Artykuły

Słoneczna strona życia

Ta 33-letnia wrocławianka jest bez wątpienia najwybitniejszą reżyserką teatralną młodego pokolenia. Na początku marzyła o medycynie. Potem jednak wybrała aktorstwo. Nie czuła się w tym zawodzie chyba najlepiej, bo zaraz po zdobyciu dyplomu aktorskiego w warszawskiej PWST i paru miesiącach spędzonych w stołecznym Teatrze Północnym zdecydowała się na reżyserię. Miała okazję pracować na tak renomowanych scenach jak Stary Teatr w Krakowie, Teatr Polski we Wrocławiu czy Powszechny i Współczesny w Warszawie.

Wyreżyserowane przez nią spektakle wygrywają festiwale, ona zaś zdobyła już wiele prestiżowych nagród i wyróżnień, m.in. ministerstwo kultury przyznało jej Nagrodę im. Bohdana Korzeniewskiego dla młodego reżysera, ZASP - Nagrodę im. Leona Schillera, otrzymała też nagrodę na Festiwalu Sztuki Reżyserskiej w Katowicach. Ma w swym dorobku wiele spektakli telewizyjnych. 9 listopada w Teatrze Współczesnym zobaczymy oczekiwaną z wielkim zainteresowaniem inscenizację "Bambini di Praga" Bohumila Hrabala. Patronat prasowy nad spektaklem objęła "Rzeczpospolita".

- Dlaczego zdecydowała się pani na Bohumila Hrabala?

- Od pewnego czasu czułam głębokie pragnienie jaśniejszego spojrzenia na rzeczywistość. Chciałam zrobić przedstawienie "słoneczne". Pomyślałam o literaturze czeskiej i kiedy szukałam materiału, który dobrze oddałby także moje spojrzenie na świat, pojawiło się nazwisko Hrabala, który kocha ludzi takimi, jacy są.

- Wydaje się jednak, że tego rodzaju literatura jest bardziej filmowa niż teatralna. Bo prawdopodobnie pani spektakl będzie pierwszą inscenizacją Hrabala na polskich scenach?

- Są, oczywiście, tak niezwykłe ekranizacje Hrabala jak "Pociągi pod specjalnym nadzorem" czy "Postrzyżyny", które wydają się nie do przeskoczenia dla reżyserów teatralnych. Nie twierdzę jednak, że ta proza nie daje się przenieść na scenę. Świadczą o tym liczne inscenizacje w Czechach. Fakt, że spektakl "Bambini di Praga" jest prawdopodobnie pierwszą inscenizacją Hrabala w Polsce, wynika z wcześniejszych kłopotów z prawami autorskimi. Mnie osobiście nie interesowało proste przeniesienie tej literatury na scenę, raczej pewnego nastroju, klimatu i sposobu patrzenia na ludzi.

- Podobno, aby dobrze poczuć ten nastrój, odbyła pani wycieczkę do Pragi?

- Tak. Zresztą nie tylko ja. Podczas prób stolikowych, jeszcze przed wakacjami, padła taka propozycja i z miejsca wywołała spore zainteresowanie. W sumie pojechało 17 osób, czyli 3/4 zespołu. Spędziliśmy tam pięć bardzo intensywnych dni. Zwiedzaliśmy Pragę, uczestniczyliśmy w jej życiu towarzyskim i budowaliśmy sobie wyobrażenia świata, o którym chcemy opowiedzieć.

- Realizowała pani spektakle w wielu teatrach w Polsce. "Bambini di Praga" to już trzecia premiera w warszawskim Współczesnym...

- Kiedy jako reżyser jeździłam z teatru do teatru, pracowałam z wciąż nowymi aktorami, pojawiła się pewna tęsknota, by móc dalej pracować z ludźmi, z którymi coś już razem osiągnęliśmy, z którymi łączy mnie wspólny system skojarzeń, których zaufanie udało mi się zdobyć. Kiedy dyrektor Maciej Englert zaproponował mi pracę we Współczesnym, przyjęłam ją ochoczo. I znalazłam tu bardzo miłą przystań.

- Powiedziała pani, że lubi wystawiać te sztuki, na które sama chętnie poszłaby do teatru. Co ciekawego więc oglądała pani ostatnio w teatrze?

- Jest kilka takich spektakli, które zrobiły na mnie szczególne wrażenie. Było to "Wymazywanie" Krystiana Lupy w Teatrze Dramatycznym oraz "Zdaniem Amy" w Powszechnym. Wciąż pozostaje też w pamięci "Hamlet" Petera Brooka, którego oglądałam w Wiedniu.

- A kiedy zobaczymy "Hamleta" w pani reżyserii?

- Szekspir oczywiście jest w sferze moich marzeń, ale do realizacji jego utworów jeszcze nie dojrzałam. Na razie zrobiłam ze studentami warszawskiej Akademii Teatralnej "Skrzywdzonych i poniżonych", nieśmiałą przymiarkę do Dostojewskiego. Przyjdzie pewnie kiedyś czas i na Szekspira.

- W teatrze realizuje pani swoje marzenia. Chętnie reżyseruje pani sztuki dla Teatru Telewizji, także spektakle dziecięce. Czy na dobór tych ostatnich ma wpływ pani synek Franek?

- Bardzo lubię robić spektakle dla dzieci. W tym przypadku mam mocno sprecyzowane gusty i poglądy. Jeżeli udaje mi się zainteresować nimi dzieci i odciągnąć ich od makabrycznych japońskich kreskówek, to uznaję, że osiągnęłam sukces. Na dobór tych przedstawień ma oczywiście wpływ gust Franka, który jest pierwszym ich widzem. Ale jest to także chęć podzielenia się własnym światem z dzieciństwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji