Artykuły

Kraków. Marta - arystokratka teatru

W kameralnym gronie muzeum Starego Teatru spotkali się wczoraj [24 lutego] przyjaciele, wielbiciele i uczniowe Marty Stebnickiej. Aktorka świętowała 60-lecie debiutu scenicznego i 80. urodziny.

- Ja już zapomniałam, że kiedyś śpiewałam lirycznie utwory. Na dodatek tak cienkim głosem - mówiła wzruszona jubilatka, słysząc swoją dawną piosenkę. Wspominała młodość w Lwowie, gdzie razem z Adamem Hanuszkiewiczem stawiała pierwsze kroki w kółku dramatycznym, wojenne losy swojej rodziny i przyjazd do Krakowa.

- Trafiłam do tego miasta w 1941. Drogę spędziłam ukryta w wielkim koszu, przykryta pierzynami. Jak tylko zobaczyłam Rynek, fragment Sukiennic, poczułam, że odnalazłam moje miejsce.

Poważny związek z sceną Marta Stebnicka rozpoczęła, współpracując z teatrem Kantora - zagrała m.in. Skierkę w "Balladynie". - To były niezwykłe czasy. Grupa skupiona wokół Kantora tworzyła własną rzeczywistość. Za drzwiami byli okupanci, a my prowadziliśmy dysputy o sztuce - opowiadała. Marta Stebnicka od 60 lat związana jest z krakowskimi scenami, a zwłaszcza Starym Teatrem, w którym zadebiutowała rolą Telemaka w "Powrocie Odysa". Oprócz aktorstwa zajmuje się reżyserią, jest pedagogiem PWST w Krakowie, a prywatnie żoną poety Ludwika Jerzego Kerna.

***

O jubilatce powiedzieli

Edward Dobrzański:

Droga Marto. Księżniczko teatru! Lwowianko. Pokochałaś Kraków od pierwszego wejrzenia, Byłaś i jesteś mu wierna, a swoją wspaniałą "Sztuką kochania" w "talentach i wielbicielach" oczarowałaś nas, kandydatów na amantów, uczniów szkoły teatralnej. Nie skąpiłaś nam wspaniałych ludzkich wzruszeń i przeżyć, kreując wiele pięknych kobiecych ról, również wyśpiewanych. My, "wielbiciele i zazdrośnicy", oj, chyba nie zapomnimy Ci zdrady, do której się przyznałaś, gdy zabierając głos na sesji naukowej w PWST poświęconej Ludwikowi Solskiemu, powiedziałaś: "Moje stosunki z Ludwikiem Solskim zaczęły się...".

Marta jest arystokratką teatru, a jako pedagog w szkole jest ostatnią, która poloneza tak wodzi, ucząc młodzież smaku pracy, tego, jak wyśpiewać, a nie wykrzyczeć, ludzką duszę.

Beata Rybotycka, aktorka, pieśniarka:

Pani profesor była dla mnie jednym z najważniejszych pedagogów w szkole teatralnej. Bardzo wiele się od niej nauczyłam. Do tej pory mam tremę, gdy zapraszam ją na moje produkcje, gdy przed nią występuję. Cieszę się, że spotkałam ją na swojej drodze życiowej. Jest wspaniałą kobietą, przyjacielem, kimś o ogromnym poczuciu humoru, które mi odpowiada. Przeżyłam z nią wiele podróży, spędziłam uroczy miesiąc w Paryżu, gdzie pomagałam jej przy przedstawieniu, i chyba nigdy się tyle nie śmiałam co wtedy. Życzę jej dwustu lat w szczęściu, zdrowiu i bogactwie.

***

Wiersz z tomiku Ludwika Jerzego Kerna "Imiona nadwiślańskie"

Marta

Co byłby ten świat wart,

Gdyby nie było Mart?

Niewiele,

Mimo że Marty

Bywają jak miód,

Jak chrzan tarty,

Jak piołun,

Lub szampanskoje -

A to zależy od tego,

Jakie też dnia konkretnego

Miewają Marty nastroje.

W dodatku niektóre Marty

Charakter mają uparty,

Ale z tym można sobie dać radę

W przeciągu kilku tygodni,

Jeśli się tylko postarasz,

Być bardziej upartym od nich

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji