Artykuły

Świat teatru

TEATR POLSKI "Zbrodnia i kara" T. Dostojewskiego. Powieść dramatyczna w 5 częściach. Reżyserja L. Schillera, dekoracje Daszewskiego.

Wielki i niezaprzeczony sukces Teatru Polskiego. Realizacja wysokiej klasy, stanowiąca olbrzymi krok naprzód w działalności tej sceny.

A zadanie nie było łatwe. Wykrojenie z potężnego dzieła Dostojewskiego sztuki teatralnej, która, zachowując głębię powieści, nie wpadłaby w gadulstwo ani zbędne dłużyzny - było trudnością pierwszą. Pokonano ją zwycięsko. Nie wymieniono w programie, kto dokonał przeróbki - jest ona jednak dziełem człowieka o głębokim instynkcie i znawstwie sceny. Szereg szybko po sobie następujących obrazów, skondensowanych i naładowanych dramatycznie do maximum, nie daje widzowi możności wyrwania się z tego nastroju grozy, który ogarnia nas od podniesienia kurtyny i trzyma w najwyższem napięciu do końca.

Wydobycie tego nastroju było zadaniem reżysera, który potraktował sztukę wnikliwie, inteligentnie, głęboko: niczego nie przejaskrawił, niczego nie zdeformował wykrygowanemi "podejściami" - pozwolił mówić wielkiemu Dostojewskiemu i jego intencje podkreślił. Schiller dowiódł raz jeszcze, jak wybitnym jest reżyserem, napewno jednym z najlepszych w Polsce.

Wykonanie stało na wysokim poziomie. Zupełnie ponad i przed wszystkimi wymienić należy Zelwerowicza, który z roli Porfirego zrobił istne arcydzieło. Jego przejścia od groźnego skupienia do udanej, rozlewnej dobroduszności, jego ton ciepły, poczciwy, pod którym czuło się zimną obserwację i nieomylną djagnozę, jego pseudo-roztargnienia, osłaniające czujną, wyostrzoną uwagę - to były mistrzowskie niuanse, z których artysta zbudował człowieka żywego, skomplikowanego, zagadkowego. Człowieka, którego wkońcu i my, jak Raskolnikow, dręczona ofiara, zapytalibyśmy ze zgrozą: "Kimże pan jest wreszcie?"

Junosza Stępowski w roli pijaczyny dał świetny epizod, dosadnie malujący dno nędzy i upadku byłego "czynownika". Niewielka, tragiczna rola jego żony dała pole Solskiej do stworzenia niezrównanej postaci ucieleśnionego cierpienia, istnienia zawieszonego między rzeczywistością i wyobraźnią, na pograniczu świadomości i obłędu. Andrzejewska nie stanęła na wysokości zadania: jej Sonia była rezonerska, zimna, katechizmowa bez przekonania. Brakło jej ciepła wewnętrznego, szczerości, wiary we własne słowa. Doskonałą sylwetę policjanta Zamietowa dał Żeleński, opracowaną do najdrobniejszych szczegółów, wymowną w geście, grymasie, a zwłaszcza w spojrzeniu.

O głównym bohaterze, umęczonym ponad miarę ludzką, o ofierze własnej zbrodni, Raskolnikowie, zagranym przez Damięckiego, rzec można bez przesady, że był rewelacją młodego talentu. Rola to olbrzymia - nietylko przez swe napięcie duchowe, ale wprost przez fizyczną obecność na scenie przez cztery godziny bez przerwy. Już byłoby bardzo wiele, gdyby można było o młodym artyście powiedzieć, że rolą taką udźwignął. Tymczasem o Damięckim powiedzieć można znacznie więcej: rolę swą przeżył, nieszczęściem swem wzruszał widza do głębi, nie wpadł przytem w przesadę ani w łatwą krzykliwość - dał sylwetę człowieka słabego aż do zbrodni, ambitnego bez podstaw, umęczonego własnem postanowieniem, balansującego między wyrzutami sumienia a obłąkanemi napadami pychy z dokonanego czynu. Dał żywy strzęp ludzki, wciągnięty w bezlitosne tryby rozpędzonej machiny, która go porwała i szarpie aż do żałosnego, ekspjacyjnego zakończenia.

Damięcki dowiódł tą rolą, że scena polska oczekiwać może od niego bardzo wiele. O reszcie z pośród kilkudziesięciu wykonawców powiedzieć można, że zestrojeni byli harmonijnie w jeden posępny chór, który spełnił swe zadanie uwypuklenia rozwijającego się dramatu głównych postaci. Pomogły w tem zadaniu dekoracje Daszewskiego, mroczne, zionące nędzą, zbrodnią, szaleństwem - jak tego ton sztuki wymagał.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji