Artykuły

Niech was nie dziwią moje kompleksy

- Profesorowie i koledzy powiedzieli mi: "Wydawało nam się, że będziesz pierwsza do odstrzału". A tymczasem skończyłam semestr i to z dobrymi wynikami - mówi ANNA DERESZOWSKA.

Ma urodę diwy i w takich rolach najchętniej ją widzą reżyserzy. Ale ona widzi w sobie przede wszystkim zwykłą dziewczynę.. Anna Dereszowska [na zdjęciu], policjantka ze Złotopolskich, walczy z niedoskonałościami, nie lubi się rozbierać i chce być z pierwszym mężczyzną, którego pokochała.

Podczas studiów debiutowała w Teatrze Dramatycznym. Tak bardzo bała się wpadki, że o tym występie nie powiedziała znajomym ani słowa. Trzy lata temu jako policjantka Kalina pojawiła się w serialu Złotopolscy. Spodobała się bardzo, ale nie bez zastrzeżeń. Kiedyś do scenarzystów przyszedł list: "Chciałbym, żeby Kalina, ta policjantka bez szyi, w końcu się zakochała". Anna Dereszowska zapamiętała to "bez szyi" i od tamtej pory pilnuje się, żeby nie chować głowy w ramionach i się nie garbić. Zgodnie z życzeniem telewidzów zakochała się. Tylko że prywatnie, poza planem. Za to w stylu, który zasługuje na rozbudowany wątek w scenariuszu telenoweli.

Gala: Jeszcze niedawno widywano cię z młodym reżyserem, teraz z Maćkiem, młodym informatykiem. Chyba jesteś niestała w uczuciach.

Anna Dereszewska: Przeciwnie, jestem monogamistką-długodystansowcem. Maciek to moja miłość z czasów szkolnych. Poznałam go pod koniec liceum dzięki mojemu bratu, który studiował z Maćkiem informatykę. Byliśmy parą.

Gala: Do czasu, aż postanowiłaś zostać aktorką i przyjechałaś z rodzinnego Mikołowa na Śląsku do Warszawy. Miłość pewnie nie wytrzymała tej próby.

Anna: Było inaczej. Faktycznie oboje obawialiśmy się, że rozpoczęcie przeze mnie studiów w Akademii Teatralnej w Warszawie będzie trudną próbą dla naszego związku. Byłam jednak pewna, że na soboty i niedziele uda mi się przyjechać do domu i spotykać się z moim chłopakiem. Okazało się to nie takie proste. Zajęcia w akademii trwają od 8.30 do 19.00, a w weekendy też zwykle jest jakaś praca. Przez półtora roku byliśmy parą na odległość, bo Maciek kończył studia na politechnice w Gliwicach.

Gala: Wspieraliście się na odległość?

Anna: Szczególnie ja potrzebowałam wsparcia, bo początkowo nie dawałam sobie rady na studiach. Codziennie dzwoniłam do Maćka i płakałam w słuchawkę: "Nie wytrzymam, to nie jest tak, jak sobie wyobrażałam". A on mnie pocieszał i prosił, żebym wytrwała.

Gala: Miałaś ochotę rzucić szkołę? Tak ciężko się dostać do Akademii Teatralnej, więc myślałam, że studiowanie tam to już sama radość, wręcz euforia.

Anna: A ja byłam tam jak mała zagubiona żabka. Egzamin i początek szkoły wymazałam z pamięci. Nienawidziłam fuksówki, czyli pierwszego miesiąca w szkole, kiedy starsze roczniki bawią się kosztem studentów pierwszego roku. Źle się czułam z tabliczką ze swoim imieniem i nazwiskiem, którą trzeba nosić przypiętą do ubrania przez cały czas. Trzeba też zapamiętać imiona i nazwiska wszystkich studentów i profesorów. Dla mnie to było bardzo trudne. Choć tekst roli potrafię zapamiętać w ciągu dwóch dni, z nazwiskami mam problem. A w akademii, jeśli się pomyliłam, za karę musiałam odegrać etiudę pt.: "W sukni z kreszu na dereszu jedziesz w świat". Takie zadania, z którymi absolutnie nie wiedziałam, co zrobić, dostawałam niestety bardzo często. A na zajęciach głównie milczałam, siedziałam z boku.

Gala: Byłaś w depresji?

Aanna: Nie sądzę, by to była depresja, bo te wszystkie problemy skończyły się nieoczekiwanie i nie musiałam sobie pomagać tabletkami. Pewnego dnia na zajęciach dostałam do wykonania prostą etiudę: jesteś młodą dziewczyną, masz iść na imprezę z ukochanym. Przed lustrem przymierzasz ciuchy. Dzwoni telefon i dowiadujesz się, że ta impreza została odwołana. Tak się utożsamiłam z tą dziewczyną, że nagle poczułam się nią. A raczej pomyślałam o sobie, że to ja znalazłam się w podobnej sytuacji. I nagle zrozumiałam, na czym ta zabawa polega i czego profesorowie ode mnie oczekują. W scence przymierzania ciuchów odważyłam się zdjąć koszulkę i zostałam tylko w biustonoszu. To był moment przełomowy. Nie dlatego, że pokazałam się w bieliźnie, ale dlatego, że odważyłam się pokazać kawałek siebie. Po prostu Anię Dereszowską, której ktoś zepsuł zabawę, bo odwołał imprezę. Później profesorowie i koledzy powiedzieli mi: "Wydawało nam się, że będziesz pierwsza do odstrzału". A tymczasem skończyłam semestr i to z dobrymi wynikami.

Gala: Czy te szkolne stresy wpłynęły na twój związek z Maćkiem?

Anna: Nie. Dopóki byłam w szkole, między nami wszystko układało się w porządku.

Gala: Maciek nie bał się, że cię straci, bo wchłoną cię studia i środowisko artystyczne?

Anna: Myślę, że mógł się tego obawiać, bo nasza praca to jakby dwa, bardzo odległe od siebie światy. Ale ani Akademia Teatralna, ani mój zawód nie były przyczyną naszego rozstania.

Gala: To dlaczego od niego odeszłaś?

Anna: Myślałam: "Póki nie mam zobowiązań, chciałabym jeszcze coś przeżyć, czegoś posmakować". Byłam grzecznym dzieckiem i spokojną nastolatką, a Maciek to mój pierwszy poważny partner. Chciałam spróbować, jak może wyglądać związek z innym mężczyzną. Zauroczył mnie ktoś, zakochałam się. Byliśmy ze sobą ponad rok i rozstaliśmy się z powodu różnicy charakterów. Bez kłótni i rozpaczy.

Gala: Pobiegłaś do Maćka, żeby się wypłakać?

Anna: Spotkaliśmy się przypadkiem. Oboje byliśmy wolni, więc umówiliśmy się i wyjechaliśmy razem. Delikatnie, powoli znowu zbliżaliśmy się do siebie.

Gala: Znowu mieszkacie razem?

Anna: Dopiero o tym myślimy. Maciek jest teraz ostrożniejszy. Muszę odzyskać jego zaufanie. Rozumiem to i jestem cierpliwa.

Gala: Ale czy on w ogóle jest w stanie ci wybaczyć, że go już raz zostawiłaś?

Anna: Mam nadzieję, bo nigdy go nie okłamywałam. Starałam się szczerze tłumaczyć, co się ze mną dzieje, czego szukam, czego mi brak. Uczciwie przyznałam się, że chciałabym jeszcze posmakować różnych rzeczy. Teraz jestem spokojniejsza, mądrzejsza o pewne doświadczenia i bardziej świadoma tego, co dla mnie ważne. Cieszę się, że jakoś nam się życie ułożyło. Myślę, że to poważna sprawa, ale na razie nie planujemy legalizacji związku ani powiększenia rodziny, bo chyba nie jestem na tyle dojrzałą kobietą, by o tym myśleć. Poza tym uważam, że na to trzeba być przygotowanym finansowo, mieć własne mieszkanie.

Gala: Jak wasi rodzice zareagowali, gdy wróciliście do siebie?

Anna: Myślę, że się cieszą! Mój tata ostatnio często wspomina o gromadce wnucząt, którymi chciałby się zajmować. Jego marzenia chyba jednak szybciej spełni mój starszy brat.

Gala: Zastanawiasz się czasem, co powiedziałaby o twoim związku mama?

Anna: Tak, myślę o tym, co by powiedziała, co zrobiła. To dziwne, ale prawie jej nie pamiętam, choć kiedy zmarła, miałam dziewięć lat. Jej odejście bardziej niż ja przeżył mój brat. Może więcej rozumiał, bo był starszy? Mama miała nowotwór. Jej śmierć nie spadła na nas znienacka, bo chorowała dosyć długo, a rodzice - oboje lekarze - starali się nas przygotować do tego, że odejdzie. Nowotwór został wykryty za późno, by go wyleczyć, nie mieli złudzeń.

Gala: Jak się można przygotować na śmierć matki?

Anna: Nie pamiętam, chyba wymazałam to wszystko z pamięci.

Gala: Skłonności do raka się dziedziczy. Boisz się tego?

Anna: Staram się zabezpieczyć: nie palę, unikam kawy. Ale wiadomo, że rak jest komuś pisany, uciec się przed nim nie da.

Gala: Zrobiłaś sobie profilaktyczne badania?

Anna: Nie lubię chodzić do lekarza. Boję się usłyszeć, że coś jest nie w porządku. Ale tata namówił mnie na badania krwi, które mogą wykazać skłonność do raka jelita i jajników. Na szczęście wyniki są w porządku.

Gala: Tata często ingeruje w twoje życie?

Anna: Jest najbliższą mi osobą, wyczuwa moje nastroje i kłopoty. Dzwoni w chwilach, w których jest mi najbardziej potrzebny, jakby doskonale wiedział, kiedy mi go brak. Z opowiadań taty wiem, że jestem bardzo podobna do mamy. Odziedziczyłam po niej nie tylko charakter, ale również figurę i masę zastrzeżeń do tego, jak wyglądam. Mama zawsze chodziła w długich spódnicach, nawet gdy była bardzo młoda i piękna. Taka jest na wszystkich zdjęciach: piękna i zawsze w długiej spódnicy. Tak jak ja uważała, że ma zbyt masywne nogi. Może rzeczywiście patrzę na swoje ciało podobnie jak ona? Im dłużej się przyglądam, tym więcej znajduję w nim wad. I do tego mam jeszcze słaby charakter. Nie potrafię sobie odmawiać różnych przyjemności, na przykład jedzenia.

Gala: Nie widzisz tego, że jesteś bardzo ładna?

Anna: Jestem strasznie zakompleksioną dziewczynką, zdecydowanie za bardzo przy kości. Gdzieniegdzie mam rozstępy i cellulit. Chciałabym, żeby niektóre fragmenty mojego ciała były większe, a inne mniejsze.

Gala: W przedstawieniu Panna Tutli Putli w warszawskim Studio Buffo odsłaniasz pupę i plecy. Bardzo ładne pupę i plecy.

Anna: W teatrze można wiele ukryć. Dzięki fachowemu oświetleniu człowiek staje się na scenie piękniejszy. Ubrany w postać, którą gra, nie myśli o sobie. Dużo mnie jednak kosztowała ta rozbierana scena. Kłóciłam się z reżyserem Januszem Józefowiczem o to, żeby zasłonić pośladki. Tłumaczył, że to scena kąpieli, a przecież nikt się nie kąpie w ręczniku. Na szczęście jestem naga tylko przez chwilę, szybko okrywam się szlafrokiem.

Gala: To znaczy, że na plaży przyłączasz się raczej do tzw. tekstylnych, czyli bardziej ubranych niż rozebranych?

Anna: Zawsze kupuję taki strój kąpielowy, który może jak najwięcej ukryć. W moim środowisku jest tyle pięknych kobiet, że nikogo nie powinny dziwić moje kompleksy. Chociażby koleżanki z roku: Gosia Socha i Karolina Gruszka. Chciałabym być taka filigranowa jak Karolina. Kiedy ostatnio byliśmy z Teatrem Dramatycznym na występach w Brazylii, zauważyłam, że tam panuje kult ciała. Nie ma ludzi z nadwagą, wszyscy dbają o figurę, kobiety mają piękne nogi i pośladki jak wyrzeźbione. Przyznam się, że wyjście na plażę kosztowało mnie tam sporo stresu.

Gala: Przecież Brazylijki robią sobie operacje plastyczne, także pośladków. Oddałabyś je w ręce chirurga?

Anna: Nie wiem, choć nie ukrywam, że chciałabym mieć tak wyrzeźbione pośladki jak one. Na szczęście żyjemy w takim klimacie, że rzadko wkłada się kostium kąpielowy, nie trzeba się więc publicznie rozbierać.

Roizmawiały: Ewa Smolińska-Borecka i Katarzyna Szczerbowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji