Artykuły

Szewska pasja

HONDY ryczące do wtóru Słowackiemu, Kaligula skaczący widzom po głowach - wszystko to nic w porównaniu z tym, na co odważył się nasz rodzimy Teatr Osterwy.

Henryk Sobiechart wspina się po balkonach sali widowiskowej ze sprawnością King-Konga na drapaczu chmur. Komiksowe maszkarony wpadają na scenę jak z czwartego wymiaru. Hanna Pater gnie się w sex-ekstazie, Marek Prażanowski nawet na łańcuchu nie pozwala okiełznać swych szaleńczych żądzy. Strażnicy reżimu walczą z siłami rewolucji w czystym stylu kung-fu a Ludwik Paczyński tak zapamiętuje się w graniu, że nie daje się dobić ani toporem, ani rewolwerem.

Wszystko to jest możliwe, bo kolejna premiera na naszej dramatycznej scenie to "Szewcy" Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Witkacy - a więc hulaj dusza piekła nie ma. To nie klasyk, za którym ujmie się zgrzybiały filolog. Programowo nieuczesany, zakładający z góry, że istotnymi twórcami dzieła są reżyser i aktorzy, mnożący didaskalia. Witkiewicz - to dramaturg na teatralne wariacje dla całego zespołu. Rzut oka na próby "Szewców" sugeruje, że ani najwyraźniej uzdolniony scenograf JACEK KOWALSKI, ani WOJCIECH TRZCIŃSKI - autor muzyki, ani wreszcie reżyser i aktorzy nie biorą pieniędzy za darmo.

NIE da się ukryć. Reżyser WOWO BIELICKI został w "Szewców" wrobiony. Proponował do Lublina co innego, dyrektor Gogolewski wmówił mu Witkacego jak zdrowemu chorobę. Pomysł, żeby właśnie komuś takiemu jak Wowo Bielicki - który robił już chyba wszystko od kabaretu po wielkie show dla kilkutysięcznej widowni, lecz nie Witkiewicza właśnie - powierzyć "Szewców" zakładał z góry, że nie będzie to realizacja, jakich dotąd było wiele: z szacunkiem dla tekstu, z taktem i wędzidłem na wyobraźni.

Reżyser haczyk połknął i oto zaczęły się katorżnicze, jak sam mówi, wielogodzinne próby. Co tu zresztą użalać się nad reżyserem, kiedy oceni się dawkę swoistego witkiewiczowskiego tekstu, którego trzeba było aktorom wyuczyć się na pamięć, przekazać go, a jeszcze przedtem zrozumieć! "Sturba ich szać zaprzała, sflądrysyny dudławe" - te i podobne przekleństwa przeżuwano więc na scenie również całkiem prywatnie.

Mimo mąk Demostenesa zespół i aktorski czuje się z Witkacym chyba nie najgorzej i myślę, że jest to atutem przedstawienia.

TOTALNY kabaret. Tak zaplanował "Szewców" Wowo Bielicki. Coraz więcej kabaretu na scenie im. Juliusza Osterwy i poza nią. Czyżby domena naszych czasów? Jest więc w przedstawieniu tyleż wojującej polityki i ideologii, co bezpardonowego kpiarstwa, migotliwych prztyczków, autoironii i fanfaronady. Walka klas i walka płci.

A wszystko to w scenerii ani za bardzo dosłownej, ani za mocno symbolicznej, a atrakcyjnej bardzo.

Swoje serce oddaję scenografowi w zamian za wielkie (pluszowe?) pulsujące serce na scenie.

Ktoś powie, że więcej gagów niż filozofii i będzie miał rację. Ale tu i teraz może tak trzeba "Szewców" wystawiać?

Trwa to okrągłe dwie i pół godziny. Kto to doceni? Kto to wytrzyma? Można zaryzykować optymizm. Sam reżyser był optymistą bez wątpienia, twierdząc, że jego "Szewcy" to przedstawienie dla każdego kto "przeczytał przynajmniej 10 różnych książek". Załapujemy się. Już do oglądania na dużej scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji