Artykuły

Magdalena Zawadzka: Najbardziej lubię niespodzianki

- Ta sztuka napisana przez Andrzeja Poniedzielskiego, w którą, w zgrabny, bardzo dowcipny sposób wmontował twórczość Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, jest ostatnim spektaklem, który firmował Gustaw Holoubek w Teatrze Ateneum - mówi MAGDALENA ZAWADZKA o "Stacyjce Zdrój", prezentowanej na 9. Elbląskiej Wiośnie Teatralnej.

Aktorka teatralna i filmowa, niezapomniana Basia z "Pana Wołodyjowskiego", którą już dzisiaj będziemy mogli oglądać na deskach elbląskiego teatru w spektaklu "Stacyjka Zdrój" [na zdjęciu]. Z Magdaleną Zawadzką rozmawiamy o niezapomnianych rolach, pierwszym spotkaniu z Gustawem Holoubkiem i środkach, które... dodają kobiecie urody.

Która rola, ze wszystkich zagranych, jest Pani najbliższa?

- Kiedyś grałam Iwonę, księżniczkę Burgunda, Gombrowicza w Teatrze Dramatycznym w reżyserii pana Ludwika Renę i... coś nieprawdopodobnego, ale właśnie z osobą Iwony bardzo wiele mnie łączyło. Miałam uczucie, że jest ona mną albo ja jestem nią.

A czy jest taka rola, o której Pani jeszcze marzy?

- Nie marzę o rolach, żadnych, a najbardziej lubię niespodzianki. Zawsze lubiłam propozycje, które mnie zaskakiwały. Zagrałam bardzo dużo ról, więc nie jestem osobą, która tęskni do czegoś, czego nie osiągnęła. Oczywiście trudno żyć bez marzeń, bo niewątpliwie chcę grać, nie będę oszukiwała samej siebie. Teraz, po kilku takich bardziej komediowych rolach, chciałabym zagrać coś dramatycznego, ale nie wiem co mogłoby to być. Może rysuje się przede mną przyszłość, która mnie zaskoczy.

Proszę powiedzieć szczerze, jak kobieta kobiecie, co Pani robi, że Pani tak doskonale wygląda. Czy to jakaś specjalna dicta, czy wrodzony optymizm?

- W tym pytaniu jest zawarta dla mnie tak wielka pochwała, tak piękny komplement, że z góry dziękuję. Jak kobieta kobiecie, powiem pani szczerze, że nie robię nic. Nie stosuję szczególnych diet, ani nie siedzę non stop u kosmetyczki, ani nie korzystam z żadnych upiększających zabiegów. Natomiast niewątpliwie mogę powiedzieć, że byłam szczęśliwą żoną Gustawa Holoubka, byliśmy bardzo dobrym małżeństwem i sądzę, że ten psychiczny bodziec szczęścia bycia kochaną przez wspaniałego mężczyznę jest na pewno najwspanialszym środkiem, który dodaje kobiecie urody. To psychika odzwierciedla się bardzo w naszej fizyczności.

Jak wyglądało Pani spotkanie z panem Gustawem?

- To było przy okazji mojego pierwszego filmu "Spotkanie w Bajce" w reżyserii Jana Rybkowskiego. Cała ekipa filmowa mieszkała w budynku szkoły. W momencie, kiedy zostałam zaproszona na kawę przez Gustawa wtedy nie podejrzewałam nawet, że będzie to mój przyszły mąż, i Andrzeja Łapickiego, odmówiłam i tak szybko chciałam zniknąć z ich oczu, że nie zauważyłam szyby w drzwiach i wybiłam ją głową. Poza tym mama uczuliła mnie i kazała mieć baczenie na wszelkie podejrzane propozycje - wiadomo, środowisko artystyczne, swoboda obyczajów... (śmiech)

Państwa syn jest operatorem filmowym...

- Tak, do tej pory stara się, by to, co robi było jak najlepsze. Jednym z ostatnich takich wspaniałych przykładów jego pracy był film poświęcony tacie pod tytułem "Słońce i cień", którego był zarówno autorem scenariusza, reżyserem, jak i autorem zdjęć. Ostatnio zrobił także piękne zdjęcia do filmu o Tadeuszu Konwickim "Co ja tu robię?". Właściwie cały czas pracuje, czy to w teatrze telewizji, w reklamie, czy w filmie. Jest bardzo ambitnym, młodym mężczyzną, który nigdy nie korzystał ani z męża, ani mojej protekcji i... jestem z niego dumna.

A nie marzyła Pani, by syn stanął po drugiej stronie kamery, jako aktor?

- Bez wątpienia ma ku temu wielkie zdolności, ale nikt mu tego nie zaproponował. Myślę, że gdybym była aktorką amerykańską to już dawno nasz syn byłby na ekranach, bo taka jest kolej rzeczy że próbują w filmach grać dzieci aktorów i bardzo często są świetne. ta sztuką napisana przez Andrzeja Poniedzielskiego, w którą w zgrabny, bardzo zabawny, dowcipny sposób wmontował twórczość Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, jest ostatnim spektaklem, który filmował Gustaw Holoubek w Teatrze Ateneum.

Już 27 kwietnia będzie gościła Pani w Elblągu, gdzie w ramach 9 Elbląskiej Wiosny Teatralnej obejrzymy "Stacyjkę Zdrój".

- I bardzo się cieszę! Tym bardziej, że ta sztuką napisana przez Andrzeja Poniedzielskiego, w którą w zgrabny, bardzo zabawny, dowcipny sposób wmontował twórczość Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, jest ostatnim spektaklem, który firmował Gustaw Holoubek w Teatrze Ateneum. Spektakl ten nie tylko wyraża jego gust artystyczny, ale również daje szansę pokazania części zespołu naszego teatru w całej krasie. Aktorzy mogą zaprezentować swoje talenty zarówno aktorskie, jak i wokalne. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich elblążan na "Stacyjkę Zdrój" w imieniu zespołu Teatru Ateneum i mojego męża Gustawa Holoubka, który pod tym spektaklem po raz ostatni w życiu się podpisał...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji