Artykuły

Nie ma już Wojtka Siemiona

Rozmiłowany w poezji bezbłędnie recytował Mickiewicza, Norwida, Tuwima, Boya- Żeleńskiego, Bialoszewskiego, Gałczyńskiego. Jeździł po Polsce, propagując poetów i piękno języka polskiego. Na Jego spotkania z poezją przychodziły tłumy - wspomnienie o WOJCIECHU SIEMIONIE.

Był w pełni sił twórczych. Będzie Go nam brakowało. Jego życzliwości, zaangażowania, energii i pogody ducha. Jego uśmiechu, którym nas obdarzał, i Jego humoru.

Poznałem Wojtka w roku 1955 w Teatrze Nowej Warszawy (dziś Rozmaitości), kiedy dyrekcję tej sceny obejmował Stanisław Bugajski. Wojtek był początkującym aktorem.

Zaraz po studiach w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i dyplomie, który otrzymał w roku 1951, zaangażował się do Teatru Ateneum. Zagrał tam szereg ról, a wśród nich Wojtka w sztuce Haliny Auderskiej "Zbiegowie", Tomka w "Sprawie rodzinnej" Jerzego Lutowskiego, Edka w "Pannie Maliczewskiej" Zapolskiej w reż. Janusza Warmińskiego i Jurga w "Spazmach modnych" Bogusławskiego. W ramach Estrady Poetyckiej recytował wiersze, między innymi Gałczyńskiego, z czasem stał się najlepszym interpretatorem jego poezji. Na jeden sezon pojechał do Opola, do Teatru Ziemi Opolskiej do Krystyny Skuszanki. Wrócił do stolicy i znalazł się w naszym teatrze. Szybko przyjął się w zespole. Koleżeński i sympatyczny, wzbudzał zaufanie. Piekielnie pracowity i ambitny. Na scenie przy Marszałkowskiej 8 zagrał Marka w komedii Włodzimierza Dychawicznego "Studencka miłość" wraz z Tadeuszem Janczarem, Wandą Majerówną, Danutą Mancewicz i Ryszardem Pikulskim. Przedstawienie cieszyło się ogromnym powodzeniem i miesiącami nie schodziło z afisza.

Na drugiej scenie w Pałacu Kultury w sztuce Zdzisława Skowrońskiego o genialnym matematyku Ewaryście Galois "Ostatnia noc" w reż. Stanisława Bugajskiego grał Lavoyera. W teatrze tym przygotował kilka spektakli poetyckich, jako reżyser i wykonawca Jego talent recytatorski błyszczał pełnym blaskiem. Dbał o piękno mowy ojczystej. Słowo miało dla Niego ogromne znaczenie. Potrafił mu nadać sens. To nie był bełkot, to była piękna polska mowa.

Nie zapomnę, jak kilka lat temu pojawił się w Klubie Księgarza na promocji książki naszego kolegi Mariana Dworakowskiego i przeczytał jego wiersz "Kocham Franię". Zgromadzona publiczność nagrodziła Go huraganem braw. A był to tylko wiersz o zwykłej pralce do prania.

Rozmiłowany w poezji bezbłędnie recytował Mickiewicza, Norwida, Tuwima, Boya- Żeleńskiego, Bialoszewskiego, Gałczyńskiego. Jeździł po Polsce, propagując poetów i piękno języka polskiego. Na Jego spotkania z poezją przychodziły tłumy.

Urodził się w Krzeczonowie w woj. lubelskim. Jego ojciec był nauczycielem wiejskim i kierownikiem szkoły. Po maturze studiował prawo na Uniwersytecie im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Został przyjęty do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Ukończył ją w roku 1951. Jego droga wiodła od Teatru Ateneum, poprzez teatr w Opolu, Teatr Młodej Warszawy, Teatr Komedia, gdzie przez krótki czas był dyrektorem i kierownikiem artystycznym, Teatr Powszechny, Teatr Ludowy, po Teatr Narodowy. Grał mnóstwo ról charakterystycznych, w których był bezkonkurencyjny. W Komedii u Czesława Szpakowicza zagrał między innymi Gromskiego w "Porwaniu sabinek" i Felka w "Królowej Przedmieścia", a u Kazimierza Dejmka w Narodowym wjego słynnych przedstawieniach staropolskich: "Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", gdzie odgrywał cudownie Jezusa, Chłopa i Filusa oraz Józefa w "Żywocie Józefa" Mikołaja Reja. W Teatrze Powszechnym za dyrekcji Adama Hanuszkiewicza wystąpił jako Chochoł wjego pierwszej inscenizacji "Wesela" Wyspiańskiego w 1963 r. Był też Napoleonem w "Marysi i Napoleonie" Andrzeja Jareckiego. Kiedy Adam Hanuszkiewicz objął dyrekcję Sceny Narodowej, podziwialiśmy Wojtkajako Grabca w słynnej "Balladynie" z hondami, jako Wernyhorę w "Śnie srebrnym Salomei" Słowackiego, Kacpra w "Trzy po trzy" Fredry, Osipa w "Rewizorze" Gogola i Bohatera w "Kartotece" Różewicza.

Znakomicie układała się Jego współpraca z Helmutem Kajzarem nie tylko na scenie Teatru Narodowego w Warszawie, ale także we Wrocławiu. Rozumieli się i uzupełniali wzajemnie. Silne więzy łączyły Go z STS-em. Wielokrotnie tam występował, chociażby w "Szopce betlejemskiej" czy "Wieży malowanej". Zagrał też Hoessa w "Widowisku o Rudolfie Hoessie" w reż. Jerzego Markuszewskiego. Był twórcą i długoletnim dyrektorem Teatru Stara Prochownia, który powstał z Jego inicjatywy w 1972 r., gdzie dawał interesujące przedstawienia na które przychodziły tłumy. Wystąpił w licznych filmach, serialach telewizyjnych i słuchowiskach radiowych. Grał w Teatrze Telewizji i w Teatrze Polskiego Radia.

Był człowiekiem pogodnym, dowcipnym, gościnnym i towarzyskim. Jego dzieło to także Wiejska Galeria Sztuki w Pet-rykozach, dworku, który odrestaurował i w którym mieszkał od lat, gromadząc zbiory sztuki ludowej. Nie mówię Ci, drogi Wojtku, żegnaj, lecz do zobaczenia. Śpij spokojnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji