Król w wychodku
Nie wiedziałbym, co to obstrukcja i jakie straszne, albo wręcz błogosławione skutki indywidualne i społeczne, nie mówiąc już o politycznych, przynieść może, gdy dotknie kogoś, kto ma władzę. Już po pobieżnym zapoznaniu się z życiorysem Hitlera i Jagiełły mógłbym otworzyć "w tym temacie" przewód doktorski, ale ponieważ nie zamknąłem jeszcze pierwszego, nie będę otwierał.
Andrzej Bieniasz genialnie ukazuje w radomskim teatrze, jak zachowuje się i do czego jest zdolny człowiek dotknięty chroniczną obstrukcją. Tym człowiekiem był Hitler, młody Hitler. Młody - i już wściekły, bo dotknięty dolegliwością, która go paraliżowała na każdym polu: artystycznym, towarzyskim, erotycznym, a przez to i politycznym. Z takiego człowieka, nie leczonego w porę, wyrasta zbrodniarz. Przyznam się, że nie wiedziałem o tym.
Co ma z Hitlerem wspólnego Jagiełło król? Nic, poza tym, że też cierpiał na obstrukcję. Nie dało się jednak nigdy u monarchy zauważyć błysków agresji, przeciwnie - emanował z niego spokój, łagodność, sympatia do ludzi. Też kompleks, ale jakże inaczej skanalizowany. A poza tym, o czym na końcu felietonu, nasz monarcha umiał sobie racjonalnie, zagospodarować chwile (godziny?) ataku.
Historyk Szajnocha tak pisze Jagielle: "prostak miałkiej głowy, człowiek pospolity, gnuśny, tępego pojęcia, zaniedbanej powierzchowności. Żądze zmysłowe aż nadto żywe, bodły go do lat późnych". Jednemu tylko uczony mąż zaprzeczyć nie może: król osiągnął wszystko, do czego dążył. Z czego można wysnuć wniosek, że od zaparcia do samozaparcia droga bliska. "Na trudy zimna, upały, zawieje, kurzawy nad podziw był wytrzymały" - pisze Długosz.
I dodaje: do karania nieskory, do nagradzania prędki. Nie lubił, gdy mu się naprzykrzano, więc dawał zawsze połowę tego, o co go proszono. Dlatego proszono o dwa razy więcej, "aby z tym większą pewnością połowę otrzymać". Gdy w katedrze poznańskiej kazał zapalić świeczkę przed Panem Bogiem, a dwa ogarki przed diabłem, duchowieństwo sarkało. A król rzekł: - Sławić Boga, a diabła nie gniewać.
Młodziutka panna królowa Jadwiga wysłała z Krakowa do Wilna umyślnego, żeby dokładnie obejrzał narzeczonego i zdał sprawę, zanim dojdzie do ślubu. Jagiełło wyczuł intencję laufra, zaprosił go do łaźni na kilka godzin, kazał oglądać uważnie wszystkie elementy swej budowy dla zapamiętania i wiernego przekazania. Długosza wizerunek króla jest taki: "Wzrostu miernego, twarzy ciągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę miał małą, prawie całkiem łysą, oczy czarne i małe, niestatecznego wejrzenia i ciągłe biegające. Uszy duże. głos gruby, mowę prędką, kibić kształtną, lecz szczupłą, szyję długą". Jest to wizerunek nie tyle z łaźni, co z plenarnego posiedzenia rady królewskiej.
A może miał obstrukcję, bo nie pił alkoholu i nic jadł jabłek (nie znosił nawet ich zapachu), po kryjomu zażerając się słodkimi gruszkami? Może dlatego, że pościł w piątki, a w środy unikał widoku kobiet? Może dlatego, że kąpał się co trzeci dzień, albo i częściej? A może z obżarstwa w dni niepostne, kiedy to gościom stawiał na stół od 30 do 100 doń? Licho wie. W każdym razie zaparcia nie miały charakteru infekcyjnego, gdyż monarcha nie dopuszczał, żeby ktoś obcy dotykał jego sztućców, szaf, łóżka, konia i kielicha. Była to profilaktyka przeciwko zamachowcom i rzucającym uroki.
"Sypiał długo - pisze Długosz - a wstawszy z łóżka szedł prosto do wychodka, gdzie długo takie wysiadując wiola czynności układał lub załatwiał, a nigdy nie był przystępniejszym, łatwiejszym, jak wtedy. Przeto wszyscy korzystali zwykle z takiej pory dla wyjednania sobie tego, co im było pożądane". Szkoda, wielka szkoda że nie mamy dzisiaj takiego monarchy.