Artykuły

Prawda na scenie w oczy kole

XVI Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Joanna Rybus w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Zakończył się XVI Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Teatrze Powszechnym, jedna z najważniejszych łódzkich imprez teatralnych.

Podczas ostatnich dwóch miesięcy dzięki MFSPiNP w Łodzi wystąpiły takie gwiazdy, jak Joanna Szczepkowska i Jolanta Fraszyńska w "Wymazywaniu", Anna Dymna i Krzysztof Globisz w "Trylogii", Krystyna Janda i Jerzy Trela w "Wassie Żeleznowej", Danuta Stenka i Jan Englert w "Fedrze" czy Maja Ostaszewska i Maciej Stuhr w "(A)pollonii". Spośród jedenastu tytułów zaplanowanych na tegoroczną edycję festiwalu obejrzeliśmy dziewięć spektakli. Warunki techniczne w ostatniej chwili zdecydowały o odwołaniu przedstawienia z węgierskiego Teatru Katona, a ze względu na żałobę narodową nie obejrzeliśmy widowiska z warszawskiej Łaźni Nowej.

Prawdy nie widzimy

W poniedziałek świetną "(A)pollonią" [na zdjęciu] z Nowego Teatru w Warszawie Teatr Powszechny zakończył festiwal. Spektaklem w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, który jest rozchwytywany w Europie, a pokazywany prawie wyłącznie na najważniejszych festiwalach. Widowiskiem, które wyjątkowo mocno wybrzmiało tydzień po katastrofie samolotu prezydenckiego w Smoleńsku.

"(A)pollonia" to wstrząsające widowisko bezlitośnie atakujące widzów pytaniami o sens ofiarowania. Kontrowersyjne zestawienia faktów, które bezustannie budziły krzyk sprzeciwu w sercach widzów, a niektórych sprowokowały do wyjścia w trakcie widowiska. Na długo zapadnie w pamięć scena, w której jedna z aktorek (fenomenalna Maja Ostaszewska) przez pół godziny prowadziła monolog niczym amerykański polityk, porównując publiczność do nazistów. Jedni zabijali, ludzi bo potrzebowali mydła, drudzy kurczaki, bo chcą zjeść obiad. A wszyscy udają, że miejsc kaźni nie widzą. I nikogo nie martwą dymy unoszące się nad głowami.

W spektaklu nieustannie pojawiały się pytania o to, czy jedno życie może być cenniejsze od drugiego. Sarkastyczne uwagi o patriotyzmie, odwadze i moralność, która znika w chwili zagrożenia życia. Bezwzględna kalkulacja naszego bohaterstwa. W "(A)polloni" młodsze pokolenia z pogardą patrzą na ocalałych przodków, którzy nie krzyczeli, gdy mordowano ich bliskich, a którzy teraz z kwiatami odwiedzają groby. Sędzia sądu najwyższego (Andrzej Chyra) ucharakteryzowany na klauna, z uśmiechem na twarzy wyrzuca widzom, że człowiek wykształcony musi zrozumieć, a więc zgodzić się na wszystko.

(...)

Warlikowski jest specjalistą od wykorzystania kamer na scenie. Nieco wyczerpana na deskach teatralnych koncepcja reality-show, w "(A)polloni" poraża szczerością. Reżyser nie boi się nietypowych scen i szpikuje przedstawienia metaforami i rozbrajającymi interpretacjami. Pomysły realizuje z wyśmienitymi aktorami. To najlepszy spektakl MFSPiNP.

Na ironię - radosne brawa

W tym roku festiwalowi towarzyszyły także pokazy filmowe i koncerty muzyki teatralnej. Pojawiły się też wystawy w galeriach. Ciekawe, ale niemające z teatrem wiele wspólnego, zaplanowane w galeriach niezależnie od festiwalu. Takie gromadzenie, trochę na siłę, wydarzeń w programie teatralnego festiwalu w Łodzi, jest niepotrzebnie. Podobnie było przed laty na Festiwal Dialogu Czterech Kultur, kiedy organizatorzy umieszczali w programie wszystko, co działo się w tym czasie w mieście. Byle dużo.

Jak bumerang wraca też co roku pytanie o liczbę miejsc zajmowanych przez publiczność zaproszoną na festiwale finansowane z budżetu miasta. Na naszą redakcyjną skrzynkę mailową w ciągu ostatnich kilku miesięcy przychodziły listy od zbulwersowanych widzów, którzy nie mogli dostać się na spektakle. W listach pojawił się zarzut, że Teatr Powszechny gra w ciągu roku lekkie komedie, a na festiwal ściąga produkcje z innego rejestru, które odważnie i często kontrowersyjnie opisują rzeczywistość. Zdaniem czytelników do sprzedaży trafił niewielki procent biletów i dlatego rozeszły się w kilka godzin. Część potencjalnej publiczności nie miała więc szans, by dostać się nawet na wejściówki na miejsca stojące. Wyczekujący pod drzwiami teatru nie mogli zliczyć liczby zaproszeń pokazywanych bileterom. VIP-y wchodziły nawet po trzecim dzwonku albo w przerwie, a teatromani odchodzili z kwitkiem.

Skutki? Na "Trylogii" w reżyserii Jana Klaty gros publiczności wybuchała bezrefleksyjnym śmiechem, kiedy reżyser kpił sobie w najlepsze z naszego patriotyzmu. W trakcie "Fedry" widzowie głośno komentowali psy przechadzające się po scenie i wielki bukiet róż, który Stenka trzymała w dłoniach. Przykłady nieadekwatnych reakcji można mnożyć.

Konia z rzędem temu, kto pogodzi wszystkich i wszystko: ambicje organizatorów i ich zobowiązania wobec władz czy sponsorów, oczekiwania miłośników współczesnego teatru i wiernej publiczności fars z repertuaru Powszechnego.

Całość: Gazeta Wyborcza Łódź

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji