, jak ich ktoś brutalnie określił, "byłymi ludźmi", którzy mogliby być podobni do każdego z nas. Jednak nie mogą i nie chcą już niczego w swoim życiu zrobić czy zmienić, nie potrafią kochać ani nienawidzieć. Każdy z nich czeka na swojego Godota. Dla Pchełki i Saszy Ameryka była rajem. Ponieważ wizja raju upadła, "Antygona" opowiada o tym, jak raj przybrał wymiar piekła.

Janusz Głowacki napisał "Antygonę w Nowym Jorku" na zamówienie waszyngtońskiego teatru Arena Stage. W jednym z wywiadów powiedział: Beckett napisał kiedyś, że nie ma nic śmieszniejszego niż nieszczęście. Moja sztuka to taka komedyjka o rozpaczy. Każda epoka ma taką tragedię na jaką zasługuje. Profesor JAN KOTT stwierdził: Za trzy najważniejsze polskie sztuki ostatnich lat uważam "Emigrantów" Mrożka, "Do piachu" Różewicza i "Antygonę z Thompkins Square Park" Głowackiego. I jeszcze zobaczyłem w niej niespodziewanie serce Janusza.

Krytycy doszukują się w tej tragikomedii związków z Beckettem, Gorkim, Mrożkiem i Sofoklesem. Inni twierdzą, że jest sztuką bardzo amerykańską i pobrzmiewają w niej echa Thorntona Wildera, Johna Steinbecka i Sama Sheparda. Recenzent tygodnika "Time" William A. Henry III uważa ją za złośliwe i dowcipne połączenie antycznego tematu ze spojrzeniem na współczesnych imigrantów. Dodaje że "Antygona..." znalazła się wśród sześciu najpopularniejszych w USA przedstawień teatralnych.

JAN PESZEK

"Grając w "Antygonie..." znalazłem się w ciekawej, choć trudnej dla aktora sytuacji. W rolę Pchełki wcielałem się bowiem prawie równocześnie w dwóch inscenizacjach tej sztuki: Tomasza Zygadły oraz Kazimierza Kutza. Było to zupełnie nowe dla mnie doświadczenie: przyzwyczajony do jednego wizerunku Pchełki i jego partnerów, znalazłem się naraz wśród zupełnie innych ludzi, inaczej reagujących, ulegających innym emocjom. Ten sam bohater przeżywał więc jakby dwa różne życia, w interpretacji obu reżyserów były to dwa zupełnie inne, odrębne ujęcia losu tego samego człowieka".

Kazimierz Kutz

"Od wielu lat przyjaźnię się z Januszem. Trzy lata temu zaproponował mi realizację swojej "Antygony..." twierdząc, że najlepsze przedstawienia jego sztuk powstawały zawsze w kraju. Zgodziłem się w ciemno, nie czytając tekstu. Dzięki temu, że tworzyłem spektakl dla potrzeb telewizji, mogłem zrealizować go z większym rozmachem, nie ograniczany szczupłością sceny teatralnej. Sięgnąłem po trójkę najlepszych "moich" aktorów: Dymną, Peszka, Trelę. Kluczową w przedstawieniu rolę Pchełki odtwarza u mnie Jan Peszek, podobnie jak w inscenizacji tej sztuki dokonanej w Teatrze im. Słowackiego przez Tomasza Zygadłę. Aktor znalazł się w nieco schizofrenicznej sytuacji: rano grał u mnie, wieczorem w teatrze. Przypuszczam, że momentami zapominał, jaka jest koncepcja reżysera: podobno u Zygadły chciał odgrywać "mojego" Pchełkę. Natomiast jedyną aktorką zdolną odtworzyć trudną rolę Anity wydała mi się Anna Dymna. Podobnie jak milczącego uciekiniera z Leningradu, Saszy - tylko Jerzy Trela.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji