Artykuły

Skecze z "tamtych dni"

Sądziłam, że pomysł zagrania "Ballady o tamtych dniach" Stefanii Grodzieńskiej i Jerzego Jurandota sprawdzi się na scenie Teatru Dramatycznego w Gdyni. Jest to bowiem sztuka dla szerokiej publiczności łatwa, zrozumiała, opowiada o czasach, które budzą sentymenty, wyciskają łzy wzruszenia z oczu. Oparta jest na wspomnieniach Stefanii Grodzieńskiej - spikierki radia w wyzwolonym Lublinie i gdyby została trochę wcześniej napisana byłaby chociaż oryginalna, bo w tej chwili jest tylko powieleniem form, które teatry studenckie stosowały już prawie 20 lat temu, jest to po prostu zbiór black-out'ów: scenka słowna - gaśnie światło - wejście z piosenką. Oprócz tychże jest w sztuce mnóstwo przysłów, wątków, a nie ma żadnej dramaturgii. Jest więc grupka osób, stale ta sama wysłuchująca komunikatów przed głośnikiem, jest matka poszukująca syna, porucznik szukający dziewczyny i dziewczyna szukająca porucznika - ze związku z tymi postaciami następuje "zabawna" komedia pomyłek rodem nie z tej sztuki, jest jeszcze parę innych postaci pojawiających się co jakiś czas na scenie - niekoniecznie w związku z akcją sztuki.

Trzeba dużej inwencji reżyserskiej i dobrych aktorów, żeby coś z tej niedobrej sztuki zrobić. Niestety, w Teatrze Dramatycznym zawiodła i reżyseria i aktorstwo. Reżyser Kazimierz Łastawiecki nie usunął dłużyzn, w sztuce jest wiele momentów kiedy się nic nie dzieje, i tylko autentyczne komunikaty i te same płyty, które grały w rozgłośni lubelskiej przypominają, że to były dramatyczne i pełne akcji czasy. Nie pomogła sztuce fatalna scenografia Elżbiety Chojak, która studio radiowe umieściła w bunkrze czy ziemiance, a nie w normalnym budynku.

Aktorsko przedstawienie jest bardzo słabe: aktorzy przerysowują swoje role zgrywają się (Stefan Iżyłowski, Danuta Borowska, Zbigniew Jankowski). Przypuszczam, że robią to w celu uatrakcyjnienia nieciekawych dialogów i sytuacji - ale o wiele bardziej pomogły sztuce spokojnie i naturalnie zagrane role Wiesławy Kosmalskiej, Ewy Jabłońskiej, Szymona Pawlickiego. Miła dla ucha muzyka Jerzego Wasowskiego nie brzmiała dobrze - obydwaj "Chłopcy w mundurach" - Ryszard Maria Fischbach i Jerzy Lipnicki śpiewają słabo i przydałaby się wzmocnienie ich głosów play-back'em.

Jeżeli sztuka będzie miała powodzenie, to przypuszczalnie ze względu na jej "wartość, uczuciową".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji