Artykuły

Jak wachlarz

Z Edytą Olszówką - o aktorstwie, sesji fotograficznej dla "Playboya", plotkach w Internecie rozmawia Winicjusz Schulz.

- Gdyby reżyser zażyczył sobie, aby przytyła Pani do zagrania roli aż 20 kilogramów - zgodziłaby się Pani? Jaka to musiałaby być rola i jaki reżyser, by powiedziała Pani "tak"?

- Odpowiem w największym skrócie: interesująca rola i ciekawy reżyser. A tak naprawdę to coś takiego po prostu wliczone jest w koszty uprawiania mojego zawodu. I to nie jest kwestia poświęcenia.

- Ale to przecież w dosłownym tego słowa znaczeniu "eksperyment na żywym ciele".

- Cały czas pracuję "na żywym ciele". Moim narzędziem pracy jest właśnie ciało. Nie mam przecież skrzypiec, fortepianu, ani też... młotka. I jeśli może komuś się wydawać się, że doprowadzanie się do emocji - płaczu, nieszczęścia - jest lżejsze niż schudnięcie czy przytycie, to muszę wszystkich wyprowadzić z błędu. Takie przeżycia to dużo większa cena uprawiania zawodu niż fizyczne zabiegi. Obcięcie włosów, nabranie wagi to przy tym niewielki wysiłek.

- Często aktorów pyta się o to, czy już zagrali swą wymarzoną rolę. A ja chciałbym, zapytać o to, czy jest taka rola, której za żadne skarby nie zgodziłaby się Pani zagrać?

- Nie ma takiej. Podobnie jak nie mam jakiejś wymarzonej roli. Po prostu jestem aktorką. Ja chcę grać! Nie ma zatem sytuacji, abym wystąpiła jako królowa, a nie zagrałabym "śmieciary". To byłaby paranoja! Aktorstwo to wachlarz - im różniejsze, bardziej dalekie od siebie role, tym dla mnie lepiej.

- A gdyby miało okazać się, że film, spektakl uczyni wiele krzywdy, wzbudzi niezdrowe, szkodliwe emocje?

- Ale o tym byłoby wiadomo dopiero po realizacji. Nigdy wcześniej. Im większej gamy spraw projekt dotyka, im bardziej jest dla nas drastyczny, dyskusyjny, tym jest chyba ciekawszy.

- "Olszówka przez wielu uważana jest za aktorski symbol nowej epoki w kulturze. Jeszcze w czasie studiów postanowiła ująć sprawy w swoje ręce" - tak scharakteryzował Panią jeden z recenzentów filmowych. Na ile rzeczywiście teraz aktor sam musi dbać o swe interesy zawodowe?

- Czasy są okrutne. Już gdy kończyłam szkołę, zdawałam sobie sprawę z tego, że bardzo trzeba walczyć o swoje sprawy. I tak jest cały czas. Chodzę zatem na castingi. I jakkolwiek bym tego nie lubiła, jak bardzo dużo by mnie to kosztowało, to i tak wiem, że tak trzeba robić. Innych możliwości nie ma. To jest już wpisane w nasze czasy. Niczego w tym względzie się nie zmieni. Nie ma poczucia bezpieczeństwa, komfortu.

- Kiedyś ten komfort polegał na tym, że aktor miał w teatrze etat, czekał aż zadzwoni telefon i reżyser zaproponuje mu ciekawą rolę w filmie itd.

- Tak było. Teraz spory wpływ na wszystko ma także telewizja. Jest coraz więcej programów, ale i zarazem coraz więcej ludzi, którzy chcą znaleźć w nich swoje miejsce w zawodzie. Ale z drugiej strony jest mało ciekawych ról, mało pieniędzy.

- Joanna Szczepkowska, z którą niedawno miałem okazję rozmawiać, mówiła o tym, że w dzisiejszych czasach kształcimy za dużo aktorów, a ci którzy studiują aktorstwo i tak powinni dla własnego bezpieczeństwa myśleć o drugim zawodzie. A gdyby Pani miała być nie tylko aktorką, na co by się Pani zdecydowała?

- To jest kwestia, nad którą często się zastanawiam. Myślę o czymś, co dawałoby mi większe poczucie bezpieczeństwa. I pragnę odnaleźć w sobie, bo jeszcze mi się to nie udało, jakąś drugą pasję. Bo zależy mi na tym, aby uprawianie zawodu oparte było na pasji, na tym, że coś bardzo lubię robić. Chciałabym zatem, aby dane mi było odnaleźć drugi taki "tor", na którym mogłabym się spełnić. Wtedy będę bardzo szczęśliwa. Ale na razie wydaje mi się, że mam dobry czas. I jeszcze jestem w takim wieku, w którym aktorki nie powinny narzekać na brak ról. Bo "im dalej w las" interesujących ról kobiecych jest coraz mniej. I stąd o dwuzawodowości konkretnie jeszcze nie myślę, ale cały czas otwieram się na taką ewentualność. Nie wykluczam także tego, że na przykład za dziesięć lat w ogóle nie będę aktorką.

- I ucieknie Pani daleko od zawodu, czy raczej w bliskie jego sąsiedztwo? Niektórzy aktorzy na przykład prowadzą programy telewizyjne. A może wyjściem będą role w serialach?

- Bycie gospodarzem programu, prezenterem, granie w serialu to nadal różne aspekty mojego zawodu. Przecież nie szkolimy się tylko do grania ról w teatrze, bądź filmach fabularnych. Musimy potrafić zaśpiewać piosenkę, poprowadzić konferansjerkę, zagrać w kabarecie. Wielu aktorów poszło także w stronę dziennikarstwa, wielu z nich to spikerzy.

- Na jednej ze stron internetowych jakiś wielbiciel Pani talentu zgłaszał pretensje, że zbyt rzadko grywa Pani w teatrze.

- Natrafiłam nawet na plotkę, że w ogóle zrezygnowałam z teatru. Nieprawda - gram w Teatrze Powszechnym w ośmiu sztukach, gram w Teatrze Komedia. Mam nadzieję, że teatr zawsze będzie obecny w moim życiu.

- A na ile uroda pomaga Pani w życiu zawodowym?

- W przypadku kobiet to ma ogromne znaczenie. I chodzi może nie tyle o urodę, co "miłość kamery", "miłość sceny". Bo w życiu ktoś może być przysłowiową szarą myszką, ale gdy wychodzi na scenę, bądź staje przed kamerą, po prostu kwitnie. I to jest ta uroda sceniczna. Im bardziej charakterystyczna, tym lepiej. Gdy na dodatek kobieta jest ładna to dobrze, choć i tak w miarę upływu lat jest coraz smutniej.

- Trzeba grać też... wiedźmy.

- Ależ chciałabym je grać. Nie bardzo interesują mnie role uroczych podlotków, królowych.

- Jeszcze jeden cytat, tym razem z Pani wypowiedzi: - Strasznie się bałam. A lęk dotyczył rozbieranej sesji zdjęciowej dla "Playboya". Skąd ta decyzja, skąd ten strach?

- Potraktowałam to jako rodzaj wypowiedzi artystycznej, ale gdy podchodziłam do sprawy po raz pierwszy, chciałam stamtąd uciec. Wynikało to z moich kompleksów, z lęku przed tym.

- Pani jako aktorka miała kompleksy i lęki?

- Ale przecież na scenie nie ściągam majtek. Takie zdjęcia trafiają do szerokiej publiczności, koszty takiej decyzji są wyższe. Niczego jednak nie żałuję. Ba, ja nawet zrobiłam to dwukrotnie. I w ten sposób jeszcze bardziej potwierdziłam to, że takie sytuacje traktuję jako wyzwanie i jako pracę. Ta druga sesja wzięła się stąd, że weszłam w serial, w którym gram Marysię - chodzący ideał dotknięty przez los. Chciałam rozwalić te stereotypy i pokazać, że wcale nie jestem taką grzeczną dziewczynką. To była strategiczna decyzja. Za drugim razem już bawiłam się podczas sesji, a za pierwszym razem było to stresujące.

- Fotografowie mieli więc już specjalistkę na planie.

- W obu przypadkach to był ten sam fotograf. Ci ludzie mają do czynienia z tego typu sesjami non stop. Taka przygoda to jednak coś zupełnie innego niż aktorstwo. Ale aktor powinien próbować różnych rzeczy. Poza tym nie chciałabym przeżywać takiej sesji w wieku 40 lat, bo to byłoby smutne. W takich sprawach jak rozbieranie się jest ograniczenie wieku.

- Prawie to samo powiedziała mi kiedyś Kayah. Takie zdjęcia to fajna pamiątka, którą można nawet kiedyś wnukom pokazać.

- Dokładnie tak! To zatrzymanie czasu.

- Jak reaguje Pani na plotki na swój temat? Wiele z nich dotyczy na przykład Pani i Piotra Machalicy, którego małżeństwo ponoć Pani rozbiła. Wystarczy na przykład zajrzeć do Internetu i poczytać.

- Doprawdy? Nie mam Internetu. Zupełnie mnie jednak nie interesuje, co kto myśli o całej tej sprawie. Ja nie pojawiłam się "w", lecz "po" i w związku z tym mam czyste sumienie. A jeśli chodzi w ogóle o plotki - cóż, teraz już się na nie uodporniłam. Przeszłam ponoć dwie ciąże, kilka rozstań, odejście z teatru itd. Te rzeczy nijak mają się do prawdy, do tego jaka jestem. Gdybym miała się zajmować plotkami na swój temat, to już by mnie... nie było.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji